Rozdział 28

6 2 0
                                    

- Idealnie, kochani! Jak na razie wybornie radzicie sobie z rzuconymi wam wyzwaniami. Przyszła jednak pora na coś bardziej... Ekstremalnego. – powiedziała Muffinek, próbując ukryć podekscytowanie w głosie.

- Co takiego? – zapytałem, otrzepując się z resztek marnego posiłku.

- Skok na bungee!

- Nie brzmi jakoś specjalnie ekstremalnie. – mruknął Rubel.

- Tak? Więc chcesz iść na ochotnika?

- Czemu nie. – odparł ze śmiechem.

- Jak wolisz. – odpowiedziała lekko zmieszana – Sprzęt jest już przygotowany, załóż go na siebie i możesz skakać.

- To na pewno bezpieczne? – zapytałem podejrzliwie patrząc na przymocowaną do sporej gałęzi linę.

- Nie wiemy! Rubel będzie testerem.

- Cholera, nie testowaliście tego?

- Nikt oprócz was nie chciał podpisać umowy o braku odpowiedzialności za śmierć lub uszczerbki na zdrowiu, przykro nam.

Westchnąłem głośno i spojrzałem w stronę Rubla. Właśnie kończył zakładać specjalną kamizelkę, która miała przytrzymać go podczas upadku. Wyglądała profesjonalnie, ale wciąż nie budziła mojego zaufania.

- Serio chcesz to zrobić?

- Raz się żyje. – powiedział, podchodząc do krawędzi platformy.

- Według naszych teoretycznych obliczeń wszystko powinno być dobrze. – dodała Muffinek, jakby chcąc dodać mu otuchy – Ale i tak nie odpowiadamy za to, co ci się stanie.

- Jasne.

- Więc jesteś gotowy?

- Daj mi chwilę.

Przystanął, wziął kilka głębokich oddechów i otarł dłonie o spodnie. Po paru sekundach podniósł głowę i oznajmił:

- Już.

- Więc powodzenia Rubel!

Zgiął lekko nogi, nachylił się do przodu i skoczył. Lina rozciągnęła się i naprężyła, kiedy szybko spadał w dół. W przerażeniu obserwowałem jak zbliżał się do ziemi. Lecz na szczęście, w końcu lina przytrzymała go kilkanaście metrów nad ziemią. Chwile jeszcze bujał się w górę i w dół, aż wreszcie się zatrzymał. Odetchnąłem z ulgą.

- Brawo Rubel!

- Racja, gratulacje! – krzyknąłem do niego.


***

wiem, że rozdział jest okropny

ale czuję się chujowo (psychicznie xD) a chciałem mieć już to z głowy

mieć ten no, wiecie, komfort psychiczny, że przynajmniej jedną rzecz potrafię zrobić i jej nie spierdolić totalnie

tak, zmuszanie się do pisania jest złe, ale co poradzę 

szczerze mówiąc prawie się nie rozpłakałem nad tekstem x D

nic mi się nie chce

żyć mi się nie chce

to nie ma sensu

żyję dla jednej osoby

parę innych pomaga mi jakoś to ciągnąć

mam niby jakieś cele

marzenia

ale chuj mi z tego

szczerze mówiąc nie czuję totalnie żadnej różnicy od marca, gdy zacząłem leczyć się psychiatrycznie

żadnej xD

leki, terapie nie pomagają

i nie chce mi się dawać więcej czasu

liczyłem, że będzie chociaż trochę lepiej

jak zwykle się zawiodłem x D

dalej bym się rozwodził nad swoim spierdoleniem, ale szczerze mówiąc nie mam na to siły

więc ten no

trzymajcie się 

Wyjazd z Książkotworami v3Where stories live. Discover now