[2] 7. Nagle ktoś złapał mnie za rękę

49 9 0
                                    

*Godzinę później*

Już nie wytrzymuje... To tak boli... To są tortury, przez godzinę ten facet traktował mnie, jak worek treningowy...
W końcu...

-Dobra zgadzam się!- krzyknął Max. Nie...

-Grzeczny chłopiec. - uśmiechnął się psychopatycznie i ostryknął palcami.- Odwiąż ją.

Poluzował liny przez co osunęłam się na ziemie, skuliłam i jęknęłam z bólu.
Łzą dałam upust i leciały bezkontrolnie.

-Daj mi sprawdzić czy wszystko z nią okej.- warknął Max.

-Dobra, ale żadnych sztuczek.

Odwiązała go i do mnie podbiegł.

-Przepraszam Rose... To moja wina. To przeze mnie...- powiedział łamiącym się głosem.

-Max... Jest okej... Nie przyłączaj się do nich proszę...- szepnęłam.

-Muszę... Wezwijcie karetkę! Ona się wykrwawi!- krzyknął blondyn.

-Roki, zadzwoń.- prychnął mężczyzna z blizną i podszedł do mnie. Złapał mnie za włosy i szarpnął.- A ty! Jak coś powiesz to cię zabijemy, rozumiesz.- warknął. Poruszyłam lekko głową na tak i mnie puścił. Boli...

-Jeszcze raz ją tkniesz.- warknął Max i wstał, a ten facet wycelował w niego spluwą.

-Uspokój się dobrze ci radzę.

-Nie zrobisz tego, jestem ci potrzebny.- prychnął blondyn, na co mężczyzna wycelował we mnie.

-Ona już nie.- cwanie się uśmiechnął. Max zacisnął pieści i przykucnął znów obok mnie.

Po chwili straciłam przytomność i widze samą ciemność.

***

Obudziłam się, a światło poraziło mnie w oczy. Po chwili zgięłam się z bólu i jęknęłam, łapiąc się za brzuch.

-W końcu się obudziłaś.- usłyszałam i spojrzałam w tamtą stronę.

-O. To pani... ał....- łza spłynęła po moim policzku.

-Dziecko co się stało... Ide po lekarza.

*5 minutes later*

-Monico podaj znieczulenie oraz zmień bandaże.

-Dobrze.- odparła, a mężczyzna wyszedł.- To jak? Powiesz kto ci to zrobił?- zapytała.

-Nikt.- syknęłam.- zwykła bójka.- skłamałam.

-Rose..

-Naprawdę. Kiedy stąd wyjdę?

-Za tydzień, jak nie dłużej.

-Ale..

-Spójrz w jakim jesteś stanie dziewczyno! Nie ruszasz się nigdzie, może się wdać zakażenie!

-Eh, dobrze...

-Ide do innych pacjentów, wypoczywaj.

*dwa dni później*

Ciągle jestem w szpitalu. Nadal nie mogę się ruszać... To tak chlernie boli. Już nawet leki nie pomagają...

Po chwili drzwi się otworzyły i zauważyłam mężczyznę z blond włosami i blizną na policzku... Przeraziłam się. Już chciałam krzyczeć, ale zakrył mi twarz chustą i odpłynęłam.

***

Obudziłam się przywiązana do krzesła. Jejku, nie... Znowu tu... Boje się....

-Witaj Rose.- uśmiechnął się facet z blizną.

-Proszę nie róbcie mi krzywdy.- wybełkotałam i zaczęłam płakać.

-Winić możesz Martina. Nie spełnił umowy, a ty za to za-...

Nie dokończył i upadł na kolana. Następnie zamknął oczy i się przewrócił. Jezu co się dzieje?! Strasznie się boje, szarpie się, krzyczę i próbuje uwolnić, a po chwili dostrzegłam plamę krwi pod mężczyzną...

Nagle ktoś złapał mnie za rękę. Zaczęłam się jeszcze głośniej wydzierać.

-Ej, ej, już, już dobrze.- pogłaskał mnie po policzku. Spojrzałam na te osobe i to Max... Jezu Bogu dzięki... Ale czy on..?

-M-Max czy-czy ty...- zapytałam przerażona. Chłopak nic nie odpowiedział. Odwiązał mnie i wziął na ręce.

〰️Best Friends〰️ || KOREKTA✨Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz