Rozdział 10

27 6 25
                                    

Nagle ze ściany za nami wysunęły się trzy, długie, metalowe pręty. Zacisnęły się one na ciele Suchara, wiążąc go w miejscu. Próbował się wyrwać, ale było to niemożliwe. Więzy jedynie raniły jego skórę, tym bardziej im mocniej się szarpał.

- Nie ruszaj się. To na nic, nie uciekniesz, Dax! – powiedziała Dolly z satysfakcją. – A ty Hippo nawet nie próbuj mu pomóc.

- Więc co mam zrobić? – zapytałam, spanikowana.

- Widzisz tamten pistolet w rogu?

Spojrzałam we wskazanym kierunku i skupiłam wzrok na broni zamontowanej na stalowym ramieniu. Była naładowana i gotowa do wystrzału.

- Jak dobrze widzisz, jest wycelowana w głowę twojego kochanego przyjaciela. Ale wcale nie musi tak być! Jedno słowo i obróci się w stronę dysku. Pora na twoją decyzję. Ginie on. Albo giniecie wy wszyscy.

***

Rozejrzałam się po przerażonej publiczności, która z niecierpliwością wpatrywała się w ekran, chcąc dowiedzieć się, co zrobi Hippo.

- Ludzie na zewnątrz stają się coraz bardziej agresywni. Oglądalność wzrasta. – powiadomił mnie statysta przez radio.

- Idealnie. Na razie starajcie się trzymać ich w ryzach, rozróby zostawmy sobie na wielki finał.

- Jasne szefowo.

***

- No? Zegar tyka, Hippo. – powiedziała, powodując, że serce zaczęło mi bić jeszcze szybciej.

- Wybierz mnie. I tak zginę, chociaż wy ucieknijcie! – powiedział Suchar, oddychając ciężko.

- Nie. Nie mogę na to pozwolić. Jesteś moim przyjacielem. Nie mogłabym spojrzeć sobie w oczy, gdybym to zrobiła.

- Ale... Co z innymi?

- To nie ważne. – spojrzałam na niego poważnie, czując, że nogi zaczynają się pode mną łamać. – Dolly...

- Taaaak? – zapytała, przeciągając pytanie.

- Wybieram dysk.

- Nie! – Suchar krzyknął jeszcze, zanim zagłuszył go huk wystrzału i trzask pękającej gliny.

***

Ludzie zamarli. Przez dłuższą chwilę nie dało się usłyszeć żadnego innego dźwięków prócz odgłosu bijących serc i przyśpieszonych oddechów.

Pręty wsunęły się znowu w ścianę, uwalniająca Daxa. A ja odłożyłam mikrofon, usiadłam na fotelu i również zamilkłam, obserwując dalszy ciąg wydarzeń.

- Wszystko w porządku? – zapytała się go, pomagając mu wstać.

- Tak, chyba tak. Nie wierzę, że to zrobiłaś... - odparł, wpatrując się w nią z przerażeniem. Wyglądał, jakby miał zaraz się rozpłakać.

- A ja nie wierzę, że kiedykolwiek wątpiłeś, że zrobię coś innego. – delikatnie położyła ręce na jego ramionach.

Napięcie rosło z każdą sekundą. W głowie każdego kołatały miliony myśli, wszyscy zastanawiali się, co zaraz się wydarzy.

- Ale... Co teraz z nami będzie? Co się z nami stanie za te kilkanaście godzin?

- Nie przejmuj się tym. Teraz jest teraz. A przyszłością zajmiemy się później.

- Ale... - delikatnie przyłożyła mu palec do ust, uciszając go.

- Nie cieszysz się, że żyjesz?

- Cieszę się, nawet bardzo... Dziękuję. – ponownie utkwił w niej wzrok, tym razem przepełniony radością. Kąciki ust widocznie mu się podniosły.

Przytulił ją nagle i zaczął całować. Ta nie protestowała i odwzajemniła pocałunek, jeszcze pewniej i mocniej niż on.

Oklaski publiczności zagłuszyły jakiekolwiek dźwięki towarzyszące tej scenie.


***

Wiem, wiem, że spieprzyłem trochę ten rozdział x'D

Ale nie mogłem się powstrzymać

Wybaczcie Dax i Hippo 

Wyjazd z Książkotworami v3Where stories live. Discover now