Rozdział siedemnasty

262 27 74
                                    

– Co my wyprawiamy, Issy? – spytał nieoczekiwanie Josef, przerywając ciszę wypełniającą samochód.

Elise zacisnęła mocniej dłonie na kierownicy i zerknęła na niego z ukosa. Wciąż nie czuła się zbyt pewnie za kółkiem, a sprawy nie ułatwiał fakt, że prowadziła samochód Josefa. Chłopak jednak zmęczył się kierowaniem i po dwóch godzinach drogi z Bergen do Sandefjord postanowili zamienić się miejscami.

– Mówiłam ci, żebyś mnie nie rozpraszał.

– Musimy kiedyś o tym porozmawiać.

Wzięła głęboki wdech i wróciła myślami do swoich wątpliwej jakości oświadczyn trzy dni temu.

Josef odpowiedział dopiero po dobrej godzinie, gdy leżeli w plątaninie koców, mocno trzymając się za ręce. Elise przytulała się do niego, płacząc w koszulkę i wodząc palcem po zarysie portu naczyniowego, próbując jakoś zrozumieć, co miało się wydarzyć w najbliższej przyszłości.

– Zgoda. – Drgnęła, słysząc zachrypnięty głos Josefa. – Weźmiemy ślub. Jesteś tego absolutnie pewna?

Wtedy kiwnęła głową, teraz zastanawiała się, w co w ogóle się wpakowali.

– Co chcesz wiedzieć? Mamy już wybraną datę, zarezerwowaliśmy kaplicę i już znaleźliśmy urzędnika. Za dwa tygodnie będziemy się z tego śmiać.

– Jestem ciekawy, co powiedzą na to twoi rodzice. Będą mieli powtórkę z rozrywki. Najpierw Aaron, teraz ty. O ile zakład, że pomyślą, że jesteś w ciąży?

– Spokojnie, zajmę się tym.

Od razu wróciła myślami do przedwczorajszej rozmowy z rodzicami Josefa. Nie przypuszczała, że pozna ich w tak pokręconych okolicznościach.

Gdy drzwi im otworzyła jego mama, Agnes, Elise od razu zwróciła uwagę na piękne szare oczy, łabędzią szyję i farbowane blond włosy. Kobieta wyglądała na żywcem wyjętą z amerykańskich czasopism dla kobiet z lat sześćdziesiątych – miała na sobie kwiecistą sukienkę z długim rękawem i fartuszek zawiązany w pasie. Od razu uśmiechnęła się na ich widok i zaprosiła na czekoladowe ciasteczka, które właśnie wyciągnęła z pieca.

Ojciec Josefa, Ivan, nie wyglądał już tak przyjaźnie jak żona. Był niemal tak wysoki i kościsty jak syn, na nosie miał kwadratowe okulary, a na głowie zostało mu już niewiele siwych włosów. Uścisnął mocno dłoń Elise i uważnie się jej przyglądał, a wzrok miał równie przeszywający jak Josef.

Postanowili zacząć od dobrej wiadomości.

– Mamo, tato, przedstawiam wam moją narzeczoną, Elise. Chcemy się pobrać w tym miesiącu.

Agnes zbladła, a Ivan poczerwieniał. Elise w normalnych warunkach pewnie parsknęłaby śmiechem i krzyknęła „Prima aprilis!", ale tym razem nie żartowali.

Gdy otrząsnęli się z szoku, pogratulowali im, ściskając mocno, jednak od razu posypały się pytania, skąd ten pośpiech.

I wtedy przyszło najgorsze.

Elise zacisnęła mocniej dłonie na kierownicy, aż zbielały jej kłykcie. Starała się skupić na drodze, bo mimo że śnieg zdążył stopnieć i panowały dobre warunki do jazdy, to jakoś nie czuła się zbyt pewnie. Wciąż widziała łzy w oczach Agnes i słyszała jej głośny, rozpaczliwy szloch. Nie umiała wymazać z pamięci rezygnacji i zdruzgotania na twarzy Ivana, który już tego dnia nie odezwał się ani słowem.

Dopiero następnego dnia Ivan przy śniadaniu nieoczekiwanie uścisnął dłoń Elise.

– Dziękuję, że robisz to dla Josefa – powiedział, uśmiechając się ciepło. – Zadbamy o to, byście mieli piękny ślub.

Miłość w OsloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz