Melody
Dzisiejszy dzień zapowiada się bardzo pracowicie. Mianowicie załatwianie formalności w urzędzie. Nie zwlekając dłużej przebrałam Olivię w body i komplet z motywem pandy, a z włosów zrobiłam mini kucyka na czubku głowy i założyłam jej różową opaskę. Sama włożyłam czarne jeansy z wysokim stanem, białą koszulkę i jeansową katanę. Zrobiłam makijaż, a z moich krótkich włosów zrobiłam dobierańca.
Gotowa wraz z Olivią zeszłam na dół. W kuchni zrobiłam sobie zbożową i Shawnowi czarną kawę. Podałam śnidanie Liv i zabrałam się za smażenie jajecznicy ze szczypiorkiem dla mnie i Mendesa. Kiedy kończyłam przygotowywać śniadanie do kuchni wszedł brunet.- Cześć - przywitał się radośnie
- Hej - odpowiedziałam nakładajc jakecznice na talerze, a w tym czasie Shawn przywitał się z Olivią buziakiem w czoło.
- Co tam dobrego zrobiłaś? - zajrzał mi przez ramię.
- Jakecznicę, siadaj już gotowa.
Zjedliśmy przy stole w milczeniu i rozbawionych spojrzeniach posyłanych w kierunku Liv, która robiła głupie i słodkie minki.
- To co zbieramy się? - zapytałam
- Poczekaj chwilkę, tylko skoczę na górę.
Wrócił spowrotem do salonu, a ja zaczęłam się śmiać, ponieważ chłopak wrócił z jeansową kataną na sobie.
- Z czego się śmiejesz? - zmarszczył brwi
- Jesteśmy tak samo ubrani jak bliźniaki
- Albo jak para - zaśmiał się puszczając mi oczko. Nie sokomentuję tego.
- To co zbieramy się do wyjścia? - przytaknął.
Zamknęłam dom na klucz. Założyłam Olivii kurtkę, buty, czapkę i szalik. Sama ubrałam botki i niezapinając kurtki wyszłam do garażu, aby zapakować Liv do auta. Chwilę później dołączył do nas Shawn w kurtce i zawiązanym na szyji szarym, ciepłym szaliku. Bez ofijania w bawełnę posadził swoje szanowne cztery litery na miejscu kierowcy.
- Czy ty się przypadkiem nie zapominasz? - unisłam brew siadając na miejscu pasażera.
- Już ci mówiłem, że to ja jestem mężczyzną i ja będę prowadził.
- Już nie pamiętasz jak schlałeś się z Brianem i musiałam po ciebie przyjechać.
- Nie bardzo
- Ahh... Co ten alkohol robi z ludźmi. - westchnęłem.
- Już nie marudź.
Włączył radio, a w nim leciała obecnie jego własna piosenka, na co parskneliśmy śmiechem. Oboje śpiewaliśmy na cały głos, a Olivia radośnie chihotała z tyłu samochodu.
*****************
Załatwienie wszystkich spraw odnośnie ojcostwa Shawna zajęło nam około 4 godzin, a ja dosłownie padałam z nóg. Wszędzie było trzeba czekać, kolejki, przerwy i tak dalej. Olivia zasnęła pod koniec dopinania wszystkiego na ostatni guzik. Obiad zjedliśmy na mieście, więc nie muszę koniecznie gotować, i tak mi się nie chce. Marzę tylko o tym, aby położyć się i pospać godzinkę albo i dwie. Na dodatek głowa mi pęka, a tabletki przeciwbólowe nie wchodzą w grę, bo mogą zaszkodzić Liv.
Kiedy Shawn zaniósł śpiącego malucha na górę ja zmęczona rzuciłam się na kanapę w salonie.
- Zmęczona? - zapytał brunet schodząc ze schodów.
- Jak cholera. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- To może zróbmy tak - podszedł w moją stronę - Ty sobie odpoczniesz i weźmiesz długi odprężający prysznic. A w tym czasie ja przygotuję dla nas jakąś wypasioną kolacyjkę. Wiesz jakiś makaron. Co ty na to?
- Wspaniały pomysł. Dziękuję, po prostu padam z nóg.
- Nie ma sprawy. Zmykaj na górę. - posłał mi uśmiech, który odwzajemniłam
Mozolnym krokiem wgramoliłam się na schody. W mojej sypialni podeszłam do szafy i wybrałam czyste, wygodne ubrania, czyli krótkie czarne szorty i o kilka rozmiarów za dużą bluzę w kolorze szarym. Zmyłam makijaż i weszłam do kabiny prysznicowej. Po umyciu wytarłam się ręcznikiem i przebrałam w wcześniej przygotowane ciuchy. Wilgotne włosy związałam, żeby nie zamoczyć bluzy, potemje rozpuszcze. Głowa jakoś od razu mniej mnie bolała. Zajrzałam jeszcze do Liv. Na szczęście słodko śpi i nic nie zapowiada, aby to się zmieniło przez następne kilka godzin. Dla niej ten dzień też był bardzo wyczerpujący. Włożyłam jeszcze puchate różowe kapcie na bose stopy i zeszłam na dół. W kuchni krzątał się Shawn gotując kolację. Po pomieszczeniu unosił się piękny zapach jedzenia.
- Jak ci idze z tym makaronem? Pięknie pachnie - przyznałam siadając na blat.
- Bardzo dobrze, za jakieś 15 minut powinno być wszystko gotowe.
- Okej, to ja nakryję stół. - jak powiedziałam tak też zrobiłam.
*********************
Kolacja minęła nam w wspaniałej atmosferze. Rozmawialiśmy na przeróżne tematy. Poczułam się trochę jak dawniej, kiedy byliśmy zakochaną po uszy parą. Każda nasza randka była magiczna, jak takie odcięcie się od codzienności. Przestawałam się wtedy martwić tymi wszystkimi pierdołami ziwiąznymi z studiami na przykład jak sesja czy kolokwium. On natomiast przestawał przejmować karierą, nowym singlem, albumem czy wielką światową trasą. Liczyliśmy się tylko my. Ale to było dawno. Teraz dużo rzeczy się zmieniło.
******************
Oparłam się wygodniej o ramię Shawna.- Myślisz, że umrze? - zapytałam.
Oglądaliśmy film o młodej dziewczynie, która zachorowała na bardzo rzadkąi ciężką chorobę, której obiawy wskazywały na zaburzenia psychiczne.
- Nie wiem. Możliwe, ale w takich filmach zawsze pokazują, że wszystko da się przezwyciężyć.
- A myślisz, że tak nie jest? - popatrzył na mnie ze zmarszczonymi brwiami nie rozumiejąc o co mi chodzi - No, że da się wszystko przezwyciężyć. - dodałam
- Wiesz, moim zdaniem niektóre rzeczy przerastają człowieka tak, że nie potrafi sobie z tym poradzić samodzielnie. Wiem coś o tym.
- Jak to wiesz coś o tym?! - już całkowicie film zszedł na dalszy plan.
- Myślisz, że dlaczego zawiesiłem karierę?
- Wydawało mi się, że chcesz trochę odpocząć, spędzić czas z bliskimi nie przejmując się niczym.
- To też, ale jest coś jeszcze.....
- Spokojnie, jak nie chcesz to nie mów, do niczego cię nie zmuszam.
- Wiem, zasługujesz na prawdę... Brałem leki uspokajające przed koncertami. Miałem ataki paniki...- przerwał, a ja złapałam jego dłoń ściskając ją w pocieszającym geście. - Bałem się, że zawiodę fanów, że nie dam rady. - popatrzyłam na niego z niedowierzaniem.
- Ty Shawn pieprzona perfekcja Mendes. Idol milionów nastolatek na całym świecie. Przecież wszyscy przychodzą na koncerty dla ciebie.
- Wtedy tak nie myślałem. Potrzebowałem przerwy, oderwania się od ciągłej pracy. I tak teraz jestem tu. - przestał mówić widziałam jakie to dla niego trudne.
Zwyczajnie go przytuliłam, a on gładził moje plecy. Taki trochę magiczny moment, ale oczywiście coś musiało go przerwać, mianowicie płacząca Olivia powoli odsunęłam się od chłopaka posyłając przepraszający uśmiech, a on kiwnął głową. Weszłam po schodach na górę kierując się do pokoju Liv. Wzięłam ją na ręce i uspokajająco kołysałam. Kiedy przestała płakać zmieniłam jej przepocone ubrania na świeże szare body i pudrowe różowe legginsy.
**********************
Cześć, oto przed wami nowy rozdział. Mam nadzieję, że się podoba. Dziękuję bardzo za wszystkie oddane głosy i komentarze.❤❤❤
CZYTASZ
I will always love you | Shawn Mendes [Zakończone]
FanfictionPielęgniarka podała mi moje dziecko mówiąc - Gratulacje, śliczna i zdrowa dziewczynka. Jak da pani jej na imię? - Nazwę ją Olivia. - Piękne imię, zostawię panią na chwilę samą, aby mogła się pani nacieszyć. Skinęłam tylko głową i przytuliłam...