32

1.3K 55 26
                                    



Zapamiętałam Aiden'a jako pedantycznego perfekcjonistę, przywiązującego ogromną wagę do porządku. Brunet nienawidził bałaganu, uwielbiał gdy wszytko znajdowało się na swoim miejscu. Wiedziałam, że myśli tak o przedmiotach, ale nie, że o ludziach.

Nie zdziwiłam się słysząc pod domem klakson dokładnie czterdzieści pięć minut później.

Prychnęłam pod nosem, zdając sobie sprawę, że aktualnie na własne życzenie toruję sobie drogę do piekła.

Miałam na sobie biały, satynowy top, czarne eleganckie spodnie do kostek oraz tego samego koloru marynarkę. Właśnie tak zrozumiałam znaczenie słów ,coś ładnego' według Aiden'a.
Brunet ubierał tylko i wyłącznie stonowane kolory. W jego szafie dominowała biel i czerń z gdzieniegdzie przeplatającą je szarością i brązem.
Byłam zachwycona jego stylem, ubierał się kunsztownie i elegancko, niezależnie od okazji. Uwielbiał chodzić w swoim szytym na miarę garniturze od Armaniego, dopasowując do niego czarne mokasyny.
Często wspólnie chodziliśmy na wystawne bankiety, organizowane przez znajomych jego rodziców lub samych państwa Smith. Miałam więc okazję widywać go w garniturze bardzo często, jednak za każdym razem ten widok zachwycał mnie tak bardzo, że przez cały wieczór moje oczy z wyraźną miłością były wpatrzone w jego osobę.

Wyszłam na zewnątrz, uprzednio wkładając na stopy czarne botki, oraz szczelnie opatulając się beżowym płaszczem.

Brunet opierał się o karoserię auta, wykrzywiając twarz w zawadiackim uśmieszku. Delikatnie westchnęłam, kierując się w jego stronę.

- Cześć, kochanie - przywitał się, gdy byłam już wystarczająco blisko. Uniósł dłoń, próbując dotknąć kciukiem mojego policzka, jednak skutecznie mu to uniemożliwiłam, cofając się o krok. Zauważyłam, jak brunet zaciska zęby, ale zignorowałam to, wsiadając do auta, którego drzwi uprzednio otworzył mi chłopak.

Tak dawno nie siedziałam na tym miejscu.

I obecnie wcale nie chciałam na nim siedzieć.

Kojarzyło mi się z piękną przyszłością, kiedy jeszcze wszytko było cudownie. Czas, gdy kochałam Aiden'a bez opamiętania, nie myśląc o niczym poza nim przez całą dobę. O jego cudownych oczach, miękkich włosach w których uwielbiałam zatapiać palce podczas pocałunku i jego delikatnych, pełnych ustach na swoim ciele.

Nadal używał tych samych perfum. Allure Homme od Chanel. Prezent ode mnie na nasze pierwsze wspólnie spędzone święta.

Niezauważalnie przełknęłam ślinę, czując, jak brunet wychyla się w moim kierunku, aby zapiąć mój pas bezpieczeństwa. Mój ciepły oddech odznaczał się na jego szyi, powodując gęsią skórkę.

- Muszę dbać o twoje bezpieczeństwo, skarbie - oznajmił, widząc moją zdezorientowaną minę. Chwilę później ponownie pochylił się w moją stronę, sięgając tym razem do schowka z płytami. Otworzył go, z dumą pokazując swoją kolekcję.

- Przybyło ich kilka - stwierdziłam, przyglądając się poszczególnym tytułom.

- Oczywiście - pokiwał głową. - Jak widzisz, znajdzie się coś dla ciebie - oznajmia, wskazując na najnowszą płytę Charlie'go Puth'a. - Kupiłem ją specjalnie dla ciebie - posyła mi delikatny uśmiech, po czym odwracając wzrok, odpala silnik.

Ostrożnie wyjmuję płytę z opakowania, po czym dokładnie przeglądam ułożenie piosenek, aby wybrać swoją ulubioną. Łudzę się, że gdy z głośników będzie leciała muzyka, uda mi się uniknąć rozmowy z brunetem. Jednak wręcz przeciwnie, on non stop mnie zagaduje, sprawiając, że mam ochotę po prostu wyskoczyć z auta.

Brunet w drodze do szkoły zatrzymuje się w Starbucksie i zamawia nam napoje, nawet nie pytając, na co mam ochotę. Nie pyta, ponieważ wie co lubię. Waniliowe frappucino z mlekiem migdałowym. Dla siebie zamawia standardowo czarną kawę.

Pije ją odkąd pamiętam. Robiłam ją tyle razy, że znam przepis na pamięć. Trzy łyżeczki jego ulubionej kawy i łyżeczka cukru.

- Proszę - mówi brunet, wyręczając mi ciepły kubek. Przez moment lego ciepłe dłonie dotykają moich lodowatych, a całe moje ciało przechodzi dreszcz. - Masz lodowate ręce. Mogłaś powiedzieć, że ci zimno, przecież podkręcę ogrzewanie.

Nie odzywam się już do końca drogi, a brunet wydaje się to akceptować. Próbuję ułożyć w głowie ewentualny scenariusz rozmowy z Shawn'em, jednak zupełnie nic nie przychodzi mi do głowy. Nie mam pojęcia w jaki sposób mogłabym wytłumaczyć mu tą sytuację.

Gdy brunet gasi silnik, parkując pod szkołą, wiem, że to już koniec. Już nic nie jestem w stanie zrobić. Jedyne, co mogę, to poddać się jego oczekiwaniom i udawać, że jestem szczęśliwa, unikając Shawn'a, Leo, Victorii i chłopców, a szczególnie Brooklyn'a.

Brunet odpina mój pas, po czym wychodzi z auta, aby chwilę później otworzyć mi drzwi od strony pasażera. Delikatnie pociąga moją dłoń, widząc, że wcale nie mam ochoty wyjść.

- Pamiętaj, o jak wielką cenę grasz, skarbie - szepcze mi do ucha, gdy stoję już obok niego. Łapie moją dłoń i unosi do góry, całując jej wierzch - Uśmiechnij się - oznajmia, gdy kierujemy się w stronę głównego wejścia.

I już wtedy wiem, że mój plan ignorowania znajomych nie ma żadnej racji bytu. Przy drzwiach stoi Brooklyn, nonszalancko opierając się o futrynę. Pomiędzy palcami trzyma tlącego się papierosa i zauważam, że jest pochłonięty rozmową z wysoką blondynką. Jednak już chwilę później jego wzrok znajduje się na mojej osobie. Skanuje mnie wzrokiem, zatrzymując się na złączonych dłoniach.

Widzę na ustach Aiden'a ten znajomy, bezczelny uśmiech, gdy zauważa, że wzrok wszystkich ludzi znajdujących się na dziedzińcu jest w nas utkwiony.

Wie, że wygrał, a ja nie mam zupełnie nic do powiedzenia.
















co jak co, ale musicie przyznać, że Aiden czasami jest słodziutki

luvmyshawnmendes x

rewrite the stars | sm Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz