23

296 15 5
                                    

Jak zwykle zrobiłam to, co robi się rano czyli obudziłam się.
Następnym krokiem było "ogarnięcie" się i ubranie.
Dzisiaj postanowiłam założyć na siebie czarne ciuchy. Nie wiem dlaczego, ale mój nastrój równał się z pogoda na dworze, czyli zupełną ciapą.
Sądząc po ilości wody to pada już od kilku dobrych godzi. W takie dni czuję się okropnie i lepiej do mnie nie podchodzić.
No ale cóż zrobić?
Trzeba jakoś funkcjonować.
Zeszłam na dół aby zjeść śniadanie. Na schodach poczułam zapach spalenizny. O nie...

— Kuro...- szepnęłam.

Szybko rzuciłam się w stronę kuchni i zobaczyłam tam piekące się ciasto w piekarniku... Całe spalone...
A właściwie to zwęglone...

—Kuro będziesz mył ten piekarnik i latał po całym domu z odświerzaczem!

— Czemu tak krzyczysz. Nie widziałaś , że śpię?

— No wiesz... Doceniam chęci, ale żeby aż tak spalić ciasto?! Myślę, że ty to byłbyś zdolny nawet wodę spalić.

— O matko. Nie rozumiem po co tyle krzyku. Umyje to  zaraz po tym, jak wstanę z łóżka, na które zaraz pójdę. Dobrze?

— Nie dobrze i nie matkuj mi tutaj! Już marsz do sprzątania!

A ja tak się ucieszyłam, że nareszcie zrobił coś dobrego...

Wyjęłam z lodówki masło, ser oraz ketchup i zrobiłam sobie zapiekanki.




Jest już popołudnie więc czas odwiedzić moich współpracowników. Razem z Kuro wyszliśmy z mieszkania kierując się do lokum  Tetsu i Dumy. Było ono na drugim końcu miasta, więc trochę nam to zajęło.

Wchodząc przez wielkie drewniane drzwi od razu doszedł mnie dźwięk pięknej, a za razem hipnotyzującej muzyki.
Jak zaczarowana poszłam do salonu, w którym był telewizor.
Spojrzałam na ekran i skamieniałam. Zobaczyłam tam naszego kochanego aniołka grającego na fortepianie, czy tam pianinie.
Muszę przyznać, że robił to cudownie, ale coś mi w tym nie pasowało.

— Hej Tetsu! To ten chłopak, którego spotkaliśmy wczoraj na ulicy. On jest  Evem Chciwości.

— Chciwości? To wielka szkoda. Ten chłopiec nie pożyje zbyt długo.

— Co? Dlaczego niby?

— Bezprawie zawsze zabija swojego Eva, gdy ten dorośnie. Znudzi się nim. Jest jedynym z Servampów, który robi coś takiego. On już jest martwy. Więc lepiej nie zadawać się z nim.

— No dobrze. A teraz wybaczcie, ale muszę iść coś załatwić.
Do zobaczenia!

Czym prędzej wyszłam z budynku i skierowałam się na salę koncertową. Coś mi tu nie gra.

Przed samym wejściem stała trójka ochroniarzy i sprawdzali bilety. Zgaduję, że bez niego nie wejdę...

— Co ty tutaj robisz? - usłyszałam za sobą.
Odwróciłam się i zobaczyłam wysokiego mężczyznę ubranego w fioletowy garnitur z blond warkoczem opadającym na jego lewe ramię.

— Przepraszam ja...

— Przyszłaś wysłuchać koncertu Lichta, tak?

— Nie. Nie posiadam biletu, jednak chciał się spotkać z Todorokim.

— Rozumiem! Są tacy jak ty młodzi, którzy naprawdę powinni posłuchać jego muzyki, lecz dziś cała sala została zarezerwowana. W porządku, chodź za mną.

— Oh bardzo dziękuję!

Szliśmy przez kilka korytarzy, aż moją uwagę przykuło coś na zewnątrz.
Był to mężczyzna w białej marynarce z niebieskimi włosami.
Stał na dachu i palił papierosa.
Czy to może być sprzymierzeniec Tsubakiego? To niemożliwe aby jego podklasa była tu bez przyczyny...

Kuro x reader || ServampOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz