Rozdział dziewiąty

279 27 31
                                    

– Może cię tam zawieźć? – zaproponował Josef, gdy ubierali się w pośpiechu.

– Nie trzeba, ona mieszka na osiedlu obok. – Pokręciła głową Elise, owijając szalik wokół szyi. – Przepraszam, że tak szybko wychodzę, po prostu... To nagła sytuacja. Powiem ci, jeśli tylko się wyjaśni, co się dokładnie stało.

Uregulowali rachunek i wyszli na zewnątrz; z nieba sypał gęsty śnieg, powoli zaczyniało się ściemniać, a Elise poczuła się przytłoczona nie tylko tą zimową pogodą, ale i dzisiejszymi wydarzeniami. Tego wszystkiego było już za dużo.

– Elise... – Zatrzymała się w pół kroku i obróciła twarzą do Josefa. Stał na środku chodnika z wsadzonymi dłońmi w kieszenie; wpatrywał się w nią nieodgadnionym wzrokiem. – Nie będę ci już przeszkadzał. Załatw, co masz załatwić, a potem zadzwoń, żebym wiedział, że u ciebie wszystko w porządku, dobrze?

– Jasne. – Kiwnęła głową. – I przepraszam, że to tak wyszło. Wiesz, że chętnie bym jeszcze została...

– Wiem. Lepiej idź już, bo się spóźnisz.

Nie chciała się z nim rozstawać. Nie teraz, gdy oczy przestały mu błyszczeć i wydał się nagle bardzo zmęczony i jakby zrezygnowany. Wpatrywała się w niego jeszcze kilka sekund, nim oboje w tej samej chwili nie odwrócili się na pięcie i nie poszli w zupełnie przeciwnych kierunkach.

Wciąż nie mogła dojść do siebie po tym, co powiedziała jej Sofia. Nic więcej nie udało jej się z niej wyciągnąć, bo zaraz potem dziewczyna znowu zalała się łzami i rozłączyła, nie mogąc wykrztusić ani słowa.

Serce waliło Elise jak młot.

Kto mógłby być ojcem dziecka? Sofia nie miała chłopaka, nic przynajmniej o tym nie wspominała, bo przecież jedyne, na czym się skupiała, to nauka i przygotowania do wyjazdu na stypendium. Ta rzekoma ciąża – o ile rzeczywiście Sofia w niej była – nie pasowała do dziewczyny, która interesowała się jedynie informatyką.

Sofia mieszkała z Ollem w niewielkim mieszkaniu, w którym Elise jak dotąd była tylko raz, na samym początku studiów. Wpadła do koleżanki na herbatę i przy okazji oddała jej książki, które pożyczyła na wakacje. Potem kontakt zdecydowanie się rozluźnił i tylko pisały ze sobą na Facebooku od czasu do czasu.

Dlatego też Elise zdziwiła się, że do właśnie do niej Sofia zadzwoniła z taką sprawą. Czy miała jednak jakąś inną bliższą jej osobę? No może Marcusa, ale z nim również ostatnio niewiele rozmawiała, jak wynikało z relacji Kerstin. Zresztą informowanie o czymś takim jak ciąża akurat Marcusa samo z siebie wydawało się śmieszne.

Kiedy znalazła się pod odpowiednią klatką, zadzwoniła domofonem i poczekała, aż Sofia otworzy jej drzwi. Bała się spotkania z nią, bo nie wiedziała za bardzo, co powiedzieć. Pocieszać i zachęcać do utrzymania ciąży, pozostać totalnie obiektywną czy proponować usunięcie?

Masz ją wspierać, powtarzała sobie w myślach, wchodząc po schodach na trzecie piętro. Nie oceniać, nie krytykować, tylko wybadać sytuację. I upewnić się, że na pewno jest w tej ciąży, bo z tego, co powiedziała jej przez telefon, sprawa nie była przesądzona.

Ten dzień okazał się nieprawdopodobnie szalony, a dochodziła dopiero piąta po południu.

Sofia otworzyła jej drzwi. Elise aż wzdrygnęła się na jej widok, bo nie spodziewała się, że będzie wyglądać tak źle. Podkrążone oczy i cienie pod powiekami, niezdrowo blada i poszarzała skóra, zapadnięte policzki i czerwony nos, który sugerował, że musiała dużo przepłakać.

A jeszcze wczoraj przecież pisały ze sobą w sprawie Willa i Sofia nawet się nie zająknęła, że podejrzewa być w ciąży.

– Och, jak dobrze, że jesteś – mruknęła zachrypniętym, zmęczonym głosem Sofia, pociągając nosem i przytulając się do Elise. – Już nie wiem, co robić. Wszystko się spieprzyło.

Miłość w OsloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz