*Godzinę później*
Już nie wytrzymuje... To tak boli... To są tortury, przez godzinę ten facet traktował mnie, jak worek treningowy...
W końcu...-Dobra zgadzam się!- krzyknął Max. Nie...
-Grzeczny chłopiec. - uśmiechnął się psychopatycznie i ostryknął palcami.- Odwiąż ją.
Poluzował liny przez co osunęłam się na ziemie, skuliłam i jęknęłam z bólu.
Łzą dałam upust i leciały bezkontrolnie.-Daj mi sprawdzić czy wszystko z nią okej.- warknął Max.
-Dobra, ale żadnych sztuczek.
Odwiązała go i do mnie podbiegł.
-Przepraszam Rose... To moja wina. To przeze mnie...- powiedział łamiącym się głosem.
-Max... Jest okej... Nie przyłączaj się do nich proszę...- szepnęłam.
-Muszę... Wezwijcie karetkę! Ona się wykrwawi!- krzyknął blondyn.
-Roki, zadzwoń.- prychnął mężczyzna z blizną i podszedł do mnie. Złapał mnie za włosy i szarpnął.- A ty! Jak coś powiesz to cię zabijemy, rozumiesz.- warknął. Poruszyłam lekko głową na tak i mnie puścił. Boli...
-Jeszcze raz ją tkniesz.- warknął Max i wstał, a ten facet wycelował w niego spluwą.
-Uspokój się dobrze ci radzę.
-Nie zrobisz tego, jestem ci potrzebny.- prychnął blondyn, na co mężczyzna wycelował we mnie.
-Ona już nie.- cwanie się uśmiechnął. Max zacisnął pieści i przykucnął znów obok mnie.
Po chwili straciłam przytomność i widze samą ciemność.
***
Obudziłam się, a światło poraziło mnie w oczy. Po chwili zgięłam się z bólu i jęknęłam, łapiąc się za brzuch.
-W końcu się obudziłaś.- usłyszałam i spojrzałam w tamtą stronę.
-O. To pani... ał....- łza spłynęła po moim policzku.
-Dziecko co się stało... Ide po lekarza.
*5 minutes later*
-Monico podaj znieczulenie oraz zmień bandaże.
-Dobrze.- odparła, a mężczyzna wyszedł.- To jak? Powiesz kto ci to zrobił?- zapytała.
-Nikt.- syknęłam.- zwykła bójka.- skłamałam.
-Rose..
-Naprawdę. Kiedy stąd wyjdę?
-Za tydzień, jak nie dłużej.
-Ale..
-Spójrz w jakim jesteś stanie dziewczyno! Nie ruszasz się nigdzie, może się wdać zakażenie!
-Eh, dobrze...
-Ide do innych pacjentów, wypoczywaj.
*dwa dni później*
Ciągle jestem w szpitalu. Nadal nie mogę się ruszać... To tak chlernie boli. Już nawet leki nie pomagają...
Po chwili drzwi się otworzyły i zauważyłam mężczyznę z blond włosami i blizną na policzku... Przeraziłam się. Już chciałam krzyczeć, ale zakrył mi twarz chustą i odpłynęłam.
***
Obudziłam się przywiązana do krzesła. Jejku, nie... Znowu tu... Boje się....
-Witaj Rose.- uśmiechnął się facet z blizną.
-Proszę nie róbcie mi krzywdy.- wybełkotałam i zaczęłam płakać.
-Winić możesz Martina. Nie spełnił umowy, a ty za to za-...
Nie dokończył i upadł na kolana. Następnie zamknął oczy i się przewrócił. Jezu co się dzieje?! Strasznie się boje, szarpie się, krzyczę i próbuje uwolnić, a po chwili dostrzegłam plamę krwi pod mężczyzną...
Nagle ktoś złapał mnie za rękę. Zaczęłam się jeszcze głośniej wydzierać.
-Ej, ej, już, już dobrze.- pogłaskał mnie po policzku. Spojrzałam na te osobe i to Max... Jezu Bogu dzięki... Ale czy on..?
-M-Max czy-czy ty...- zapytałam przerażona. Chłopak nic nie odpowiedział. Odwiązał mnie i wziął na ręce.

CZYTASZ
〰️Best Friends〰️ || KOREKTA✨
Teen FictionMyśli samobójcze... Kreski na nadgarstkach... Codzienność... Tracę nadzieje, na zmianę, czy kiedykolwiek los się odmieni....? Dowiesz się, jeżeli przeczytasz!💕 Książka została napisana w 2018 i jest moją pierwszą, więc proszę o zrozumienie :)