17

2.2K 95 23
                                    


lights on

- Żartujesz? - spytałam patrząc mu prosto w oczy i uśmiechnęłam się wiedząc jego dumne spojrzenie.

- Jestem dobry? - spytał, przegryzając wargę i posyłając mi bystre spojrzenie.

- Jesteś - pokiwałam głową, rozglądając się dookoła. Byliśmy na parkingu przed naszą szkołą i właśnie oficjalnie zamierzaliśmy się do niej włamać, aby móc obejrzeć film w sali gimnastycznej, gdzie prawdopodobnie wszytko było już przygotowane. Westchnęłam, czując jak moje serce przyśpiesza.

- Nie boisz się, że nas złapią? - spytałam, lekko się wzdrygając.

- Nie - brunet wzruszył ramionami. - Wszyscy ochroniarze mają dzisiaj wolne, osobiście tego dopilnowałem - puszcza mi oczko i łapie moją dłoń. - A jeżeli jednak by nas złapali, będziemy biec. Znam mnóstwo skrótów i wyjść awaryjnych.

- Nie sądzę, że mam odpowiedni strój do biegania - skrzywiłam się, patrząc na moje ubłocone już szpilki. Wiązania zaczęły już się rozwiązywać i lekko plątały mi się nogi.

- Od tego moja droga jestem ja - uśmiecha się brunet dumnie wskazując siebie kciukiem. - Uwielbiam ratować księżniczki z opresji - puścił mi oczko i pociągnął mnie za rękę do przodu. Chwilę później byliśmy już za szkołą tuż przy ulokowanym w piwnicy kantorkiem. Okno było prawie niezauważalnie uchylone. Brunet pchnął je do przodu, po czym otworzyło się skrzypiąc.
Brunet pokazał ręką otwarte okno i uniósł do góry kciuk, puszczając moją rękę.

- Jeżeli dostanę zawału jeszcze przed filmem, osobiście Cię ukatrupię - oznajmiłam, próbując brzmieć groźnie. Na moje słowa brunet uniósł lekko kącik ust i pospieszył mnie gestem dłoni. Pochyliłam się nad oknem by chwilę później usiąść na parapecie i jak najciszej się da zeskoczyć na posadzkę. Nie okazało się to jednak takie łatwe, ponieważ chcąc ochronić głowę przed uderzeniem w ścianę, otarłam sobie ramię i łokieć. Stanęłam bezpiecznie przy wózku z piłkami do siatkówki, aby nie przeszkadzać brunetowi w przeciśnięciu się przez niezwykle wąskie okno. Syknęłam, widząc w bolącym miejscu krwawiące otarcia.

- Sky, mój Boże - brunet gwałtownie podszedł bliżej i złapał mnie za rękę, aby obejrzeć obrażenia. - Mocno Cię boli? - spytał troskliwie.

- Nie, to tylko lekkie otarcia - uśmiechnęłam się lekko, próbując uświadomić mu, że wszystko jest w absolutnym porządku. - Naprawdę nic mi nie jest - oznajmiłam, widząc jego niepewną minę.

- Gabinet pielęgniarki nigdy nie jest zamykany - powiedział brunet, jakby do siebie. - Wkradniemy się tam, zdezynfekujemy rany i nakleimy plasterki, okey? - spytał chłopak, a ja nie chcąc ponownie kłócić się, mówiąc, że nic mi nie jest tylko pokiwałam głową.

Brunet ponownie chwycił mnie za rękę, prowadząc w stronę gabinetu pielęgniarki.
Sama kobieta przebywała tam stosunkowo rzadko, dosłownie dwie godziny dziennie. Przynajmniej tak wywnioskowałam z marudnego bełkotu Leo, kiedy pewnego dnia na treningu rozciął sobie kolano. Pani Smith jak zwykle nie było, ale pomocą posłużył nie kto inny jak sam Cody Thompson; nieziemsko przystojny obiekt westchnień blondyna. Z opowieści chłopaka wynikało, że gdy Cody zobaczył to potworne rozcięcie postanowił odprowadzić kulejącego (a raczej udającego) Leo, a kiedy okazało się, że pani Smith postanowiła jak zwykle skrócić swoją zmianę, chłopak osobiście zajął się raną, starannie ją dezynfekując i oznajmiając, że wystarczy tylko plaster, żadnego zszywania (blondyn w tamtej chwili odetchnął z ulgą, bo czego jak czego, ale igieł bał się niesamowicie, a skompromitowanie się przed chłopakiem jego snów nie wchodziło w grę).

Usiadłam na materacu i przyglądałam się brunetowi, który świecąc latarką, z uwagą przyglądał się etykietkom specyfików, próbując odnaleźć wodę utlenioną. Gdy w końcu mu się udało, uśmiechnął się zwycięsko, a ja widząc, jak bardzo jest z siebie dumny wyciągnęłam rękę by przybić mu piątkę. Chłopak staranie oczyścił moją ranę. Robił to bardzo wolno i delikatnie. Wiedziałam, że nie chciał sprawić mi bólu. Kiedy skończył lekko podmuchał zranione miejsca, co jeszcze bardziej mnie rozczuliło i spowodowało, że na mojej skórze niekontrolowanie pojawiała się gęsia skórka. Nawet najzwyczajniejszy gest bruneta na mnie działał. Chłopak lekko uśmiechnął się pod nosem i odwrócił się, podchodząc do biurka pielęgniarki. Otworzył ostatnią szufladę i wyjął z niej kilkanaście plastrów w różnych rozmiarach, by dopasować je do moich otarć. Uśmiechnęłam się, widząc jak precyzyjnie odkleja folię i uważnie przykleja plaster, a potem następny.

- Dziękuję - szepnęłam, kiedy brunet ustawił się bliżej, przyklejając plaster na otarte ramię. Posłał mi przyjemny uśmiech i chwycił za biodra, pomagając zejść z materaca ( chociaż wiedział, że równie dobrze mogłam zejść sama). Ponownie chwycił moją dłoń, a chwilę później znajdowaliśmy się już na sali gimnastycznej. Rozejrzałam się, widząc przyczepiony na drabinkach biały materiał. Przy trybunach stał odtwarzać, zapewne pożyczony z sali historycznej, gdzie już na początku roku zajmowaliśmy się tylko i wyłącznie oglądaniem nudnych filmów i prezentowaniem projektów multimedialnych.

- Wow - szepnęłam, spoglądając na bruneta - To niesamowite - oznajmiłam, po raz kolejny patrząc na ułożony niedaleko płótna stos poduszek i koców.

To zdecydowanie była najlepsza i najbardziej romantyczna randka w moim życiu. Najpierw altanka na środku jeziora, a teraz film w szkole.

- Tak jakby żartowałem z tym horrorem - brunet podrapał się po głowie, unosząc lekko kącik ust. - Mamy Netflix'a, wybierz co chcesz Sky - uśmiechnął się i pokazał gestem ręki na stojący obok odtwarzacza laptop.

- To zdecydowanie najlepsza randka w życiu - skwitowałam, widząc napisy końcowe oglądanego przez Nas filmu. Cały seans przesiedzieliśmy, układając się na stosie poduszek i podjadając popcorn. Nawet nie skupiałam się na filmie, ponieważ moją uwagę cały czas rozpraszał przystojny brunet o bystrym spojrzeniu.

- Mam nadzieję, że to nie nasza ostatnia randka - powiedział w nadzieją w głosie - Jest jeszcze mnóstwo miejsc, które chciałbym Ci pokazać - oznajmił, a na moją twarz wpłynął szeroki uśmiech.

- Z przyjemnością pójdę z tobą na drugą randkę, Shawn'ie Mendes'ie - powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy.

- Cieszę się Sky - brunet odwzajemnił mój uśmiech, a gdy zaczął powoli się przybliżać, nie wytrzymałam i gwałtownie pocałowałam jego miękkie usta. - Co ty ze mną robisz, dziewczyno - wymruczał brunet pomiędzy pocałunkami.


xxx

Nie ma żadnych komentarzy i mi smutno :(

luvmyshawnmendes x ❤️

rewrite the stars | sm Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz