Rozdział 132

29 1 2
                                    

Zawiał mocny, chłodny wiatr. Musnął on sierść lwicy, zmuszając ją do otworzenia oczu. Matibabu niechętnie wstała na równe łapy, przeciągając się. Wiatr nie ustał, a wręcz się nasilił. Medyczka domyśliła się, że zbliża się deszcz. Było jednak w tym coś jeszcze. Zamknęła oczy wsłuchując się w jego szum. Czyżby przodkowie chcieli ją o czymś poinformować?

Powoli podeszła do miski zrobionej ze skorupy, w której trzymała wodę. Napiła się jej. Leżała blisko legowiska z liści, by w razie potrzeby, zarówno ona jak i ranni, mieli blisko do napojenia się.

Szara lwica rozejrzała się następnie po jaskini, zastanawiając się, czy najpierw zrobić lekarstwa, czy zebrać zioła.

Jej rozmyślania przerwało pojawienie się niespodziewanego gościa. Lwica wpatrywała się w zamyśleniu w lwiczkę, która pojawiła się w wejściu do jaskini.

-W czym mogę pomóc, Kukaa?

Kukaa uśmiechnęła się w jej stronę. Sierść lwiczki była zmierzwiona, jakby biegła do jaskini medyczki bardzo długo. Oczy zdradzały ogromny smutek.

-Właściwie..

-Coś się stało? Dlaczego biegłaś? I to tak wcześnie!

-O.. to? Wstaję wcześnie i biegam od Białej Skały do różnych miejsc, tak dla treningu. Dzisiaj jednak.. to nie z powodu treningu,-westchnęła najszybsza,-Martwię się o Kirę.

To imię obiło się w uszach Matibabu. Bez słowa skinęła głową do Kukii. Lwiczka ruszyła za nią w głąb jaskini. Tam usiadły na legowiskach z długich liści.

Kukaa przebierała łapkami w miejscu.

-Nie mam wielu czasu, mama chciała zabrać mnie dzisiaj na spacer i krótkie polowanie. Uwielbiam to.

-Rozumiem. Powiedziałaś, że chodzi o Kirę?

-Tak. Widzisz Matibabu, wczoraj dostaliśmy za zadanie odprowadzenia trawiastoziemców do pustynii. Udało nam się, ale w środku naszej wędrówki, Kira uznała, że się nie nadaję do prowadzenia straży. To nie była udana misja, prawda, ale żeby od razu rzucać takie słowa? Jasiri mówił, że uciekła w stronę granicy, słyszeliśmy ryk.. co jej się stało, Matibabu?

-Nie jestem pewna,-westchnęła medyczka Białej Ziemi,-Myślę, że miała słabszy dzień. Musicie dać jej czas, żeby..

-Ona zamknęła Lwią Gwardię!

Matibabu wybałuszyła oczy. Milczała dłuższą chwilę, wpatrując się w córkę Chaki.

-Naprawdę?

Kukaa tylko skinęła głową. Matibabu zmrużyła oczy.

-Porozmawiam z kim trzeba. Dalej uważam, że to kwestia czasu. Nic nie da przekonywanie jej, tylko się obrazi.

-Tak,-odparła cicho Kukaa.

Matibabu odprowadziła lwiczkę do wyjścia z jaskini.

-Czy przynieść ci coś do jedzenia?

-Sama coś upoluję, ale dziękuję.-odpowiedziała Matibabu.

Wycofując się w głąb jaskini, zastanowiła się uważniej nad słowami Kukii. Była zatroskana. Miała pomysł, jak może przemówić Kirze do rozsądku.

***

Nora otrzepała sierść z kurzu, który nagromadził się przez noc. Wychodząc z jaskini musiała zmrużyć oczy, by nie oślepiło ją słońce. Za nią z jaskini wyszedł Kisu, wraz z ich potomstwem. Lew zawęszył w powietrzu.

-Mhm.. zbiera się na deszcz.

-Powinniśmy dzisiaj wypuszczać z jaskini?

-Myślę, że odwołanie treningów będzie dobrym wyjściem. Wybiorę się na patrol z Msimu, Chaką, Ni, Ndoto, Bahatim, Kodą, Mią, Shani, Korą..

Historia Wise:Tom 3Where stories live. Discover now