Rozdział dziewiętnasty

236 26 65
                                    

Dwa dni przed ślubem nic nie było gotowe.

Elise szukała jakiejkolwiek sukienki po całym Bergen, ale jak na złość nie mogła znaleźć niczego interesującego. Mama niezbyt chętnie pomagała jej w tych poszukiwaniach, sugestywnie milcząc i dezaprobując cały ten szalony pomysł. Kris natomiast miała przyjechać dopiero w piątek wieczorem, a nie była to odpowiednia pora na zakupy.

Wspólny rodzinny obiad, na którym mieli znaleźć się jedynie rodzice Josefa oraz rodzina Elise, a także Kerstin (Marcus nie został zaproszony na ślub, chociaż Elise poinformowała go o swoich planach), odbywał się w restauracji nieopodal kapliczki, ale wciąż nie wybrali wspólnie żadnych dań ani muzyki.

Wszystko stało na głowie.

Co chwila Elise zadawała sobie pytanie, co najlepszego wyprawiali. Im bliżej daty ceremonii, tym większe szaleństwo w tym widziała. Może mama miała rację? Może to zbyt duża odpowiedzialność?

W grę wchodziło coś jeszcze poza głupim papierkiem, na którym Elise i Josef mieli się podpisać, żeby małżeństwo stało się faktem.

Pierwsza wspólna noc.

Nie rozmawiali o tym. Elise nie wiedziała, na czym stoi, a bała się podejmować tego tematu. Czego konkretnie oczekiwał od niej Josef?

O ile potrafiła sobie wyobrazić pocałunki czy inne czułe gesty, o tyle nie była pewna, czy mogłaby wejść z nim w tak intymną strefę. Do tej pory robiła to tylko z Willem i jakoś nie potrafiła sobie wyobrazić, że pozwoliłaby komukolwiek innemu dotykać się w ten sposób.

Założyła na siebie chyba dwudziestą z rzędu sukienkę, błagając w myślach, by pasowała. Miała długie rękawy zakończone koronką, zwężała się w pasie, a potem delikatnie rozszerzała; sięgała do połowy łydki. Elise obejrzała się uważnie w lustrze, dochodząc do wniosku, że była najlepsza z dotychczasowych, ale czy wystarczająco elegancka?

Nie chciała zawieść Josefa. Pragnęła wyglądać dla niego po prostu pięknie, by zapamiętał ten dzień jak najlepiej.

– I jak? – Wychyliła się z przymierzalni; Theresa westchnęła na jej widok.

– Nie wiem, skarbie, wydaje się być zbyt... nonszalancka. Macie może coś bardziej eleganckiego?

Ekspedientka pokiwała głową i już po chwili wróciła z pięcioma nowymi wieszakami.

– Na pewno nie chce pani nic długiego? – upewniła się.

Elise pokręciła głową. Zawsze marzyła o nieco krótszej sukience, ale im dłużej je przymierzała, tym coraz bardziej traciła nadzieję, że znajdzie tę odpowiednią.

Schowała się z powrotem w przymierzalni, od razu zwracając uwagę na wibrujący telefon leżący na pufie. To Josef do niej dzwonił, pewnie chciał się dowiedzieć, jak idą zakupy.

– Halo?

– Czy moja narzeczona ma już wystraczająco piękną sukienkę, która będzie pasowała do jej fenomenalnej urody?

Wywróciła oczami.

– To nie jest zabawne. Siedzę w tym sklepie drugą godzinę i wciąż nic. Moja mama się niecierpliwi, a przecież mieliśmy jeszcze dzisiaj podjechać do restauracji i zamówić w końcu konkretne dania. Potwierdziłeś rezerwację w kapliczce?

– Tak, nawet wyprasowałem garnitur i kupiłem sobie muszkę, która będzie ci pasować do oczu.

Parsknęła śmiechem.

– Nie denerwuj się, Issy. Wszystko będzie dobrze. Dzisiaj dopniemy wszystko na ostatni guzik, nie martw się. To będzie ślub stulecia. Pobijemy nawet ten księcia Williama i księżnej Kate.

Miłość w OsloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz