13

9.1K 227 16
                                    

Melody

Stoimy przed drzwiami wejściowymi rodzinnego domu Shawna.

  - Wchodzimy? - zapytał brunet trzymający nosidełko, w którym słodko spała nasza kruszynka. Właśnie nasza, już nie tylko moja. Westchnęłam i pokiwałam głową, będzie dobrze. Raczej.

Chłopak otworzył drzwi i mnie w nich przepuścił. Powoli przez nie przeszłam rozglądając się, z kuchni dochodziły odgłosy rozmowy. Shawn zamknął drzwi i przeszedł przede mnie chowając mnie za swoimi plecami. Zdjeliśmy nasze kurtki i całe odzienie wieszchnie, przy czym patrzyłam jak Shawn dwlikatniusio ściągał kurteczkę śpiącej Liv. Po czym zawołał swoją mamę.

  - Mamo! Jesteśmy - powiedział na tyle głośno, żeby Karen go usłyszała, a za razem żeby nie obudzić Olivii.

Z kuchni wyszła mama Shawna ubrana w czarny kombinezon.

  - O matko, nie wierzę Melody. Witaj kochana, jak ja cię dawno nie widziałam. Niech cię uściskam. - po tych słowach trochę stresu ze mnie zeszło.

  - Dzień dobry - przywitałam się. Kobieta mniej więcej mojego wzrostu podeszła do mnie i mocno przytuliła. Kiedy tylko się ode mnie oderwała podeszła do Shawna i nagle się zatrzymała w połowie drogi.

  - A co to za mały bobas? - spojrzała to na mnie to na Shawna. A ja wstrzymałam oddech

  - To Olivia. Właściwie dlatego tu teraz jesteśmy - odezwał się brunet.

  - Dobrze, chodźmy może wszyscy do salonu. Razem z Manuelem i Aaliyh. Zawołam ich, a wy przejdzcie dalej.

Shawn złapał mnie za rękę w dającym otuchę geście i poprowadził do salonu nadal trzymając nosidełko ze śpiącą kruszyną w drugiej ręce, które odstawił przy kanapie. Nie minęła chwila, a do salonu weszła reszta domowników. Aaliyah przywitała się ze mną mocnym uściskiem po czym podeszła do swojego brata, a do mnie podszedł pan Mendes i przywitał się ze mną.

  - A więc słuchamy, co takiego chcecie nam powiedzieć, aczkolwiek chyba wszyscy się domyślamy. - powiedzał ojciec Shawna Manuel.

Przełknęłam ciężko ślinę. Popatrzyłam na Shawna lekko zdenerwowanym wzrokiem. Chłopak lekko się uśmiechnął. I skierował wzrok na swoich rodziców.

Shawn

Rodzice i siostra patrzyli na nas wyczekująco. Uśmiechnęłem się lekko w stronę Melody. I zabrałem głosy.

  - Ja i Melody mamy razem dziecko. - widziałem zszokowane wyrazy twarzy rodziców i podekscytowaną, a za razem cholernie szczęśliwą minę mojej siostry. Po chwili ciszy głos zabrała moja mama.

  - Opowiadajcie, chcę wiedzieć wszystko od początku. Mam wnuczkę?

  - Tak, nazywa się Olivia, ma rok i cztery miesiące - powiedziała w końcu  Melody, a ja przytaknęłem zgadzając się tym samym z jej słowami. Schyliłem się do nosidełka stojącego tuż obok mnie i wyjęłem z niego śpiącą Liv.

  - Mogę ją potrzymać? Proszę - wyrwała się pierwsza moja siostra. Uśmiechnęłem się i zerknęłem na Mel, która lekko pokiwała głową na zgodę. Podeszłem do niej i delikatnie przekazałem jej moją córkę. Popatrzyła na nią zachwycona.

  - Jaka jest śliczna - pisnęła przez co Olivia otworzyła oczy i zaczęła płakać.

  - Spokojnie, tylko się trochę wystraszyła. - powiedziała Mel i uspokoiła Olivią.

**********************
Melody

Po długiej rozmowie z rodziną Shawna, całe napięcie ze mnie zeszło. Do wieczora wszyscy domownicy zachwycali się Olivią. Stała się ich oczkiem w głowie. A szczególnie babci Karen, która cały czas karmiła ją słodyczami i różnymi łakociami. Teraz nie wiem czego się tak obawiałam rodzice Shawna faktycznie byli zszokowani, ale nie wytknęli mi niczego. Nasze stosunki nie uległy pogorszeniu, kazali mi mówić do siebie po imieniu. Nawet pomiędzy wierszami nie zasugerowli, że Olivia może nie być dzieckiem Shawna. Może dlatego, że jest strasznie podobna do niego wizualnie. W sumie moja mama też twierdziła, że Liv ma lekko portugalską urodę przez ciemny kolor włosów jak i oczu. A moja rodzina z Portugalią nie ma absolutnie nic wspólnego.

Obecnie mamy godzinę siódmą p.m. Rozmawiam z Aaliyah w jej pokoju, a Shawn z Liv i dziadkami są na dole.
Aaliyah teraz opowiada mi o chłopaku, którego nie dawno temu poznała w szkole. Nie jaki Jordan dołączył do jej klasy w tym roku i zaprosił ją do kina jutro po szkole. Pomogłam jej wybrać ubrania na ich ala ,,randkę". Plotkowałyśmy jeszcze o takich babskich pierdołach i zeszłyśmy na dół do reszty rodziny.

  - O już jesteście. To my się zaraz będziemy zbierać - powiedział Shawn kiedy weszłyśmy do salonu.

  - Myśleliśmy, że zostaniecie na noc, prawda Manuel. - wtrąciła się Karen

  - Tak, mamy w domu wolny pokój, to żaden problem.

  - Wiemy tato, ale jesteśmy umówieni z chłopakami w Toronto. - powiedział Shawn, na co lekko zmarszczyłam brwi.  Nic mi o tym nie wiadomo, znaczy wiedziałam, że mamy spotykać się z chłopakami, ale nie powiedział mi kiedy i gdzie ma się to odbyć.

Mimo nalegań swoich rodziców Shawn zdecydował, że jeszcze dziś będziemy w Toronto. Nie wtrącałam się w tą drobnę kłótnię, pozostałam neutralna. Aczkolwiek wolałam spędzić noc w Toronto, po prostu nie chciałam robić problemu państwu Mendes i Aaliyah, która musi się wyspać na jutrzejsze kino z Jordanem.

Pożegnałam się z Aaliyah i tatą Shawna, a Karen odprowadziła nas pod same drzwi mocno mnie uściskała mówiąc

  - Mam nadzieję, że zobaczymy się niebawem. Tak długo się nie widziałyśmy, a spędziłyśmy razem tylko jedno popołudnie. Wpadnijcie do nas jeszcze kiedyś na sernik. - uśmiechnęła się

  - Oczywiście, twojemu słynnemu sernikowi nigdy nie odmówię - powiedziałam na co się zaśmiała.

  - Mieć taką synową to skarb - chwila moment czy ona myśli, że ja i Shawn znowu jesteśmy razem?! Nie

Już chciałam zaprzeczyć. Powiedzieć coś na ten temat, wytłumaczyć, ale przerwał mi Shawn.

  - Dobra mamo, skoro już się pożegnałaś to będziemy się zbierać zanim jakaś śnieżyca nas dopadnie. - ostatecznie pożegnaliśmy się z Karen.

Cieplej owinęłam się szalikiem i otworzyłam drzwi wyjściowe. Wyszliśmy z domu Shawn niósł nosidełko z marudną już Olivią, która szczelnie była nakryta ciepłym kocem, o tej godzinie na dworze było już całkowicie ciemno i strasznie, ale to strasznie zimno, co się dziwić w końcu to Kanada. Mroźna Kanada.

Shawn otworzył auto i umieścił  nosidełko na siedzeniach z tyłu samochodu. Wsiadłam na tył z drugiej strony, przypiełam Liv pasem.

  - Proszę cię włącz ogrzewanie. - poprosiłam, kiedy Shawn zajął swoje miejsce kierowcy.

  - Już się robi - poklikał jakieś przyciski, a po chwili buchnęła we mnie fala ciepła. - Lepiej? - ruszył z miejsca

  - Tak, od razu lepiej - ociepliło się o tyle, że zdjęłam koc z Olivii. Nie chcę żeby się zgrzała, a potem chorowała.
Jechaliśmy, a ja bawiłam się z Liv. Gadałam sobie z nią, raczej to ja do niej mówiła, a ona chichotała wesolutko.

*****************
Hejaa oto nowy rozdział. Jakoś lepiej mi się go pisało niż poprzedni. Następny będzie jak skończę go pisać. Dziękuję bardzo za wszystkie oddane głosy i komentarze. Moja książka ma już ponad 2k wyświetleń, niesamowite. Dziękuję bardzo, niezmiernie mi miło.❤❤❤

I will always love you | Shawn Mendes [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz