15

415 26 5
                                    

Ostatnie dni były dla mnie bardzo ciężkie.
Dość dużo myślenia, krwi i zmartwień. Teraz mam zamiar wstać z tego głupiego łóżka, wyjść z domu i pokazać temu gagatkowi co umiem.

— Boze ale mi się nie chce wstawać... Kuro podnieś mnie!

— Jak byś była mniej upierdliwa to bym hmm... I tak cię nie podniósł.
- powiedział kot -

— Mehhhh... Dobra.

Powolutku podniosłam się z łóżka i ruszyłam do kuchni. Niestety w lodówce nie znalazłam nic do jedzenia, oprucz ogórka i mleka...
W takim razie jak bym znalazła chleb, to bym sobie zrobiła kanapki z ogórkiem!
Ja to jednak jestem mądra.

Po zjedzeniu jakże pysznego śniadania... Ubrałam się i w miarę ogarnęłam.

— Hej Kuro! Mam prośbę! 
- krzyknęłam -

— Hmmm... - zamruczał z góry -

— Masz natychmiast zejść na dół do mnie!

— Nie...

— W tej chwili!

— Nie...

— Jak nie zejdziesz to masz zakaz na zupki chińskie i wyniosę łóżko do sąsiada! - krzyknęłam -

— Co jest aż tak upierdliwe że zakłócasz mój spokój?
- zapytał zaspany -

— Masz nauczyć mnie korzystać z takiego czegoś, co nazywa się broń. Dotarło?

— Naucz się sama

— Panie Romanie! Czy mogę... - zawołałam, ale chłopak zatkał mi usta dłonią -

— No dobra. To tak... Przede wszystkim skup się na tym, że chcesz ją wyciągnąć.
Jak już ci się uda to postrzelaj sobie w tarczę czy coś takiego, a zresztą rób co chcesz.
- powiedział po czym czmychnął na górę zapewne się przespać -

— Ehh... Co ja z tobą mam Kuro

Okej Lili.
Wystarczy, że się skupisz.
To łatwe.
Bardzo łatwe, tylko mi się spać chce... No ale spróbujmy!

Skupiłam się.
Rozluźniłam całe ciało.
Zaczęłam powtarzać w głowie słowa
" chcę  wydobyć broń ".
Niestety nic się nie wydarzyło. Otworzyłam oczy z westchnieniem i poszłam do kuchni.
Po drodze dopiero poczułam, że coś spoczywa w mojej dłoni.
Był to czarny pistolet ociekający krwią. Przyjrzałam się mu dokładniej i zobaczyłam zdobienia na spuście.
Do uchwytu był przyczepiony sznureczek ze srebrnymi koralikami.

Kuro wspominał coś o tarczy prawda? Może jego użyje zamiast niej?
Ale muszę lepiej nie.
Mógłby się śmiać jak bym nie trafiła.
Wzięłam z kuchni deskę do krojenia i marker z pokoju. Narysowałam kilka kółek po czym całość położyłam na stole.

No to rozkręcamy zabawę. Przybrałam odpowiednią pozę i nacelowałam bronią na tarcze. Przymróżyłam lekko prawe oko, a palec położyłam na spuście.
Już miałam strzelić, lecz poczułam oplatające mnie z tyłu ramiona.

No nie wierzę.
Kuro zebrało się na czułości.
Nowości, aż zapisze sobie to w kalendarzu.
Z pomocą jego rąk strzeliłam w róg deski.
Już chciałam rzucić coś do Kuro, lecz najpierw wolałam zobaczyć jego kpiący uśmiech.
Odwróciłam się, ale zaraz tego pożałowałam.
Czy ja nie zamykałam drzwi na klucz?
Za mną stal we własnej osobie pantoflarz Misono. Był tam z tym swoim triumfującym uśmiechem.

— Co ty tutaj robisz pędraku?

— Przedewszystkim grzeczniej.
Po prostu stoję, jakbyś nie zauważyła.

— Ah tak?
Cofnij się i wypad z mojego domu. Masz szczęście, że nie ma w nim mamy.
- powiedziałam poczym namierzylam w niego pistoletem -

— Nie muszę, bo i tak nie masz odwagi strzelić dziewczynko.
Nigdy tego nie robię, ale dla ciebie się poświęcę i powtórzę.
Jesteś nikim sama.
Nic nie wiesz o wampirach.
Przyłącz się do mnie jako wierny sługa. Wczoraj nie dałaś mi odpowiedniego " tak".

— Hej Kuro! Jakiś przeciąg się zrobił! Też słyszysz jak dmucha w dach?!
- krzyknęłam -

— Słyszę tylko ciebie i Misono. Coś musi być z tobą nie tak.
- wysapał zachodząc po schodach -

— Wszyscy debile są siebie warci.
- powiedziałam i strzeliłam soczystego face palma -

— Już pogadaliśmy, a teraz wyjdź.

— Masz odpowiedzieć mi tak.

Znów podniosłam broń na chłopaka, a on tylko kpiąco się zaśmiał.
Sam tego chciał.
Strzeliłam w jego ramię.
Czerwona ciecz wypaliła mu cały rękaw, na co chłopak głośno sygnał.

— Jeszcze się policzymy Lili - dowiedział groźnie w moją stronę i wyszedł z mieszkania. -

Kuro x reader || ServampOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz