35.Ukochany wrócił!

4.1K 205 103
                                    

-Co?-tylko tle zdołałam powiedzieć. Zamurowało mnie. Czu tylko on myśli, że przyjechał na moje zaręczyny? Może tych osób jest więcej?

-Zostałem zaproszony na zaręczyny...-zaczął mówić. Chłopak jest w prowadzony w błąd  i myśli, że to moje zaręczyny.

Niestety to nie są moje zaręczyny...

A może i dobrze?
Nie chce być z kimś w tak poważnej relacji z kimś kogo nie kocham...

-To zaręczyny Lio i Aliszi Champain-przerwałam mu.

-Co?-teraz on zrobił wielkie oczy i niczego nie rozumiał.

-To nie moje zaręczyny tylko Aliszi-naprostowałam sprawę.

-Nie rozumiem-pokręcił głową, a ja głośno wypuściłam powietrze.

Czas na długie tłumaczenie...

-Ale czego?-spojrzałam się na niego pytająco mając nadzieje, że nie będę musiała tłumaczyć dokładniej.

-Parzcież wy obydwoje jesteście dla siebie stworzeni!-krzyknął ciut za głośno, rozejrzałam się żeby sprawdzić czy nikt tego nie słyszał.

-Daj spokój...-przewróciłam oczami.

-O nie moja panno! Musisz o niego zawalczyć! Widziałem jak on na ciebie patrzył, gdy byliśmy u ciebie!-pociągnął mnie za rękę do środka rezydencji.

-Nie będę walczyć o niego!-zaparłam się nogami i stanęłam w drzwiach przez które wchodzi się do przedpokoju.

-Czemu nie chcesz tego ratować?-popatrzył na mnie z podirytowaniem.

Właśnie czemu nie chce nic z tym zrobić?
Zależy mi na nim, więc czemu tego nie robię? Może to nie miłość ale napewno zauroczenie. Lio siedział obok mnie przez całe 2 miesiące, gdybym nie umarła on nie wróciłby do niej. Czemu musiałam usnąć na te cholerne 768 godzin?!

Chłopak dawał mi tyle znaków, że mu też zależy. Chciał nawet zerwać zaręczyny, lecz tego nie zrobił...Probuje sobie to usprawiedliwić tym, że bał się konsekwencji. Spał ze mną i przytulał mnie, całował i dotykał. Tyle razy mi powtarzał, że Aliszia jest dla niego nikim.

Chyba mogę spróbować go przynajmniej odzyskać...

Uśmiechnęłam się nieśmiało pod nosem mając nadzieje, że Peter tego nie zauważy. Spojrzałam na drzwi wejściowe przy których powinien stać Lio i Aliszia. Rozglądałam się i w końcu zauważyłam ich przy samym wejściu witających każdego po kolei i rozmawiających.

To co zobaczyłam zmieniło moje zdanie...

-Bo nie ma sensu tego ratować...-spuściłam wzrok w dół i wolnym krokiem poszłam w stronę schodów. Serce mnie zabolało, ten widok był okropny. Nie chciałam patrzeć na niego namiętnie całującego Aliszie. Jeśli nic do niej nie czuje to czemu ją do cholery całuje ?! Mam ochotę podejść i mu przyłożyć za te wszystkie kłamstwa. Ostatecznie zdecydowałam się w zamknąć w pokoju i płakać. Powstrzymywałam łzy idąc po schodach.

Teraz nie wiem co jest gorsze, czy uczucie że chciałabym być na mieści Aliszi, czy to że mu nie zależy na mnie.

-WASZ UKOCHANY WRÓCIŁ!!!-usłyszałam głos, który był mi doskonale znany. Odwróciłam się i zauważyłam brata Lio. Ubrany w czarne spodnie i czerwoną koszulkę, w ręku trzymał torbę. Jego włosy brązowe były zaczesane do tylu, a zielone oczy świeciły się ze szczęścia.

Jeremi jest 3 lata starszy od Lio, jest do niego bardzo podobny. Chociaż jest chyba trochę wyższy i bardziej umięśniony. Ma 21 lat i naprawdę sobie radzi w życiu. Jestem pod wrażeniem, że można sobie tak radzić i tyle osiągnąć w tak młodym wieku.

Dziedziczka Żywiołów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz