27.Jesteście razem?

4.7K 240 40
                                    

Pov.Lio

Otrząsnęłem się dopiero gdy wyszliśmy z sali apelowej w której właśnie zawaliła się ściana. Ludzie wbiegli do zamku, a my uciekaliśmy.

Mój cel był jasny.
Musiałem znaleźć Neomi.

Biegłem przeciskając się przez tłum spanikowanych ucznów. Nikt nie używał swojej mocy, nikt nie umie się skupić, żeby jej teraz użyć. Tak to bywa w świecie nadnaturalnych. Mało osób jest które umieją używać swojej mocy, a jednocześnie być opanowanym i spokojnym w obliczu śmierci.

Dlatego ja jestm obrońcą akademii wraz z Yong'iem, Maroko, Severynem i Neomi.
Jesteśmy opanowani.

Wlacieiwe jestm kiepskim obrancą szkoły, bo uciekam właśnie z niej pozostawiając tych wszyskich nie winnych ucznów na śmierć.
Dzięki ostatnim lekcja z trenerem z Hunh'em poznałam przejścia w szkole o których nie miałem pojęcia.

Wybiegłem na pusty korytarz. Który w połowie przecinał się. Miałem nadzieje, że nie spotkam w nim ludzi. To była by nie przyjemna sytuacja i bez wyjścia. Zginął bym na miejscu wraz z bliźniakami.

W przecięciu wpadłem na kogoś, szybko odskoczyliśmy od siebie, a spojrzałem z paniką ustawiając się do ataku. Prze de mną stali chloapki: Yong,Marko i Severyn. Oddychałem nie spokojnie.

Mam dość biegania na dziś.

Zmierzyłem wzrokiem chłopaków w poszarpanych mundurkach, które były ubrudzone krwią i błotem.  Włosy były już suche ale potargane, na twarzy widoczne były rany.

Wszyscy żyli.

-To wy-próbowałem złapać oddech ale moje staranie na nic. Klatka piersiowa usosila mi się w przyspieszonym tępie.

-Nie daliśmy rady powstrzymać ich bardziej-widziałem w oczach Marko smutek i gniew.

-Daliście nam bardzo dużo czasu, dyrektorka...-zamachałem się, spuściłem głowę i zacisnąłem dłoń w pieść.-...dyrektorka zaczęła wygłaszać przemowy zamiast uciekać

-Czy ona...-kiwnąłem głową na 'tak'. Doskonale wiedziałem, że chodzi o jej brutlną smierć Musieli dowiedzieć sie już w jakich sposób o jej przykrym losie.

-Teraz to my powinnismy uratować ich, więc ruszcie się, idziemy-chłopaki ruszli w stronę głównego korytarza, a ja stałem.

-Nigdzie nie idę, zginiemy-powiedziałem stanowczo.

-Musimy im pomóc-uparł się Marko

-Neomi jest poza zamkniem, czeka na mnie-tłumaczyłem

-Ona radzi sobie lepiej niż mi wszyscy razem wzięci, nic jej nie będzie-Severyn próbował przekonać mnie.

-Obiecałem jej-pokiwałam głowa na znak, że nie pójdę, w oczach zbierały mi się łzy. Ona może nie żyć. Zostawiłem ją tam. Będę się obwiniał do końca życia jeśli jej się coś stanie. Poczułem kogoś dłoń na moim ramieniu. Odwróciłem się i spojrzałem na mojego przyjaciela. Jego wzrok mówi sam za siebie.

-Musimy im pomóc-powiedział wolno ze spokojem w głosie. Nie mogłem dłużej wytrzymać jego wzroku i spóściłem głowę go dołu pozwalając jednej niewidocznej łzie spłynąć.

Przepraszam Neomi.

-A więc pomóżmy im...-wytarłem łze i ruszyłem pewnym krokiem w stronę głównego korytarza akademii.

Minęliśmy szybko puste korytarze. Ale dopiero gdy wszliśmy z cichych, nieskazitelnie czystych korytarzy, mogliśmy zobaczyć co właśnie się dzieje. Akademia jest zrójnowana. Kolumny po przewalane. Wszędzie gruz. Unoszący się pył osadzał się na ubraniach. Mag ziemi walaczy właśnie z człowiek i posługuje się grózem leżącym w calowym pomieszczeniu.

Dziedziczka Żywiołów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz