Rozdział 29

11 4 0
                                    

Z uśmiechem obserwowałam, jak moja asystentka radziła sobie na scenie. Co prawda niezbyt duży wyświetlacz przymocowany do fotela helikoptera nie mógł się równać z normalnym telewizorem czy komputerem, ale i tak dało się to oglądać.

Wszystko szło po mojej myśli. Wywiad, co prawda nie okazał się jakoś specjalnie wyborny, lecz był wystarczająco dobry, by nie odstawał jakością od reszty programu. A z kolei komentowanie poczynań uczestników szło jej o wiele lepiej. Miesiące przygotowań najwidoczniej nie poszły na marne.

Przeciągnęłam się na dużym, miękkim fotelu. Chociaż był wygodny i tak dłuższe siedzenie w jednej pozycji nie należało do zbyt komfortowych.

Wyjrzałam przez okno i zaczęłam podziwiać rozciągający się pode mną ocean. Wzburzone, pieniące się fale wyglądały naprawdę majestatycznie.

- Kiedy będziemy na miejscu? – zwróciłam się do pilota.

- Za kilka godzin. Myślę, że tak do pięciu. – odparł, nie odwracając wzroku od kokpitu.

- Dobrze, dziękuję. – mruknęłam, odnotowując to w moim harmonogramie.

Większa część czasu ekipy Książkotworów walczących o przeżycie na wyspie już minęła. Wielki finał zbliżał się wielkimi krokami.

Sięgnęłam do kieszeni i wyciągnęłam z niej pistolet. Powoli przeciągnęłam palcem po lufie i upewniłam się, że magazynek jest pełny.

- Prosiłem panią, by nie zabierać ze sobą broni. Wszystko jest na miejscu, a do tego ma pani mnie. – powiedział z naciskiem ochroniarz, zauważając to.

- Bo co mi zrobisz? – zapytałam z uśmiechem, celując mu w głowę.

- Proszę natychmiast opuścić ten pistolet. – polecił stanowczo.

Demonstracyjnie położyłam palec na spuście. Spojrzał na mnie przerażony, podnosząc ręce do góry.

- Jakbyśmy nie siedzieli w tej latającej puszce, już byś nie żył. – rzuciłam po chwili, odkładając broń na kolana – Nie chcę pochlapać się krwią przed największym wystąpieniem mojego życia.

- Jasne... - odparł, wyprostowując się na swoim siedzeniu.

Wróciłam do obserwowania wydarzeń z wyspy. Mój braciszek i jego przyjaciel radzili sobie jak dotąd świetnie. Podobnie jak pozostali. Ciekawiło mnie jednak czy sprostają reszcie wyzwań, jakie na nich czyhają. Albo, co nawet ważniejsze – czy sprostają im samym?


***

Tak, nie mogę spać od jebanej 5 rano, zaraz padnę na ryj a i tak siedzę i piszę. Brawo ja 

Wyjazd z Książkotworami v3Where stories live. Discover now