4

3.3K 132 33
                                    

Krzywię się, gdy blondyn po raz czwarty podchodzi do próby rysowania idealnej kreski na mojej powiece. Boję się, że stracę oko, jednak daję chłopakowi pełną swobodę i staram się nie narzekać przy każdej nieudolnej próbie.
Leo okazał się być mistrzem makijażu i moim osobistym James'em Charls'em. Gdy pokazał mi swoje prace, byłam zachwycona. Jak się okazało, blondyn preferował przyjaźń z dziewczynami i to dzięki nim poznał i zgłębił techniki makijażu. Często ćwiczył swoje zdolności na młodszych braciach, którzy łatwo dawali przekupić się wizją nowej zabawki. Nie mogłam powstrzymać śmiechu, widząc ich młodzieńcze twarze umalowane toną podkładu i oczy na których połyskiwały brokatowe cienie do powiek.

- Przestań się chichrać, Skyler - warknął chłopak - Za chwilę wsadzę Ci ten eyeliner do oka - zagroził.

- Już, w porządku - zachichotałam po raz ostatni i uniosłam ręce do góry w geście obronnym.

Z jednej strony cieszyłam się, że idę na imprezę z Leo. Miałam możliwość w końcu wyjść do ludzi, po ponad miesiącu ukrywania się we własnej sypialni. Jednak ta wizja również mnie przerażała. Co, jeśli znajomi Leo mnie nie polubią? Nie chciałam zawierać przyjaźni na siłę.

Leo, jak się okazało wybrał mi czarną, dopasowaną sukienkę ze złotymi elementami. Nie przypominałam sobie, żebym kiedykolwiek ją kupowała, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że to sprawka mojej mamy, która wręcz uwielbiała mnie stroić. Chłopak dobrał do tego złotą biżuterię i postanowił zrobić mi makijaż, składający się z czarnego cienia, kreski na powiece i bordowej szminki.

Zanim skończył mój makijaż, udaliśmy się do domu naprzeciwko, aby wybrać ubrania dla niego. Leo stwierdził, że stawiamy na czerń i złoto, a ja wybrałam mu czarne joggery i koszulkę z ACDC. Byłam wniebowzięta, mogąc wybrać mu kolczyk, bo jak się okazało, blondyn miał dziurkę w prawym uchu. Z przekąsem stwierdziłam, że chłopak ma jakieś dwa razy więcej ubrań ode mnie. Od razu można było zauważyć, że blondyn kocha modę i jest na czasie z obowiązującymi trendami.

- Poznasz moich znajomych! - ekscytował się - Jestem pewny, że Chris i Brooklyn Cię polubią, a Victoria dosłownie Cię pokocha - posyła mi rozmarzone spojrzenie, wkładając na stopy czarne Jordany - Ta mała zdzira non stop narzeka, że potrzebuje przyjaciółki, więc w końcu będzie ją miała - klaska w dłonie i wychodzi z domu, żegnając się z Michael'em i Giorgio, grającymi w fifę na kanapie w salonie.

Ponownie idziemy do mojego domu, ponieważ Leo jest już gotowy, a ja muszę się przebrać. Jest kilka minut po dwudziestej, a impreza oficjalnie zaczyna się o dwudziestej pierwszej. Na zewnątrz nadal jest jasno, a pogoda jest zaskakująco przyjemna, jak na koniec sierpnia w Toronto.

Przebieram się w wybraną przez blondyna sukienkę i stwierdzam, że wcale nie jest taka zła. Dobrze leży i chociaż jest lekko przykrótka, zasłania pośladki i sięga do połowy ud. Zakładam biżuterię z małą pomocą Leo, a na stopy wkładam czarne sandałki na słupku. Są to jedne z wygodniejszych butów jakie posiadam, ale na wszelki wypadek wrzucam do torby czarne balerinki.

Jedziemy samochodem, ponieważ blondyn zastrzega się, że nie będzie pił. Po drodze oczywiście występujemy do McDonald's, a chłopak zamawia nam duże frytki i waniliowe skahe'i, ponieważ jak się okazuje, tak samo jak ja nie je mięsa.

Kiedy dojeżdżamy na miejsce nie staram się nawet ukryć swojego zdziwienia. Samochody stoją po obu stronach ulicy już dobre kilkadziesiąt metrów przed domem gospodarza. Ku mojemu zaskoczeniu, Leo parkuje w garażu Chris'a. Wzrusza ramionami i oznajmia, że to jego stałe miejsce.

Idąc w kierunku domu napotykam na swojej drodze kilka ciekawskich spojrzeń. Ludzi jest mnóstwo. Jak się okazuje, impreza oficjalnie odbywa się w ogrodzie, ale większość społeczności ma gdzieś zasady i na luzie wchodzi do pięknej, bogato wyglądającej willi.

Blondyn szturcha mnie i wskazuje na grupkę nastolatków, stojących przy prowizorycznym barze. Widzę pośród nich dwóch brunetów, którzy są odwróceni tyłem i wysoką blondynkę z włosami do ramion. Kierujemy się w ich kierunku, a Leo nie przestaje trzymać mojej dłoni.

- Yooo ziomki - odzywa się, a bruneci gwałtownie się obracają. Widzę po oczach, że obaj już sporo wypili.

- Leonadrooo - witają go, przebijając piątkę - A co to za piękną panią przeprowadziłeś? - wzrok całej trójki pada na mnie, a ja zaczynam czuć się nie komfortowo. Nie lubię być w centrum uwagi.

- Właśnie, poznajcie Sky - uśmiecha się szeroko - Jest moją nową sąsiadką z naprzeciwka i jest zajebista, więc jeżeli nie macie nic przeciwko, dołączy do naszej paczki - oznajmia chłopak, puszczając moją dłoń.

- Oczywiście, że nie mamy nic przeciwko - odzywa się jeden z brunetów - Potrzebujemy więcej pięknych kobiet w naszym składzie - chichocze i puszcza oczko do uśmiechniętej blondynki.

- Więc poznaj moich znajomych Sky - mówi Leo. - Ta śliczna blondyneczka to Victoria, a Ci idioci to kolejno Christopher i Brooklyn - oznajmia, czochrając jednego z nich po włosach.

- Miło mi was poznać - uśmiecham się i wyciągam rękę w stronę Brooklyn'a, który ku mojemu zaskoczeniu, ignoruje moją dłoń i mocno mnie przytula. To samo robi Christopher i Victoria, która również wydaje się mnie lubić.

- Macie ochotę na drinka kochane? - pyta blondyn patrząc na mnie i Victorię. Blondynka uśmiecha się i kiwa głową, a ja również idę w jej ślady.

Reszta wieczoru mija mi w bardzo przyjemnym towarzystwie. Spędzam dużo czasu na rozmowie z Victorią z którą jak się okazuje wiele mnie łączy. Poznaję wielu ludzi z mojej nowej szkoły i świetnie się bawię, tańcząc z przyjaciółmi Leo i randomowymi znajomymi blondyna.

Po raz pierwszy od długiego czasu czuję się dobrze w towarzystwie większej liczby osób i myślę, że podjęłam dobrą decyzję, zgadzając się na przeprowadzkę.

xxx

ależ wy musicie mnie kochać...

luvmyshawnmendes x

rewrite the stars | sm Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz