Głęboko westchnęłam, siląc się na kolejny fałszywy uśmiech. Mogłabym śmiało rzec, że ostatnimi czasy doszłam w tej dziedzinie do perfekcji.
Pomimo tego, że od rozpoczęcia mojego fałszywego związku z Aiden'em minął już ponad tydzień, nadal nie byłam w stanie uśmiechnąć się przy nim szczerze. Zupełnie nic się nie zmieniło. Od ósmej do piętnastej udawałam szczęśliwą, tylko po to, aby następnie zaszyć się w swoim pokoju i spędzić tam resztę dnia.Tak było również dzisiaj. Wróciłam ze szkoły, po czym od razu rzuciłam się na łóżko, nakrywając kołdrą po sam czubek nosa. Słyszałam dzwonek mojego telefonu, który od razu po przyjściu rzuciłam na biurko, ale nie miałam siły się podnieść.
- Powinnam była go wyłączyć - stwierdziłam, jednak nie zamierzałam podnosić się z wygodnej pozycji w jakiej udało mi się ułożyć. Obecnie chciałam tylko spać. Obecność Aiden'a wysysała, że mnie ostatnie resztki życia. Nie miałam siły na nic, codziennie rano wstawałam z łóżka przez siłę, próbując psychicznie przygotować się na kolejny dzień życia w kłamstwie.
Mój telefon zaczął dzwonić ponownie, co również zignorowałam, jednak zaczęło zastanawiać mnie czego może chcieć ten ktoś, ponieważ usilnie próbuje dodzwonić się od dobrych kilku minut.
Przez myśl przeszło mi, że może to być Brooklyn, ale nie miałam co do tego pewności. Brunet przez cały tydzień bombardował mnie SMS'ami oraz zaczepiał w szkole, najwyraźniej próbując trafić na moment w którym bylibyśmy sam na sam, aby móc porozmawiać o zaistniałej sytuacji, jednak nie wydawało się aby taki moment miał nastąpić.
Aiden nie odstępował mnie na krok. Dosłownie. Miałam z nim trzy czwarte swoich lekcji plus każdą dłuższą przerwę spędzałam w jego towarzystwie. Nie było więc możliwości, aby mógł ze mną porozmawiać.Warknęłam, słysząc dźwięk dzwonka po raz kolejny. Powoli w stałam z łóżka, o mało co z niego nie spadając. Moje nogi nadal plątały się w kołdrze, ale zignorowałam to, ciągnąc ją za sobą aż do biurka.
Przewróciłam oczami widząc na ekranie wdzięczną nazwę ‚chuj'. Prychnęłam pod nosem wiedząc, że gdyby Aiden dowiedział się w jaki sposób mam zapisany jego numer, zapewne niesamowicie by się wkurzył.
- Czego chcesz? - spytałam, nie siląc się na uprzejmości. - Muszę znosić cię przez cały dzień w szkole i musisz zatruwać mi życie jeszcze po jej skończeniu?
- Owszem, skarbie - oznajmił szorstko. - Stoję pod twoim domem, lepiej otwórz mi drzwi, bo może zrobić się nieprzyjemnie.
- Co ty tu do chuja robisz!? - warknęłam, próbując wyswobodzić nogi które zaplątały się w kołdrze. - Chyba sobie kurwa żartujesz.
- Rusz się, bo możesz tego pożałować - syknął brunet, po czym jak gdyby nigdy nic, rozłączył się.
Przewróciłam oczami, po czym rzucając telefon na łóżko wyszłam z pokoju.
Byłam przerażona. Jeszcze nie zdażyło się żebym musiała spędzać z Aiden'em czas sam na sam. Bałam się jego i tego co może chodzić mu po głowie.
- Mogłam się domyślić - stwierdziłam, widząc bruneta, trzymającego w dłoniach bukiet czerwonych róż oraz pizzę. Posłał mi szyderczy uśmiech.
- Jak za starych dobrych czasów, prawda? - stwierdził, posyłając mi łobuzerski uśmiech.
Jeszcze za czasów naszego związku, taka scena była dla mnie normalnością.
Po każdej kłótni Aiden przychodził do mojego domu przynosząc ze sobą właśnie pizzę oraz kwiaty i nie ważne jak bardzo byłam na niego zła, nie mogłam mu nie wybaczyć. W końcu tak się starał.
Byłam tak bardzo zaślepiona jego osobą, że nie zauważyłam w tym pewnej prawidłowości, którą dostrzegałam teraz.
Aiden przepraszał, błagał na kolanach, ale się nie zmieniał. Obiecywał, ale to było ponad jego siły.- To dla ciebie, skarbie - szepnął tuż przy moim uchu, wręczając mi bukiet. Gestem dłoni zaprosiłam go do środka.
- Dziękuję - posłałam mu delikatny uśmiech. - Pamiętaj tylko, że obecnie to już nie ma znaczenia. Pizzę mogę zamówić sobie sama, a pieprzone kwiaty można zanosić nawet na groby.
- Wow, jestem pod wrażeniem tego, jak bardzo zrobiłaś się wyszczekana przez ten rok - cmoknął, unosząc brew - Cóż, kiedyś działało bardzo dobrze, pamiętasz? - spytał, podchodząc bliżej mnie - Zdarzało się nawet, że prosiłaś mnie o więcej, prawda? Lub klęczałaś przede mną, pragnąc pięknie mi podziękować.
- Zamknij się, Aiden - warknęłam, odpychając go od siebie - Jesteś obrzydliwy.
- Wtedy tak nie uważałaś - skwitował, siadając na kanapie. - Gdzie masz pilot? Włączę jakiś film.
Spojrzałam na niego ze wściekłością, po czym rzuciłam mu pilot i nie zważając na to, że trafił w sam czubek jego głowy, skierowałam się do kuchni, chcąc wstawić kwiaty do wazonu.
skarby, akcja niedługo się rozwiąże, i promise, wyczekujcie ☺️
lubmyshawnmendes x
CZYTASZ
rewrite the stars | sm
FanfictionWiesz, że Cię chcę. To nie jest tajemnica, którą próbuję ukryć. Więc zmieńmy nasze gwiazdy, bo to ty jesteś moim przeznaczeniem.