Nadnaturalni stoją w rzędzie nie ruszając się i czekając na coś. Przeszłam na sam początek aby zobaczyć co się dzieje. Czy to możliwe, że nadnaturalni czekają na mnie?
Stanęłam na środku, wiosenny wiaterek rozwiewał mi włosy. Przyglądam się uważnie naszym wrogom, którzy z niedowierzaniem patrzyli się na mnie. Oh tak to ja! Ta która zmartwychwstała. Wielkie wojsko ludzi, a na czele stoi ich przewódca, których chyba najbardziej jest w szoku. Stoi i skanuje moją kruchą posturę. Mają różne maszyny o których my nigdy nie słyszeliśmy. Nie znamy ich działa i nie wiemy przed czym mamy się bronić.
Czekali na coś.
Może na komendę od swojego wodza.
Może na nasz pierwszy ruch.-Oddajcie mi mojego syna-powiedział.
Chodzi mu o Charliego...
Uśmiechnęłam się kpiąco i podeszłam bliżej ich przewódcy. Łucznicy od razu nastawili na mnie strzały. Pokazałam ręce w geście poddania. Ich Wódz pokazał gestem ręki żeby opuścili bronie. Podeszłam do ojca mojego brata. Spojrzałam na niego z nienawiścią i powiedziałam:
-Obrócę w popiół świat nadnaturalnych ale nigdy nie odzyskasz Charliego-mężczyzna zacisnął szczękę i powstrzymywał się od ataku na mnie.
-Już raz cię zabiłem powtórzę to koleiny raz.
-Nie pozwolę ci w odebraniu mi brata...-widziałam jego zdziwienie na twarzy. Dobrze wie kim ja jestem...
-Jesteś córką Oconeli?-zapytał o moją matkę.
-Tak, jestem też dziedzicem żywiołów którego szukaliście-powiedziałam całkowicie spokojnie. Czuje się pewna, wiem że jestem silna. Przeciwnik miałby duża satysfakcję widząc, że się boje. Dlatego ja wszystkie uczucia schowałam pod gruba warstwą pewności siebie.
-To ty...-zaczął chyba łączyć fakty. Zdał sobie sprawę z powagi sytuacji i jednym gestem ręki rozpoczął walkę.
Kilka strzał poleciało na mnie.
Odparłam atak dzięki magi powietrza.
Wszystko działo się szybko.
Ludzie odpalili armaty na nadnaturalnych. Wszyscy zaczęli się na siebie rzucać.
To była istna rzeź.
Przewódca zaczął biec w stronę rezydencji Vian'ów która była niedaleko. Ruszyłam w pogoń z nim.
Nagle zniknął mi z pola widzenia, więc musiałam się zatrzymać. Słuchać było tylko odgłosy walki która toczyła się około 500 metrów ode mnie i mój przyspieszony oddech.
Usłyszałam ze ktoś biegnie w moja stronę. Szybko się odwróciłam i zobaczyłam kilkadziesiąt centymetrów ode mnie przewódce, który atakuje mnie szybko obroniłam się i zamiast mnie przeciąć narzędziem z kolcami. Uderzył w ziemny mur wytworzony prze ze mnie.
-Jesteś marnym człowiekiem, nie pokonasz mnie-uśmiechnęłam się złowieszczo.
-Ja nie ale oni tak-z krzaków wyszedł sztab ludzi.
Teraz zrozumiałam, że to była zasadzka.
Otoczyli mnie.
CZYTASZ
Dziedziczka Żywiołów
Fantasy[Pisałam tą książkę mając 13 lat, więc chill ] Świat którego nie zobaczysz na własne oczy, ale możesz usłyszeć. Neomi Moor jest na pozór zwykłą uczennicą Akademii Rozalindy Watershy i sama nie ma pojęcia o swoim przeznaczeniu. Ciężkie chwile w jej...