Wstałam z ziemi. Stałam kompletnie sparaliżowana. Patrzyłam na oddalający się tłum ludzi. Z daleka widziałam oddalające się światła pochodni. Wszystko stracone. Nadnaturalni zginą, krew się poleje. Zawiodłam.
Co mam robić ?!
-Musi ich ostrzec-krzykną Sev wrysanie panikując.
-Nie zdążymy-oparłam, bez wzruszenia, stałam po prostu w mieści nie ruszając się i kalkulując wszysko co się wydarzyło i gdzie popełniłam błąd. Staliśmy jak idioci na zrujnowanym polu namiotowym.
Zostaliśmy wrobieni.
Zamiar sprawdzić co kombinacja ludzie i mieć nad nimi przewagę, my to zjebaliśmy i ruszyli zaatakować naszą akademie, która niczego się niespodziewa.-A może jednak-usłyszałam głos Marko. Odwróciłam się i zobaczyłam jak chłopak podchodzi do dzikich białych koni. Ludzie musieli o nich zapomnieć ponieważ jak mi się wydawało przed chwilą nie są takie dzikie. Są oswojone i mają lejce. Marko odwiązał przywiązane rumaki do drzewa i stanęłam wyczekująco.
-Kto umie jeździć?-zapytał rudowłosy, a na mojej twarzy automatycznie zawitał uśmiech, bo kto tu jest mistrzem jazdy konnej? Tak dokładnie, to ja!Podeszłam do konia i dałam mu obwąchać swoją dłoń. Musze go oswoić do swojego zapachu żeby się nie wystraszył.
-Lio-zwróciłam się do chłopaka, który spojrzał na mnie niepewnie-jedziesz ze mną-rozkazałam i wsiadłam na zwierze. Brunet przez chwile patrzył się na mnie z zagubieniem wymalowanym na twarzy. Znam Lio od maleńkości i wiem, że umie jeździć na koniach. Jego rodzina preferuje bardziej grę w golfa, której Lio nienawidzi bardziej ode mnie, więc wolał jeździć końmi niż machać kijem na trawie.
Chłopak podszedl spokojnie do zwierzęcia, dał się obwąchać i dosiadł rumaka. Skinął głowa na znak, że jest gotowy.
-W w miarę możliwości zatrzymajcie ich,a my jedziemy ostrzec wszystkich w Akademi.-powiadomiłam o moim planie.-ale też szybko wrócicie, potrzebujemy was-spojrzałam w stronę chłopaków.
Czemu jestem tu jedyna dziewczyną?
-Robi się szefowo-Yong posłał mi szelmowski uśmiech i ruszył w stronę ludzi wraz z pozostałymi.
-Ahoj przygodo!-powiedziałam z sarkazmem w głosie i ruszyłam galopem z moim towarzyszem do zamku.
Ruszyliśmy nie zauważeni do alademii, obydwoje pędziliśmy z niewyobrażalnie duża prędkością. Wywołany przeze mnie deszcz przestał padać. Teraz odczułam jak bardzo moje ubrania są przemoknięte. Moje włosy i stroj były ciężkie przez ilość wody które na nie spadała. Cieszyłam się, że nie nałożyłam makijażu ponieważ teraz wyglądałabym jak czarownica. Wzmocniłem mój uścisk na strzemionach i próbowałam pogonić konia który mógłby jechać jeszcze szybciej. Nie mamy czasu na obijanie się. Zaraz wszyscy mogą zginąć.
-Zwolnij trochę-usłyszałam głos bruneta.
-Nie mamy czasu-tłumaczyłam
-Ale jak przemęczymy konie to nie dobiegną, a już jesteśmy niedaleko.-kiwnęła głowa i pociągnelam trochę za lejcie dając sygnał, że zwierze może zwolnić.
-Masz jakiś plan?-zapytał.
Tak, mam plan
-Nie, czemu to ja zawsze musze mieć jakiś plan?-spytałam z lekkim podirytowaniem.
-Bo masz głowę do tego-wlepiłam mój natarczywy wzrok w chłopaka, który uśmiechał się do mnie uroczo.
Zmiękłam.
Jego uśmiech jest cudowny.-Mam plan-odwróciłam głowę w stronę kierunku jazdy i skupiłam się aby dojechać szybszą drogą do zamku.
-A mogłabyś mi go zdradzić?-zapytał gdy zauważył, że nie mam zamiaru mu go objaśnić.
CZYTASZ
Dziedziczka Żywiołów
Fantasy[Pisałam tą książkę mając 13 lat, więc chill ] Świat którego nie zobaczysz na własne oczy, ale możesz usłyszeć. Neomi Moor jest na pozór zwykłą uczennicą Akademii Rozalindy Watershy i sama nie ma pojęcia o swoim przeznaczeniu. Ciężkie chwile w jej...