Between Brothers: Rozdział 1

790 16 1
                                    

***
Wchodzę do jacuzzi, za sobą słyszę jedynie głośne śmiechy. Odwracam głowę, nikogo nie widzę. Podciągam się na rękach stawiając jedną, granatową stopę na kafelki... czekaj co?! Całe moje ciało zabarwiło się na ciemny odcień granatu. O nie, nie, nie... i w tym momencie tuż przede mną wyskoczyła czwórka chłopaków.

-Luke!!- zerwałam się z łóżka głośno dysząc. Od około tygodnia, noc w noc śni mi się jedno i to samo. Przez te dwa lata starałam się zapomnieć o Luke'u, powiem szczerze, że udało mi się to. Być może w dużej mierze przyczynił się do tego Jack, on skutecznie odwrócił moją uwagę od... w sumie od wszystkiego. Naprawdę go kocham i jestem mu niesamowicie wdzięczna za to, że jest ze mną zawsze, kiedy go potrzebuje. Oczywiście on sam, też może na mnie liczyć, z pewnością tworzymy całkiem zgrany duet.

Po jakiś 5 minutach, wygramoliłam się z mojego jakże wygodnego łóżka...- jeszcze się dziś spotkamy- uśmiechnęłam się wskazując na miejsce, które jeszcze przed chwilą zajmowałam.

Schodząc po schodach poczułam przyjemny zapach... czekajcie... dajcie mi chwile... tak! Już wiem. To ewidentnie są naleśniki, mamusia wie jak uszczęśliwić mnie już z samego rana.

- Czeeeść- uśmiechnęłam się do mamy i rozłożyłam ręce do uścisku

- Hej skarbie- przytuliła mnie- Widzę, że dzisiaj jesteś w humorze, to nowość. Ostatnio rzadko cię taką widziałam.

Może dlatego, że codziennie śni mi się tamten palant?!

- Niee, wydaje ci się, sama wiesz. Czasem ciężko za mną nadążyć.- zaśmiałam się, co chyba troszeczkę ją uspokoiło.
***
Stoję przed szafą już dobre 10 minut, a nadal jestem w punkcie wyjścia. Wciąż mam dylemat co do czarnego crop top'u i jeansowych spodenek, a szarą sukienką przed kolano, ale chyba wiem kto może mi pomóc... Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Sophie

Pierwszy sygnał...

Drugi sygnał...

- Znów?- aż czułam jak wywracam oczami

- Yhym...

- Wyślij zdjęcia.- powiedziała

- Już się robi- zaśmiałam się

Rozłączyłam się, zrobiłam to co kazała mi Sophie, a na odpowiedz nie musiałam długo czekać

Sophie❤️: Zdecydowanie ten pierwszy zestaw, chyba, że chcesz wszystkim zaprezentować swoją dolną bieliznę. Nie widzisz jak wieje? Musiałabym zostać twoim prywatnym ochroniarzem i odganiać wygłodniałych samców, lgnących do ciebie...🙄

Ja: Przesadzasz hahahah. To jak, za 20 minut widzimy się w szkole?

Sophie❤️: Za 20? Kochana, za 15 minut zaczynają się lekcje.

Ja: Co?! O niee, naprawdę mam problemy z wyczuciem czasu... Jak coś to graj na zwłokę... nie wiem, pęk mi się zrobił i muszę go rozwiązać.

Sophie❤️: Taa, czekam.

Ehh, czyli znów będę musiała poprosić kolegę z osiedla o podwózkę. To są plusy posiadania 18-letnich znajomych w zasięgu ręki.

***
- Jeszcze raz dziękuje Matt, jeśli nie ty to zaliczyłabym kolejne spóźnienie- pocałowałam go w policzek i otworzyłam drzwi.

- Polecam się na przyszłość- uśmiechnął się przyjaźnie, po czym oboje wyszliśmy z samochodu kierując się w dwóch różnych kierunkach.

Przekraczając próg szkoły rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Ruszyłam w stronę sali matematycznej, nie ma to jak zacząć dzień matematyką, nieprawdaż?
Przeszłam właśnie przez ostatni korytarz i ujrzałam grupkę ludzi, która okazała się być moją klasą. Pani najwidoczniej jeszcze nie przyszła, to się nazywa mieć farta, co nie? Podeszłam do Sophie

- Heej- cmoknęłam ją w policzek

- Jednak się wyrobiłaś.- zaśmiała się- Szczerze mówiąc, to miałam wątpliwości.- powiedziała dalej się śmiejąc

- Zwątpiłaś we mnie?- zawtórowałam jej śmiechem, dramatycznie łapiąc się za pierś- Jest dzisiaj Jack?- zapytałam szukając go wzrokiem.

- Niee, nie widziałam go.

- Czekaj, napisze do niego.

Wyciągnęłam telefon i wystukałam wiadomość:

Do: Jack💍: Będziesz dzisiaj w szkole? Stęskniłam się🙄

- No i już... teraz tylko czekać na odpowiedź- uśmiechnęłam się.

W tym czasie przyszła matematyczka i wpuściła nas do sali. Usiadłam razem z Sophie w przedostatniej ławce.

Przez chwile straciłam kontakt z rzeczywistością, znów zagłębiając się w myślach o moich ostatnich snach... Luke... dlaczego to akurat on musi mnie nękać każdej nocy? Przecież minęło tyle czasu, poznałam wielu ludzi, a to jednak on utkwił mi tak mocno w pamięci? On? Osoba, którą szczerze znienawidziłam?

- Alisson no!- teraz dopiero poczułam, że ktoś mnie szturcha.

- Co się stało?- zapytałam zdezorientowana

- Co cię tak zawiesiło?

- Sens mojego dzisiejszego snu- oparłam się o ławkę

- Znów Luke?

-Yhym...-wymruczałam chowając głowę w rękach.- Jak myślisz, dlaczego on notorycznie mi się śni?

- Wiesz... wydaje mi się, że to może być spowodowane twoim zauroczeniem wobec niego. Zawsze najbardziej zapamiętujemy tych, którzy wywarli na nas silne uczucia. Ty go nienawidziłaś, ale jednocześnie coś cię do niego ciągnęło. To dosyć intensywna postać w twoim życiu.

- Może masz rację.- nie chciałam już dłużej o nim rozmawiać, więc po prostu wyprostowałam się i obróciłam w kierunku tablicy.

Po chwili dostałam SMS'a, wyciągnęłam telefon i odczytałam wiadomość

Od: Jack💍: Będę za 3...

Od: Jack💍:2...

Od: Jack💍: 1!

W tym dokładnie momencie, do sali wszedł Jack, ehh głupek, zawsze lubił widowiskowe wejścia- zaśmiałam się po cichu.

- Jacksonie Rowland! Jesteś spóźniony o całe 15 minut. Mógłbyś chociaż wejść dyskretnie i zająć swoje miejsce, nikt tutaj nie potrzebuje widowiska, z tobą w roli głównej.

- Tak jest pani profesor, przepraszam za spóźnienie.- odszedł od biurka pani Madlen, kierując się w moją stronę.

- Cześć skarbie- uśmiechnął się do mnie i przelotnie pocałował mnie w usta, ponieważ wiedział, że matematyczka nie cierpi okazywania sobie uczuć na jej lekcjach.
Jack odszedł od mojej ławki i ruszył w kierunku swojej ekipy, witając się z każdym po kolei.
***

- Nareszcie koniec lekcji... przysięgam, że jeszcze jedna lekcja, a bym nie wytrzymała.- wymruczała mi w ramie Sophie.

- Wiesz... słyszałam, że szykuje się jakaś impreza, że jest piątek... Piszesz się na to?

- Jeszcze się pytasz! To chyba logiczne, że idziemy. Kto organizuje imprezę?- zapytała Sophie

- Wydaje mi się, że Brad wspominał o tym, że coś szykuje.

- No to chodź, poszukamy go- dziewczyna chwyciła mnie za rękę i pociągnęła za sobą.
***
- No to jak? Wkręcisz nas?- zapytałam Brad'a

- Oczywiście! Bez was nie ma mowy o jakiejkolwiek imprezie

Spojrzałyśmy się na siebie z Sophie i wybuchłyśmy śmiechem.

- No, a jak!- objęłam ręką przyjaciółkę- No to do 18!- pomachałyśmy mu i ruszyłyśmy w stronę przystanku autobusowego

A więc mamy trzy godziny na wyszykowanie się, znów zawładniemy imprezą!
***

Jutro nowy rozdział!❤️

Between Brothers || You're mine, honey {L. H.} Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz