19. Jej stan jest stabilny

5.4K 283 81
                                    

Rano zostaliśmy podwiezieni na peron. Chłopaki pojechali już do swoich akademii. Jechaliśmy różnymi pociągami ponieważ wszyscy byli z innych akademii. Prawie wszyscy. Chłopaki pojechali już. Teraz stoję i czekam sam na sam z tym głupim nie czułym dupkiem. Za moja maska obojętności kryje się wiele emocji. Nie odzywam się do niego. Wiedzę, że próbuje jakoś zacząć rozmowę ale myśle, że to bez sensu z jego strony.

Weszliśmy do pociągu i usiadłam w przedziale magów wody, a on ognia. Jest październik i nikt praktycznie nie jeździ tym pociągiem. Wszyscy uczniowie są w szkole i nie musze się martwić o to, że nie będę mieć wolnego przedziału. Cieszyłam się, że Lio nie narzuca się. Usiadłam przy oknie i oglądałam poruszający się  krajobraz za oknem. Wszystko wyglądało tak pienie i nie winie. Moje powieki zrobiły się ciężkie i poczułam jak odlatuje.

_______________________________

Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że przede mną siedzi Lio. Mój wzrok spotkał się z jego wzrokiem. Czułam się źle gdy patrzyłam na niego.

-Słodko śpisz-przewróciłam oczami i odwróciłam się w stronę szyby aby znowu pooglądać widoki za oknem.

-Czemu się nie odzywasz?-mówił to jak by nie pamiętał o tym co mi wczoraj powiedział. Znowu go zignorowałam.

-Dlaczego jesteś na mnie zła?-chciałam znowu go zignorować ale postanowiła się odezwać

-Nie jestem zła tylko jest mi przykro, że tak mnie potraktowałeś-spojrzałam na niego. Zrobiło mu się głupio i spuścił wzrok.

-To się i tak nie uda...-powiedział z taką pewnością, że aż w to uwierzyłam. Jeszcze nie dawno to on mnie przekonywał do tego, że nie musimy się nienawidzić.

-Chciałabym umieć ignorować cie tak samo jak ty mnie-spojrzał się na mnie, a jego wzrok był nie obecny. Mój odwrotnie. Miałam żal do niego o to jaki dla mnie jest.

-STACJA 345 akademia żywiołów Rozallendy Wathershy-rozbrzmiał głos konduktora przez głośnik. Wzięłam swoje bagaże i wyszłam z pociągu. Nie czekałam na niego ani nie oglądałam się za chłopakiem.

Weszłam do akdemii. Była godzina 14:30 czyli trwają jeszcze przez 15 minut lekcje. Musiałam się pośpieszyć jeśli chce zdążyć na obiad Zabrałam moją walizkę i odłożyłam ją w pokoju. Ubrałam się w spodnie, koszule i błękitna marynarkę z logiem szkoły. Wyszłam na korytarz na którym trwała przerwa. Wszyscy się nadal patrzyli na mnie krzywo. Przebrałam pewną postawę i z uniesiona głową przemierzałam korytarz. Nagle mój wzrok spotkał się ze wzrokiem jego. Nie stal sam. Obejmował tą sukę i szeptał jej coś do ucha ale gdy mnie zobaczył zachował się jak by ducha zobaczył. Coś mnie ukuło w środku. Miałam ochotę jej wyrwać kudły z głowy. Czy to zazdrość?

Nie, ja i Lio to inna bajka...

-I co się tak patrzysz szmato?-chyba moja chwila patrzenia się na słodką parkę porwała znaczni dłużej niż mi się wydawało.

-A nic, po prostu masz krzywy ryj i próbuje sprawdzić pod jakim kontem jest prosty-uśmiechnęłam się zwycięsko.

-Wiesz co o tobie myśle?-zacisnęła ręce w pieść. Prychnęłam i popatrzyłam się na nią z rozbawieniem.

-Nie obchodzi mnie, co o mnie myślisz. Ja nie myśle o tobie wcale.-postanowiłam zignorować „zakochana parę i przejść obok nich nie kontynuując rozmowy. Gdy przechodziłam bliżej Lio,rzuciłam mu wrogie spojrzenie i weszłam do sali obiadowej.

Usiadłam obok moich przyjaciół, którzy nie pamiętają o moich urodzinach. Byłam na nich wściekła ale udawałam, że jest wszystko fajnie. Mam ochotę im roztrzaskać głowy o stół, tak na prawdę.

Dziedziczka Żywiołów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz