20

8.4K 258 71
                                    

Melody

Razem z Grace siedziałyśmy właśnie w kawiarni po skończonych zakupach. Minęły jakieś dwie i pół godziny, aż znlazłyśmy i kupiłyśmy wszystkie rzeczy jakie chciałyśmy na początku.

Mamy już pocztęk grudnia. Całe centrum handlowe jest ozdobione świątecznymi dekoracjami, a pracownicy galerii chdzą poprzebierani za elfy Świętego Mikołaja i tym podobne stworzonka.

Oprócz sukienki, kilku kosmetyków i butów, które kupiłam wcześniej znalazłam jeszcze śliczną sukieneczekę dla Liv. A raczej komplet, w którego skład wchodziły ciemno zielone body i czerwona tiulowa spódniczka, dodatki w postaci malutkiej opaski z rogami renifera. A prawie zapomniałam kupiłam jeszcze mnóstwo słodyczy i świątecznych herbat.

Rozmawiałyśmy właśnie na temat związku Grace i Brian, kiedy nagle moja przyjaciółka zwinnie zmieniła temat.

- Dość o mnie, lepiej mów co u ciebie, bo z moich podejrzeń, to zmieniło się wszystko.

- To, że rzuciłam studia już wiesz, że mieszkam w Montrealu też wiesz no i oczywiście mam dziecko. Wiesz wszystko.

- A może jakieś szczegóły, na przykład jakiś facet w pobliżu. - posłała mi cwany uśmieszek.

- Proszę cię. Nie byłam w związku od dobrych dwóch lat i nic nie zapowiada, żebym w nim była przez następne kilka wiosen. - odpowiedziałam kręcąc głową.

- Dlaczego to przekreślasz? - uniosła jedną brew.

- To, że znajdę jakiegoś fajnego faceta w moim wieku, który będzie chciał wychowywać dziecko jest tak nieprawdopodobne, że nawet o tym nie marzę.

- A co z Shawnem? - znowu zadała pytanie.

- Um.. w jakim sensie? - zmarszczyłam brwi, nie dokońca ją rozumiejąc.

- Jak jest między tobą, a nim?

- Normalnie... raczej - odpowiedziałam niepewnie.

- Nie iskrzy między wami?

- Tak naprawdę to nie wiem co jest między nami. Chyba jesteśmy przyjaciółmi, którzy mają ze sobą dziecko. - wzruszyłam ramionami.

- Czy ty się słyszysz? - wyśmiała mnie.

- Nie śmiej się, bo nie wiem jak to określić. Mamy razem dziecko i tak jakby razem mieszkamy, ale nie jesteśmy razem. Moje uczucia są prawie takie same jak wtedy kiedy się poznaliśmy.

- A jak on to odbiera? - znów zadała pytanie.

- Nie mam pojęcia, nie opowiadał mi się. Żyjemy tu i teraz, co będzie potem zobaczymy, ale jednego możemy być pewni, ja na pewno nie zrobię pierwszego kroku.

- Czekaj, czekaj to jednak znaczy, że coś między wami iskrzy.

- Nie mam pojęcia. Ale na pewno nie zrobię pierwszego kroku. I nie dlatego, że mogę się ośmieszyć. Tylko dlatego, że to on zakończył nasz związek. Rozumiesz?

- Nie koniecznie. - zrobiła głupią minę.

- On to zakończył z jakiegoś powodu. Było coś co mu w nas przeszkadzało.

- Oj proszę cię bredzisz głupoty. Może po prostu popełnił błąd, a teraz nie wie jak to odkrącić.

- Skończmy już ten temat. Przepraszam cię, ale muszę wracać już do domu. Shawn został sam z Liv pierwszy raz. Trochę się tym przejmuję, a i tak na długo ich zostawiłam. - powiedziałam wstając z zajmowanego wcześniej miejsca.

- Jasne nie ma problemu. Leć już - również wstała i ucałowała mój policzek na pożegnanie.

Razem z moimi zakupami udałam się do wyjścia z galerii i zamówiłam taksówkę. Kiedy wyszłam przez szklane drzwi kierowca już na mnie czekał. Wsiadłam do taksówki, nie minęło pięć minut, a byłam już pod apartamentowcem Shawna. Zapłaciłam miłemu starszemu panu za przejazd i zabierając ze sobą wszystkie torby z zakupami udałam się do środka wielkiego budynku. Weszłam do windy i małym palcem wcisnełam numer piętra na którym mieszka wyżej wspomniany brunet. Kiedy winda się otworzyła wyszłam z niej i podeszłam do drzwi z odpowiednią cyfrę. Mam nadzieję, że drzwi są otwarte. Nacisnęłam łokciem na klamkę. Na szczęście moje modły zostały wysłuchane i drzwi ustąpiły. Weszłam do środka. W mieszkaniu nie było słychać żadnych dźwięków, jakby nikogo nie było w środku. Postawiłam wszystkie siatki, które trzymałam w rękach w przedpokoju, Zdjęłam kurtkę wraz z butami i szłam dalej w głąb apartamentu. To co zobaczyłam w salonie strasznie mnie zaskoczyło, a mianowicie salon wyglądał jak pobojowisko. Wsządzie leżały zabawki, a nawet fort zbudowany z koców i poduszek stał na samym środku pomieszczenia. Ostrożnie, aby na nic nie nadepnąć udałam się w stronę schodów i weszłam po nich na górę. Tam też panowała cisza. Weszłam do pokoju,  który tymczasowo był mój. O dziwo on również był pusty. Następnym pomieszczeniem, do którego sią udałam  była sypialnia Shawna. Lekko uchyliłam drzwi i zajrzałam przez szparę. Na łóżku spała Liv, którą brunet delikatnie obejmował ramieniem, a w ich nogach leżała jego gitara. Weszłam do pokoju, odstawiłam gitarę na miejsce i przykryłam ich szarym miękkim kocem.

Wróciłam na dół, aby posprzątać ten cały bałagan. Zaczęłam od zabawek porozwalanych po całym salonie, zajęło  mi to jakieś pół godziny mniej więcej. Gdy skończyłam poszłam do przedpokoju po torby z zakupami.

Słodycze i inne schowałam do szafek w kuchni. A ubrania Liv zaniosłam do góry. Tylko swoją sukienką zostawiłam w śiatce, z którę się udałam do łazienki, aby ją przymierzyć.

Ubrałam nowo nabytą kreację i rozczesałam potargane włosy. Wyszłam z łazienki, po buty do niej. Na korytarzu stał zaspany Shawn, zatrzymałam się na jego widok.

  Shawn

Stałem na środku korytarza i zaspanymi oczami patrzyłem na nią jak ostatni idiota. Wyglądała ślicznie, była ubrana w bordową sukienkę z dużym dekoltem, ale starałem się w to miejsce nie wpatrywać za bardzo.

  - wow - wymsknęło mi się cicho, mam nadzieję, że tego nie usłyszała. Niestety najwyraźniej słyszała, ponieważ jej policzki przybrały nieco różowy odcień.
- Ślicznie wyglądasz- kontynuowałem.

  - Dziękuję - uśmiechnęła się nieśmiało. - Ale muszę się już przebrać -

Uciekła spowrotem do pokoju. A ja schodziłem po schodach i aż mi się słabo robiło na samą myśl o tym bałaganie w salonie.  Ku pojemu zdziwieniu na dole było czysto, nie został nawet ślad po wcześniejszym tornadzie. Z uśmiechem przeszłem przez salon do kuchni, w ktorej zrobiłem w podłużnych kubkach dwie gorące czekolady.

Na dół zeszła Mel z małym uśmiechem na twarzy.

  - I jak sobie poradziłeś beze mnie? - zapytała unosząc jedną brew.

  - Wiesz, zaskakująco dobrze. - odpowiedziałem podając jej kubek z napojem. - Ale nie wiem jakim cudem dajesz radę pracować przy tym wszystkim.

  - Proszę cię to żadna praca, tylko kilka rysunków na laptopie.

  - Nie bądź taka skromna. Ja padłem po jakiś 4 godzinach.

  - Ale poradziłeś sobie świetnie. - posłała mi szczery uśmiech.

  - Tak sądzisz? - przysunąłem swoją twarz bliżej jej.

Pokiwała twierdząco głową. A ja spojrzałem na jej malinowe usta i zbliżyłem się jeszcze trochę. Na co jej oddech przyspieszył. Pokonałem dzielącą nas odległość i złączyłem nasze usta w delikatnym pocałunku.

****************
Hejka tu znowu ja, nareszcie wyczekiwany przez was rozdział. Miał być jutro, ale spiełam tyłek i jest dzisiaj. Mam nadzieję, że wam się podoba i bardzo dziękuję za prawie 12k wyświetleń. Jesteście niesamowici.🧡🧡🧡

 

 

I will always love you | Shawn Mendes [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz