Rozdział ósmy

273 26 24
                                    

Nie odzywali się do siebie, gdy stali w autobusie, jadąc w kierunku ich ulubionej restauracji, gdzie podawali najlepszą rybę w okolicy. Każde pogrążone było we własnych myślach.

Elise potrafiła skupić się jedynie na tym, że Will miał dziewczynę, że znalazł sobie kogoś innego, że pokochał Katię. Czy porównywał je względem siebie? Może Katia lepiej całowała, była mądrzejsza, ładniejsza, pogodniejsza, normalniejsza...?

Na pewno nie zabiła jego brata, co już stawiało ją w lepszym świetle.

Powinna się tego spodziewać. Chociaż William nie zamieścił żadnych wspólnych zdjęć z Katią na Facebooku, bo to akurat zauważyłaby od razu, to miała świadomość, że chłopak był bardzo przystojny i to tylko kwestia czasu, aż znajdzie sobie kogoś, kto doceni jego złote serce.

Może Elise nie znaczyła dla niego tak dużo, jak mogłaby tego chcieć? Może dla niego to rzeczywiście był jedynie wakacyjny romans, niewiele znacząca znajomość? Pierwsza miłość, o której szybko zapomniał? Może to ona za bardzo pragnęła, by ich uczucie przetrwało ten czas, by okazało się, że tak naprawdę oboje wciąż się kochają i chcą do siebie wrócić?

A teraz stała w zatłoczonym autobusie obok zatroskanego przyjaciela, chcąc naprawić jak najszybciej złamane serce.

– Tu wysiadamy – szepnął Josef, gdy pojazd zaczął hamować.

Wyskoczyli na zewnątrz i ruszyli w milczeniu przed siebie.

Obiecali sobie z Willem przecież, że dadzą sobie szansę. Mieli się spotkać i porozmawiać, wspólnie podjąć decyzję, co dalej z nimi. A jednak kontakt się urwał, a Elise trwała w letargu i bezsensownej nadziei, że może czas nie wpłynął na nich tak bardzo, że może to wszystko jeszcze się ułoży. Tyle razy wyobrażała sobie, że mogliby być razem, a teraz te marzenia zostały zdeptane.

Oszukiwała samą siebie, że już nie zależy jej tak bardzo na Williamie, a prawda była taka, że w głębi duszy pragnęła, by go spotkać, by porozmawiać, by naprawić to, co się zepsuło w tamtym roku.

W środku restauracji jak zwykle panował tłok i zgiełk, ale znalazł się stolik dla dwóch osób. Josef poprowadził Elise w jego kierunku, kładąc jej dłoń na plecach. Usiedli naprzeciwko siebie i spojrzeli sobie w oczy. Żadne nie miało zbyt szczęśliwej miny.

– Issy, możesz mi powiedzieć, co się z tobą dzieje od wczoraj? – spytał, gdy złożyli zamówienie.

– Nie wiem, od czego zacząć. I błagam, nie mów, że najlepiej od początku.

Josef więc milczał, opierając brodę o splecione dłonie. Wpatrywał się w nią wyczekująco, ale jednocześnie łagodnie, jakby nie chciał kłaść na Elise nacisku.

– W zeszłym roku poznałam chłopaka. Były wakacje, a on przyjechał do swojej babci, by jej pomóc. Dziadek Willa chorował na Alzheimera i został umieszczony w ośrodku, w którym pracowałam jako wolontariusz. Dosyć szybko zostaliśmy parą.

Josef wciąż nic nie mówił. Przypominał jej w tamtej chwili Dianę Lang, jej byłą panią psycholog, która głównie słuchała i raczej zadawała niewiele pytań. Czyżby Josef przyjął jej taktykę?

– Ale niestety, okłamałam go w pewnej bardzo ważnej sprawie... Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale zwyczajnie nam się nie ułożyło. Rozstaliśmy się i... cóż, to głównie moja wina, że tamten związek się rozpadł. Myślałam, że sobie odpuściłam, ale wczoraj go zobaczyłam i wszystko wróciło...

– Miłość jest popieprzona – powiedział po chwili namysłu Josef.

– Masz rację. Popieprzona do kwadratu – zaśmiała się, upijając łyk gorącej herbaty, którą przed chwilą doniosła jej kelnerka. – Może to głupie, że po dwóch miesiącach związku tak bardzo przeżyłam tamto rozstanie. A dzisiaj chciałam go odwiedzić, uznałam, że to dobry pomysł...

Miłość w OsloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz