You're mine, honey: Rozdział 42

291 11 15
                                    

Perspektywa Alisson

Włączyłam telefon, by sprawdzić godzinę. Mama zgodnie z zapowiedzią, powinna być tu już 20 minut temu. Co ją zatrzymało? Wybrałam do niej numer. Czekałam do ostatniego sygnału, który zakończył się odtworzeniem poczty głosowej. Zapomniała? A może była tak zmęczona, że po prostu przysnęła. Schowałam telefon z powrotem do torebki i ruszyłam w stronę domu Calum'a. Być może znajdzie się jeszcze ktoś kto nie pił i mnie odwiezie. Weszłam do środka. Ponownie uderzył mnie odór alkoholu i wymiocin. Biedny Calum... będzie mieć tyle do sprzątania. W salonie siedziała już tylko garstka osób, w tym Luke. Siedział na kanapie, oparty na łokciach, intensywnie przyglądając się własnym dłonią. Obok niego siedział Calum śmiejąc się w niebo głosy wraz z Mike'iem, który obejmował ramieniem, wtuloną w niego Sophie. Kiedy wzrok blondynki padł na mnie, wyswobodziła się z objęć chłopaka i szybkim krokiem do mnie podeszła. Zanim zdążyłam zareagować, ciało Sophie przyległo do mojego.

- Wszystko w porządku?- zapytała

Chłodne powietrze z którym miałam styczność na zewnątrz, sprawiło że negatywne emocje ze mnie upłynęły. Chyba jestem gotowa wybaczyć Luke'owi za to co zrobił. Możecie myśleć, że jestem głupia, ale ja po prostu nie potrafię myśleć rozsądnie, gdy w gre wchodzi Luke

- Właściwie to tak, ale mimo wszystko chciałabym wrócić do domu. Mama nie odbiera, więc przyszłam poszukać tutaj kogoś, kto nie pił i byłby w stanie mnie odwieźć

- Z tego co wiem, to Jack chyba jeszcze nic nie pił. Może zapytaj jego- wzruszyła ramionami

- Dzięki- uśmiechnęłam się do niej

Odwróciłam głowę w kierunku, który najbardziej mnie interesował. Luke wbijał we mnie pełne smutku spojrzenie. Nawet z tej odlegości, mogłabym zauważyć malutką iskierkę nadziei, że mu wybacze, w tych cudownie błękitnych tęczówkach. Kiedy tylko blondyn zorientował się, że mu sie przyglądam, spuścił wzrok. Z powrotem przyglądał się swoim dłoniom. Przygryzłam wnętrze policzka i lekko ścisnęłam palce u rąk. Zrobiłam krok w jego stronę, lecz przerwał mi głos Jack'a

- To jak? Pijemy!- podniósł do góry dwie butelki jakiegoś likieru

- Jack!- stanęłam przed nim

- O, jak się czujesz?- zapytał tak jakby wcześniej nie zauważył mojej obecności

Przewróciłam oczami. Nie będę odpowiadać na to samo pytanie, po raz kolejny

- Powiedz proszę, że jeszcze nie piłeś- złożyłam dłonie jak do modlitwy

- No nie, ale właśnie zamierzam to zrobić- wskazał na szklane butelki

- Proszę, odwieziesz mnie do domu?- zamrugałam kilkakrotnie

Jack przechylił głowę, wywrócił oczy do góry i jęknął. Odłożył butelki na stół, po czym wymierzył we mnie palcem

- To co mi robisz to zbrodnia- zażartował

Zaśmiałam się lekko odchylając głowę do tyłu

- Odwozisz ją do domu?- usłyszałam głos Luke'a tuż za plecami

Następnie odczuwalny był zapach jego perfum, które potrafią zawrócić w głowie. Błagam trzymajcie mnie. Spojrzałam przez ramie, dzięki czemu zdołałam ujrzeć jedynie jego barki. Uniosłam głowę nieco wyżej. Nasze oczy połączyły się ze sobą, jak gdyby za pomocą magicznej linki

- Bo zabrałbym się z wami. Jakoś straciłem ochotę na tę imprezę- powiedział patrząc mi w oczy

Ostentacyjnie przełknęłam ślinę i z powrotem stanęłam przodem do Jack'a. Brunet przytaknął

Between Brothers || You're mine, honey {L. H.} Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz