Rozdział piąty

299 28 29
                                    

– Dlaczego przyszła pani architekt zapisała się na koło z fotografii?

Elise oderwała wzrok od ekranu telefonu, na którym wyświetliła aktualną tabelę wyników zawodów lekkoatletycznych. Mistrzostwa Norwegii zbliżały się wielkimi krokami, a ona za każdym razem uważnie śledziła jedno nazwisko.

Josef stał oparty o ścianę z założonymi na piersi rękami; wpatrywał się z rozbawieniem w Gaię, która w jednej dłoni trzymała ołówek, a w drugiej papierowy kubek z kawą. Oboje się przekomarzali.

– Bo muszę umieć sfotografować jak najlepiej to, co zaprojektuję. – Wzruszyła ramionami. – Ja bym wolała wiedzieć, po co takie zajęcia przyszłym psychologom.

Josef zaśmiał się i zerknął na Elise, która schowała telefon do kieszeni spodni.

– Ja tu przyszedłem, bo uwielbiam dziewczyny z kółka fotograficznego. A ty, Elise?

Poczuła na sobie jego uważny wzrok i od razu zrozumiała, że on doskonale wiedział, że dzisiaj nie miała dobrego humoru.

Koniec października przynosił ze sobą nowe wyzwania – skończył się okres łatwych seminariów i długich wykładów; kolejne egzaminy i drobne zaliczenia zaczęły się piętrzyć, a nauki systematycznie przybywało. Elise spędzała tak dużo czasu nad książkami, ile tylko mogła, ale powoli przestawała dawać sobie radę z materiałem. Miała świadomość swoich problemów z koncentracją, jednak nie przypuszczała, że nastąpi to tak szybko.

A Josef jak zwykle jednym spojrzeniem potrafił ją rozszyfrować. Jak on to robił?

– Ja fotografuję, odkąd dostałam swój pierwszy aparat. To moja pasja. Pomyślałam, że mogę się rozwinąć w tym kierunku.

Gaia przechyliła głowę, a włosy z zielonymi końcówkami opadły jej na policzek.

– Chciałabym mieć taką pasję. Podziwiam wszystkich, którzy czymś się interesują, bo ja sama raczej niewiele robię poza studiami. Czasami oglądam jakieś filmy, czytam książki czy słucham muzyki, ale to takie pospolite. Jak słucham o twojej fotografii, to zaczyna zżerać mnie zazdrość.

– To nie jest pospolite, a przynajmniej ty nie powinnaś odbierać tego w ten sposób. – Josef wzruszył ramionami, patrząc na Gaię. – Każdy jest inny. Tutaj chodzi o samorozwój. Założę się zresztą, że masz o wiele więcej zainteresowań, tylko nie patrzysz na nie, jak należy. Zresztą sam fakt, że tu jesteś, świadczy o tym, że próbujesz nowych rzeczy. To super sprawa, prawda, Elise?

– Prawda. – Kiwnęła głową.

Mogłaby bardziej się starać i udawać, że wszystko w porządku, ale jak myślała o trzech kartkówkach, których prawdopodobnie nie zaliczyła, robiło jej się niedobrze.

Właśnie dlatego nie chciała iść na studia. Doskonale pamiętała swoje problemy z nauką w liceum, ale pomyślała, że może uda jej się to jakoś pokonać. No cóż, myliła się i właśnie boleśnie to odczuwała.

Drzwi na salę otworzyły się i Tatiana zaprosiła wszystkich do środka. Elise chciała od razu ruszyć za tłumem, ale Josef złapał ją za łokieć i przytrzymał, by znaleźli się na końcu.

– Może masz ochotę na kino? Albo drinka? Albo cokolwiek, co poprawi ci humor? Nie mogę już patrzeć na twoją skwaszoną minę.

Wzięła głęboki wdech i posłała mu ciężkie spojrzenie. Nie musiała mu wszystkiego mówić, Josef jakimś cudem wszystkiego się domyślał. Wystarczył ten jego świdrujący wzrok i jej wyraz twarzy, by od razu wiedział, co się działo.

– Dzisiaj nie dam rady. Muszę przypilnować dzieci brata. Aaron wychodzi na randkę z żoną, a trójka małych dzieci sama się sobą nie zajmie.

Miłość w OsloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz