11

9.7K 246 30
                                    

Melody

To już jutro. Jutro jedziemy na obiad do rodziców Shawna. Mimo tego, że dobrze się z nimi dogadywałam, ba nawet mówiłam do nich po imieniu to nadal się obawiam ich zachowania w stosunku do mnie po tym jak dowiedziął się o dziecku. Może poprostu za bardzo się tym przejmuję, a tak naprawdę wszystko pójdzie gładko jak po maśle, ale cholera to nie jest wiadomość typu skończyło się mleko. Trudno, co ma być to będzie. Najwyżej wyprowadzę się na alaskę czy coś.

Odsuwając od siebie wszystkie złe i nieprzyjemne myśli sokończyłam pakować resztę kosmetyków do czarnej torby treningowej. Dzisiejsza pogoda dawała wiele do życzenia. Mamy końcówkę listopada, a zamiast padać śnieg to leje deszcz. Z jednej strony niewiedzę takiej pogody, a z drugiej wręcz kocham. Kiedy pada deszcz jest taki piękny jesienny domowy nastrój. Nic nie robisz tylko leżysz pod kocykiem z dobrą książką przy kominku.

Skoro już skończyłam te całe pakowanie. To może zrobię jakąś dobrą herbatkę i poleżę na kanapie pod kocykiem. Tak to świetny pomysł.

Wkładam puchate kapcie świnki na stopy i kieruję się na dół. W salonie wszędzie walają się poduszki i wcześniej wspomniane koce, a na środku pobojowiska Shawn wraz z Olivią. Posyłam w ich stronę promienny uśmiech i przechodzę do kuchni. Wlewam wodę do srebrnego czajnika elektrycznego i go włączam. W międzyczasie wybieram z górnej szafki 2 kubki i moją ulubioną herbatę poziomkową. Wrzucam po jednej torebce do każdego kubka i zalewam ugotowaną wcześniej już wodą. Słodzę po 2 łyżeczki cukru i ostrożnie ją niosę do salonu. Stawiam gorący na stoliku kawowym.

- Zrobiłam nam gorącą herbatę, napijesz się? - skierwowałam swoje słowa w kierunku Shawna.

- Z tobą zawsze - wstał z dywanu zostawiając Olivię pogrążoną w swoim świecie pełnym beztroskiej zabawy.

- Mam do ciebie małą prośbę... - zaczęłam, ale mi przerwał.

- Rozpalić w kominu? - zaśmiał się.

- Jak? Skąd wiedziałeś? - zapytałam zdziwiona.

- Nic się nie zmieniłaś. Nadal lubisz polenić się w taką pogodę. Pamiętam jak zawsze w ulewne dni po zajęciach zaszywałaś się domu z kubkiem dokładnie takiej samej herbaty i uczyłaś się do kolokwium albo czytałaś książkę leżąc pod kocem na fotelu czy kanapie. - popatrzyłam na niego z lekkim uśmiechem. - Już rozpalam.
Wstał z kanapy, na której wspólnie siedzieliśmy.

- Dziękuję - spojarzałam na niego wdzięcznym wzrokiem i upiłam łyka gorącego napoju. Jak ja uwielbiam ten smak.

Podeszłam do Olivii i usiadłam obok niej. Bezszczelnie patrzyłam się na umięśnione, szerokie plecy Shawna, który majstrował przy kominku. W dużym białym wiklinowym koszyku stojącym przy kominku leżało drewno. Chłopak szybko uporał się z utrzymaniem ognia, wziął swoją herbatę i dosiadł się do nas.

- Wszystko widziałem - rzekł do mnie.

- Co? Nie rozumiem o co ci chodzi. - zmarszyłam brwi.

- Nie udawaj. Wiedziałem jak pożerałaś mnie wzrokiem - odparł z łobuziarskim uśmieszkiem na twarzy.

- Nie prawda - przysunął swoją twarz bliżej mojej. - Musiało ci się wydować. - odparłam

- Mam oczy do okoła głowy, dobrze wiem, że tak było - przysunął się bliżej. - i nie będę ukrywać, że mi to nie przedzkadza. - szepnął i się powoli odsunął do tyłu.

Osłupiałam, czy to była jakaś aluzja. Jakby próbował ze mną flirtować. Albo po prostu chciał być miły w stosunku do mnie. Za dużo myślę, może tak po prostu palnął pierwsze co mu przyszło do głowy.

Reszta południa minęła nam na wspólnej zabawie i opiece nad Liv. Kiedy patrzę na nią i Shawna czuję takie ciepło na sercu. Widzę, że on bardzo ją kocha i się stara. A ona też jest w nim wręcz zakochana. To jak się nią czule opiekuje, daje jej w ten sposób odczuć swoją miłość.

***********************
Jutro będzie ciężki dzień pełen wrażeń, lepiej położę się wcześniej. Przygotowuję ubrania na jutrzejsze spotkanie z Karen i Manuelem, Aaliyah oczywiście też będzie. Wybieram zwykłą, czarną, prostą sukienkę. Zmywam makijaż, wybieram piżamy i idę pod prysznic.

Tego mi było trzeba. Gorącego strumienia wody. Po długiej kąpieli przebieram się i z wilgotnymi włosami udaję się do sypialni. Zaglądam jeszcze tylko do pokoju Liv upewnić się czy na pewno śpi. Podeszłam do łóżeczka, w którym słodko spała i nachylając się pocałowałam jej naoliwkowane czółko oraz poprawiłam kocyk. Po cichu szłam korytarzem do swojej sypialni, kiedy usłyszałam jakieś dźwięki. Zatrzymałam i wsłuchałam w odgłos. Gdy go rozpoznałam mimowolnie cicho się zaśmiałam. To było pochrapywanie Shawna dochodzące z jego sypialni. Pokręciłam głową i wróciłam do siebie. Zdjęłam przyjemne kapcie i położyłam do łóżka. Opatuliłam się szczelnie kołdrą, bo listopadowe noce do najcieplejszych nie należą. Zgasiłam nadal palącą się lampkę i kompletnie się wyłączyłam. Myślałam tylko o jak najszybszym zaśnięciu. Sen przyszedł łatwo, ponieważ przez te wszystkie sprawy związane z Olivią i Shawnem byłam bardzo zmęczona. Słodkich snów.

******************
Shawn

Po przebudzeniu rano w kuchni zastaję niecodzienny widok. Mianowicie pogrążoną we własnych myślach, krzątając się Melody o 8 rano, powinna jeszcze spać. Była tak zamyślona, że nawet nie usłyszała kiedy wszedłem.

- Dlaczego nie śpisz? - zapytałem z poranną chrypką, na co ona lekko się wzdrygnęła.

- Jejku... przestraszyłeś mnie - złapała się za serce.

- Przepraszam, chyba nie jestem taki straszny? - zażartowałem. - O czym tak zawzięcie myślałaś, że nawet mnie nie zauważyłaś?

- Co? Musiało ci się wydawać - nie potrawi kłamać.

- Widzę Mel - podeszłem bliżej niej i spojrzałem peosto w piękne zielone tęczówki.

- Jest ok - dalej robiła dobrą minę do złej gry

- Pamiętaj, że możesz mi powiedzieć wszystko, dosłownie. - na potwierdzenie złapałem ją za ręke.

- Dziękuję, po prostu boję się trochę spotkania z twoimi rodzicami. - przyznała speszona.

- A więc to cię trapi - westchnęłem głośno - Niczym się nie przejmuj, wszystko będzie dobrze znam swoich rodziców. Nie przejmuj się tym. - pokiwała głową na zgodę.

- Nie będę - zbliżałem swoją twarz do jej twarzy i spojrzałem na jej cudowne malinowe, pełne usta. Już byłem tak blisko, ale musiał mi przerwać płacz Olivii dochodzący z góry.

Gwałtownie się ode mnie odsunęła wyraźnie speszona, wymamrotała cicho, że ona do niej pójdzie i wyszła z kuchni. Westchnęłem głośno i zrezygnowany oparłem się o blat. Jak zwykle coś musiało pójść nie po mojej myśli.

***************************
Hejka, oto dzisiejszy rozdział. Piszcie jak wam się podoba. Następny już za tydzień. Buźka❤❤❤

I will always love you | Shawn Mendes [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz