1 - 1.1

6.6K 184 161
                                    

- Więzień 3-7-2, twarzą do ściany.

Nastał nowy dzień, o ile nowym dniem można nazwać ciemność, którą widać w szybach Arki.

America od dawna nie spała, tylko siedziała na swoim łóżku i gapiła się tępo w ścianę, rozmyślając nad słowami Raven. W głowie jej szumiało od myślenia nad tymi wszystkimi lekcjami jakich ciemnowłosa udzielała jej nielegalnie. Myślała o tych wszystkich wzorach chemicznych, kabelkach elektrycznych, czy innych pierdołach, mających na celu... Właśnie. Nie wiedział, co miała w planach Raven ucząc ją tego wszystkiego, ale miała nadzieję, że nie zamierzała wprowadzić jej do inżynierki, bo po pierwsze: jej ojciec nie wydałby na to pozwolenia, a po drugie: i tak zabronili by jej czegokolwiek, ponieważ aktualnie jest więźniem, a poza tym i tak była na to wszystko zbyt głupia.

- Już wstaję, wstaję... Pali się czy jak?

- Nie dyskutuj, bo spotka cię kara.

Jeden z mężczyzn wyciągnął charakterystyczną metalową pałkę, zwaną straszkiem, i aktywował ją, po czym zaczął podchodzić do jasnowłosej z wiadomym zamiarem.

- Hej kolego... - Mer zaczęła lekko panikować. - No i po co te nerwy już stoję. - Prędko podniosła się z łóżka i podeszła do drugiego, czarnoskórego strażnika. - Pick'owi znowu zachciało się wrażeń? Wątpię, żeby dostał zezwolenie na kolejne zajęcia. Przez niego Murphy prawie wyzionął ducha...

- Wystaw rękę. - Rozkazał i otworzył średnich rozmiarów pudło z tymi opaskami.

- Co?! Ale czekaj... Przecież urodziny mam dopiero jutro. Coś wam nawala w serwerowni...

- Nie stawiaj oporów, to nie będzie bolało. - Wyciągnął jedną z bransolet, otworzył ją i zaczął podchodzić do niebieskookiej.

Niewiele myśląc, America popchnęła mężczyznę z barka na ścianę, a potem rzuciła się na drugiego strażnika, który dzierżył w dłoni znienawidzony przez skazańców przedmiot. Udało jej się zablokować cios i z trudem odepchnąć Azjatę. Wybiegła z pokoju i zatrzasnęła za sobą drzwi.

W całej Loży, miejscu gdzie przebywają młodociani przestępcy, panował chaos. Dziewczyna oparła się na moment o barierki i obserwowała siłujących się ze sobą strażników i więźniów. Z cel po jej obu stronach wyszli mężczyźni. Nie miała dokąd uciec i wtem jeden z nich, widząc ją wolną, podbiegł do niej i chwycił za ramiona. Była w potrzasku. Szarpała się, krzyczała i wyzywała siarczyście, aż nie poczuła tak dobrze znany jej ból w okolicach żeber. Prąd przeszedł przez jej ciało, sprawiając, że zgięła się w pół i zatrzęsła. Po chwili ból ustąpił, a jasnowłosa, dysząc ciężko, podniosła wzrok i napotkała spojrzenie, którego tak niecierpiała.

- Czy uspokoiłaś się wystarczająco?

- A więc to tak chcesz się nas pozbyć? Zabijesz wszystkich od razu?!

Zapragnęła się na niego rzucić, lecz po raz kolejny poczuła dosadnie to znajome uczucie prądu, przechodzącego przez jej kręgosłup. Czuła się wyczerpana, ale nie zamierzała tego pokazać. Nie przy nim.

- Nie umrzesz. Nikt z was młodych nie umrze. Dostaliście szansę na lepsze życie. Życie na Ziemi.

- Co... - Starała się resztkami sił utrzymać na nogach, jednak nie było to takie proste. - Przecież tam nie ma życia... Jak...

- Wysyłamy całą setkę.

- Nie! Wszyscy zginiemy! Jak możesz być taki nieczuły?! Nie masz za grosz człowieczeństwa... - Tym razem coś zakuło ją w plecy, a potem nastała tylko ciemność. Przed utratą przytomności usłyszała tylko:

𝐌𝐀𝐘 𝐖𝐄 𝐌𝐄𝐄𝐓 𝐀𝐆𝐀𝐈𝐍 | 𝐛𝐞𝐥𝐥𝐚𝐦𝐲Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz