-To zły pomysł-próbowałam zatrzymać Lio ale on chyba nie zamierzał zawracać. Szedł w stronę posągów, a dźwięk się nasilał.
-Ze mnie się śmiejesz, że boje się do lasu wejść ,a ty teraz pękasz ze strachu przed jakimiś dźwiękami.
-Mam złe przeczucia, a zresztą las w dzień jest bezpieczny-próbowałam go przekonać ale on nie zmierzał mnie słuchać
-Las nigdy nie jest bezpieczny-szedł coraz szybciej a dźwięki były wyraźniejszy
-To może być coś niebezpiecznego-zaczęłam panikować
-Dlatego trzeba to sprawdzić , zresztą mam ciebie, a ty jesteś podobno nie pokonana i sama w sobie jesteś niebezpieczna-wyrwałam rękę z jego uścisku
-Nie jestem nie pokonana-zaprzeczyłam i spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem, a on nad czymś myślał
-Musimy to sprawdzić i wyrazie co ostrzec uczniów nauczycieli w akademii. Nic nam się nie stanie, obiecuje-chwile się zastanawiałam ale doszłam do wniosku, że chyba lepiej to sprawdzić. Kiwnęła głową na znak, że mogę iść dalej a on złapał mnie za rękę i biegł w kierunku dźwięku.
Zaczął kropić deszcz i teraz słyszeliśmy brzmienie burzy i huk w rodzaju strzałów. Za każdym grzmotem spinałam się jeszcze bardziej. Dobiegliśmy do posągów kiedy deszcz zaczął lać. Byliśmy po chwili już cali przemoknięci. Słyszeliśmy głosy jakiś osób i strzały. Wielkie pole posągów zasłaniało nam widok. Ukryliśmy się za jedną rzeźbą jakiegoś maga. Lio wychylił się trochę ale nadal nic nie widział. Pociągnął mnie za rękę żeby lepiej się przyjrzeć i stanąć bliżej.
Obejrzałam się do góry aby zobaczyć pod kogo pomnikiem teraz stoimy. Był to posąg mojej mamy. Patrzyłam się na niego smutno. Czasami myślę o rodzicach i chciała bym być z nimi.
-Coś się stało?-spytał się mnie Lio
-Nie, czemu pytasz?-spojrzałam na niego próbując się uśmiechnąć, popatrzył do góry i zauważył, że stoimy pod pomnikiem mojej mamy.
-Nie musisz udawać, że jest wszystko dobrze.
-Nie rozmawiający o tym-próbowałam zbyć temat ponieważ nie lubię rozmawiać o rodzicach
-Jak uważasz-widziałam, że jest zakłopotany więc uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie. Odwzajemnił uśmiech i wychylił się za pomnik.
-Ludzie...-wyszeptał z szokiem na twarzy. Gdy usłyszałam kto stoi kilka dziesięć metrów od nas zamarłam.
Ludzie zabili moich rodziców. My jako istoty nadnaturalne tylko przypominamy ich z wyglądu ale różnimy się diametralnie. Żyjemy w 2 różnych światach i mówię to tak dosłownie. Podobno istniej przejście ze świata ludzi do naszego świata. Portal między światami istnieje ale nikt nie zna jego położenia. Kilka lat temu ludzie weszli do naszego świata zabijać nas. Nie rozumieją, że to dzięki nam ich rośliny żyją, słońce świeci, mają powietrze czy woda w karanach płynie. Wrócili i znowu rozpęta się piekło.
Wychyliłam się za pomnik i zauważyłam ludzi rozbijanych obóz. Świętowali i cieszyli się z czegoś. Mieli katapulty od których pochodził ten dźwięk który cały czas słyszeliśmy. Ogromne maszyny były testowane na naszych zwierzętach. Wsadził właśnie w katapultę pigerstona. Czyli ludzka świnie połączona z rybą. Ni chciałam oglądać jak ludzie niszczą naszą ziemie. Zamknęłam oczy i czekałam na dalszy rozwój wydarzeń.
-Podejdźmy bliżej-brunet szturchnął mnie w rękę
-Złym pomysłem było przyjście tutaj ale jeszcze gorszym będzie podejście bliżej
CZYTASZ
Dziedziczka Żywiołów
Fantasy[Pisałam tą książkę mając 13 lat, więc chill ] Świat którego nie zobaczysz na własne oczy, ale możesz usłyszeć. Neomi Moor jest na pozór zwykłą uczennicą Akademii Rozalindy Watershy i sama nie ma pojęcia o swoim przeznaczeniu. Ciężkie chwile w jej...