Rozdział 17

38 6 8
                                    

- Zanim przejdziemy dalej radziłbym wam to zaopatrzyć. – oznajmił głos dochodzący z długiego korytarza odchodzącego na prawo.

- Kim jesteś? – zapytałam, podchodząc krok do przodu.

- Nie rozpoznajecie mnie? – odparła postać, postępując parę kroków i obracając się w naszym kierunku.

To był Sopel. Stanął wyprostowany, w eleganckim, czarnym garniturze. Głowę podniósł lekko do góry, poprawił okulary, wykrzywił usta w szyderczym uśmieszku i spojrzał na nas z wyższością.

- Dolly cię tu przysłała, co? – prychnął Siódmy – Zdrajca!

Sopel tylko parsknął śmiechem i rzucił mu pełne pogardy spojrzenie.

- Być może. – odparł po chwili. – A co? Masz z tym jakiś problem, Siódemku?

- Nie spodziewałem się tego po tobie. – odparł z goryczą.

- Cóż. – mruknął z rozbawieniem – Ludzie bywają niespodziewani. Ale skończmy już te pogaduszki. Mamy parę spraw do załatwienia.

- To znaczy? – odezwałam się

- Jak mówiłem, może warto byłoby zadbać o wasze rany? Znaczy, oczywiście, wybór należy do was.

Przesunął się trochę odsłaniając niewielki stolik, stojący dotąd za jego plecami. Dwa białe, świeże bandaże i rolki nici, wraz z igłami. Nie wyglądało to jak podręcznikowy przykład zestawu pierwszej pomocy, ale lepsze to niż nic.

Nawinęłam trochę nici na igłę i zaczęłam zszywać ranę. Szwy wyszły nierówno, a dodatkowo bolało to o wiele bardziej niż wcześniej. Jednak krew nie leciała już w takich ilościach co poprzednio. Mocno owinęłam rękę bandażem i zawiązałam go. Siódmy postąpił ponownie, pomimo początkowej niechęci.

- Opatrzeni? – zapytał chłopak lekko zniecierpliwionym głosem.

- Tak. – odpowiedział Siódmy.

- Świetnie. Tak więc... Mam dla was pytanie.

- Dawaj. – mruknęłam.

- Potrzebuję jednego z was do dokonania ważnego wyboru. To nie pułapka, zasadzka ani nic z tych rzeczy. Wyjdziecie z tego bez szwanku. Przynajmniej na razie. Dolly może potwierdzić, prawda?

- Zgadza się, pierniczki!

- No więc... Decyzję kto pójdzie zostawiam wam. Czy doświadczony w wyborach Siódmy, czy może Nerka, która jak dotąd nie miała okazji się wykazać na tym polu?

Obróciłam się w stronę mojego towarzysza. Patrzył się na mnie z konsternacją. Po jego wyrazie twarzy widać było, że nienawidzi brać na siebie odpowiedzialności i podejmować decyzji.

- Który z nas pójdzie? – zapytał.

- Ja mogę. – odparłam po chwili zastanowienia.

- Nie musisz, jeśli nie chcesz. – powiedział cicho, patrząc mi prosto w oczy.

- Widzę, że sam bardzo tego nie chcesz. Mogę się poświęcić.

- Dziękuję. – uśmiechnął się delikatnie.

- Więc? Zdecydowaliście? – zapytał Sopel.

- Ja pójdę. – wystąpiłam krok do przodu.

- Dobrze. Więc zapraszam panią za mną. – położył jejdłoń na ramieniu i zaczął prowadzić – A pana zostawiam pod opieką Dolly.Wszystko ci wyjaśni. Powodzenia. – dodał jeszcze szyderczym tonem.

Wyjazd z Książkotworami v3Where stories live. Discover now