You're mine, honey: Rozdział 36

209 5 28
                                    

- Wystarczy, że mnie nie ma i już lecisz w ramiona innego?

Stanęłam w miejscu, lecz po chwili postanowiłam, że nie dam za wygraną. Nie możemy zakończyć związku takim nieporozumieniem. Luke odwrócił się, by wrócić do samochodu którym przyjechał

- Stój- złapałam go za ramię i postawiłam twarzą do mnie- Masz mnie wysłuchać, czy tego chcesz, czy nie

Grymas nie schodził mu z twarzy. Zerknął na Matt'a, który za moimi plecami wciąż zbierał się z ziemi. Objęłam twarz blondyna i sprawiłam, że tym razem spojrzał ma mnie. Czułam jak się trzęsie, jego klatka piersiowa podnosiła się zdecydowanie szybciej, niż zwykle.

- Słuchaj... nie ja go pocałowałam, tylko on mnie- powiedziałam cicho- Wyznał mi, że był we mnie zakochany od dłuższego czasu- opuściłam dłonie- Powiedział też, że żeby raz na zawsze o mnie zapomnieć, musi coś zrobić. Nie wiedziałam co zamierza, a kiedy miałam go odepchnąć, pojawiłeś się ty i mnie uprzedziłeś

Luke wywrócił oczami

- A gdyby wymyślił sobie, że „żeby o tobie zapomnieć"- pokazał cudzysłów- się z tobą prześpi? Wtedy też dałabyś ściągnąć sobie majtki?- warknął

- Przecież mówię, że chciałam go odepchnąć- powiedziałam podniesionym tonem

Luke znów obejrzał się za siebie, przez co ja również spojrzałam na Matt'a. Stał niedaleko nas i z pewnością słyszał całą naszą rozmowę. Blondyn podszedł do mojego przyjaciela. Zatrzymał się dosłownie parę centymetrów od Matt'a. Spojrzał w dół, aby złapać kontakt wzrokowy z rywalem

- Jest tak jak mówi Alisson?

Panowała napięta atmosfera, a twarz Matt'a wciąż wyglądała tragicznie

- Tak. Nie zamierzam już mieszać się między was- odpowiedział pewnie

Mój chłopak nic już nie odpowiedział. Obrócił się, lecz po krótkiej chwili ponownie stanął twarzą do Matt'a

- Pamiętaj, jak przegniesz, to mogę ci zagwarantować, że ani Ashton, ani Jack, ani nikt inny już ci nie pomoże

- Luke!- jęknęłam zirytowana

Skąd w nim tyle agresji? Podeszłam do niego i złapałam go za ramię

- Chodź- pociągnęłam go w stronę ogniska

Dziewczyny siedziały z wystraszonymi minami, a między chłopakami panowała niezręczna cisza

- Przepraszam was za to wszystko- westchnęłam- Powtórzymy to kiedyś bez takich incydentów. Do zobaczenia na balu

Sophie objęła mnie ramionami, reszta jedynie kiwnęła głowami. Ruszyliśmy w stronę samochodu Luke'a. Zajęliśmy miejsce w aucie. Droga mijała w ciszy. Oparłam brodę o dłoń i wpatrywałam się w krajobraz za oknem. Mijaliśmy kolejne przecznice, blondyn najwyraźniej zmierzał do swojego domu

- Wracam do siebie- odparłam

Spojrzał na mnie i westchnął. Skręcił w przeciwnym kierunku. Tym razem zbliżaliśmy się już do mojego domu. Widzę, że Luke też ucierpiał. Miał rozciętą wargę oraz kilka siniaków. To możliwe, żeby pojawiły się w tak krótkim czasie? Zatrzymaliśmy się pod moim domem. Luke położył swoją dłoń na mojej. Spojrzałam mu w oczy

- Nie chce cię stracić- powiedział cicho

- I nie stracisz. Kocham cię, ale nienawidzę przemocy, którą wykorzystałeś dzisiaj na Matt'cie

- Nie potrafiłem się powstrzymać. Przecież ten ch...- spojrzałam na niego z wyrzutem- ten głupi chłopak cię pocałował! Jak miałem zareagować? Przybić mu piątkę?

Between Brothers || You're mine, honey {L. H.} Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz