Idę uliczkami Los Angeles, pogrążając się w zadumie.
Wędruję między ciemnymi uliczkami lub takimi, gdzie tylko ledwo dosięga światło ulicznych latarni. Momentalnie czuję niewyobrażalny chłód i w tamtym momencie żałuję, że nie ubrałam się cieplej.
Pocieram ręce i po raz kolejny kopię kamyczek, próbując oczyścić myśli. Słońce, które już dawno schowało się za horyzontem, właśnie się zza niego wyłania, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że to już dzisiaj. Nadszedł dzień w którym pakuję walizki i wyjeżdżam, zostawiając swoje problemy daleko za sobą.
O Los Angeles mówi się jako o mieście aniołów, chociaż to największa bujda jaką słyszałam.
Związuję włosy w niedbałego koka i wstaję z ceglanego murka, na którym spędziłam ostatnie dziesięć minut, rozmyślając o mojej niedalekiej przyszłości w Toronto.
Po raz ostatni patrzę na ogromny napis Hollywood, cicho prychając.To miasto rozczarowań, nie aniołów.
Otwieram drzwi i starając się ograniczyć szmery do minimum, wchodzę do domu. Zdejmuję buty i wchodzę po schodach na piętro, gdzie znajduje, a raczej gdzie znajdował się mój pokój. I tak dzisiaj opuszczam ten dom, więc nie ma to dla mnie większej różnicy.
Patrzę na czarną walizkę w kącie pokoju i po chwili dołączam do niej następną. Reszta rzeczy została zabrana przez firmę przeprowadzkową kilka dni temu i cieszę się, że nie będę musiała dźwigać więcej.
Czuję zmęczenie, co mnie nie dziwi, w końcu nie spałam całą noc, błąkając się po mieście.
Zabieram z łóżka przygotowany zestaw ubrań na zmianę i kieruję się do łazienki. Odkręcam ciepłą wodę i staję przed lustrem, patrząc na swoje odbicie. Pogrążone oczy, będące skutkiem braku snu, zaczerwienione usta i rozczorchrane włosy. Zdejmuję gumkę i rozczesuję włosy palcami, próbując doprowadzić je do porządku. Staję nago pod strumieniem wody, próbując zebrać myśli. Myję włosy ukochanym szamponem o zapachu truskawki i nacieram ciało waniliowym żelem pod prysznic.
Staram się zrelaksować, jednak średnio mi to wychodzi. Przez moje myśli przewijają się wszystkie złe momenty jakich doświadczyłam w LA.
Na początku było cudownie, idąc do nowej szkoły zyskałam szacunek uczniów, przyjaciół i wymarzonego chłopaka. Wtedy twierdziłam, że życie w końcu dało mi szczęście. Jednak wszystko co uważałam za najlepsze, okazało się tylko złudną wizją szczęścia. Jednego wieczoru cały mój świat się zawalił. Najlepsza przyjaciółka okazała się fałszywą suką, chłopak zdradzał mnie z kim popadnie, a w szkole stałam się obiektem plotek i drwin.
Na szczęście zawsze miałam twardą dupę i pomimo kilku ataków paniki nie dałam się zgnębić. Dotrwałam do końca roku szkolnego, zdając klasę z zaskakująco wysoką średnią. Gdy rodzice oznajmili mi, że się przeprowadzamy, odczułam ulgę. Nie byłam pewna czy mogłabym przetrwać kolejny rok w szkole pełnej suk i zdrajców.
I chociaż przerażała mnie wizja wyjazdu z miejsca w którym spędziłam kilka lat swojego życia, cieszyłam się, że będę mogła zacząć od nowa w zupełnie nowym towarzystwie.Został już tylko tydzień wakacji, które całkowicie poświęciłam na odpoczynek. Prawie nie wychodziłam z domu, zaszyłam się w swoim pokoju, śpiąc do dwunastej i oglądając seriale. Zostałam w domu nawet kiedy miałam okazję jechać do dziadków do Portugalii. Wiedziałam, że nie daliby mi żyć, widząc mój stan psychiczny. Kochałam ich, ale wolałam w te wakacje odpocząć od życia i odciąć się od ludzi jak najbardziej to możliwe.
Owinęłam się puchatym ręcznikiem, a włosy zwinęłam w turban. Dokładnie wytarłam ciało i włożyłam wcześniej przygotowany zestaw składający się z czystej bielizny, jeansowych szortów i koszulki z logiem mojego ukochanego zespołu - Guns 'N roses. Wysuszyłam włosy i związałam je w wysokiego kucyka na czubku głowy, wiedząc, że gdybym je rozpuściła, definitywnie by mi przeszkadzały. Były w kolorze ciemnego brązu i sięgały za żebra. Mimo tego, że były bardzo podatne na wilgoć i często się puszyły, kochałam je i nie zamierzałam ścinać, chociaż często mi przeszkadzały.
Nałożyłam na twarz krem nawilżający, postanawiając zrezygnować z makijażu. Nie nakładałam go przez całe wakacje i mojej cerze ewidentnie to odpowiadało.Wyszłam z łazienki i wpakowałam ostatnie rzeczy do walizki. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 5.15. Byłam pewna, że moi rodzice już wstali, ponieważ za niecałe dwie godziny mieliśmy samolot, a musieliśmy wyjechać wcześniej, chcąc sprawnie przejść przez odprawę i się nie spóźnić.
Wzięłam obie walizki w ręce i ostrożnie zeszłam po schodach, próbując z nich nie spaść.
Mama krzątała się po sypialni i dopakowywała ostatnie rzeczy, podśpiewując pod nosem jeden z jej ulubionych utworów Celine Dion. Uśmiechnęłam się, widząc, jak bardzo ekscytuje się przeprowadzką.- Sky - spogląda na mnie, uśmiechając się od ucha do ucha - Właśnie miałam Cię budzić skarbie - przytula mnie, po czym schyla się, podnosząc z podłogi swoją koszulkę do jogi.
- Cześć mamo - posyłam jej lekki uśmiech, opierając się o ścianę - Potrzebujesz pomocy?
- Nie, dziękuję kochanie, już kończę - oznajmia, dopinając jedną z walizek.
- A gdzie tata?
- Jest w łazience, ale powinien za chwilę wyjść - zapina drugą walizkę i posyła mi pokrzepiający uśmiech.
Mama doskonale wie o mojej sytuacji w szkole. Mamy ze sobą bardzo dobry kontakt i wiem, że mogę powiedzieć jej o wszystkim, ponieważ zawsze mnie zrozumie i będzie mnie wspierać w moich decyzjach.
- Hej, Sky - usłyszałam przyjemny głos taty, który po chwili pocałował mnie w policzek - I co moje panie? Zaczynamy nowe życie.
xxx
Wracam z czymś nowym, mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu i zostaniecie tutaj na dłużej 😊
następny rozdział planuje dodać w sobotę, wyczekujcie ❤luvmyshawnmendes x
![](https://img.wattpad.com/cover/181728580-288-k241927.jpg)
CZYTASZ
rewrite the stars | sm
FanfictionWiesz, że Cię chcę. To nie jest tajemnica, którą próbuję ukryć. Więc zmieńmy nasze gwiazdy, bo to ty jesteś moim przeznaczeniem.