18

8.7K 243 21
                                    

Melody

Obecnie mamy nie tak późny wieczór, a za oknami zaczął padać pierwszy tego roczny śnieg. Przez chwilę wpatrywałam się w małe, białe, spadające śnieżynki za szybą, po czym wrociłam do wcześniej wykonywanej przeze mnie czynności, czyli zmywania mojego dzisiejszego makijażu za pomocą wacika i płynu micelarnego. Po całkowitym wyczyszczeniu swojej twarzy nałożyłam delikatny krem nawilżający, a włosy związałam w byle jakiego koka, żeby było mi wygodnie,q zmieniłam jeszcze tylko moje wcześniejsze ubrania na klasyczny szary dres i luźną pudrową różową bluzę ze spangboobem.

Nie wiem czemu, ale boli mnie trochę głowa, może to dlatego, że dzisiejszy dzień był pełen wrażeń. Albo tylko się przeziębiłam, co nie jest raczej możlie. Wzdycham ciężko, podlączam do ładowarki
mój telefon, przez który przed chwilą rozmawiałam z swoją mamą. Oczywiście nie powiedziałam jej, że jestem w Toronto. Boję się jej reakcji. Nie wiem dlaczego. Może nie powinnam, bo jestem już dorosła i niczego mi nie może zabronić, ale to moja mama i zawsze będzie się o mnie nadmiernie troszczyć oraz martwić. Nie mogę przecież wiecznie jej okłamywać, że nie mam żadnego kontaktu z Shawnem. Kiedyś jej powiem, ale muszę znaleść do tego odpowiedni moment. Aby to nastąpiło jak najszybciej.

Rozmasowuje delikatnie palcami skronie, kiedy ból się nasila, po czym udaję się na dół w celu zrobienia sobie cieplutkiej herbatki. Shawn siedzi na kanapie wpatrzony w telewizor, trzyma na rękach śpiącą już Liv i karmi ją kaszką z buteleczki. Nie zauważona idę dalej. Będąc już w kuchni wyjmuję z zmywarki czarny kubek i wstawiam wodę w czajniku elektrycznym. Wybieram moją ukochaną zielonę herbatkę. Kiedy jest już gotowa dmucham i piję malutkie łyczki, żeby nie poparzyć sobie języka. Z parującym kubkiem udaję się w stronę swojego tymczasowego pokoju w celu odrobienia kilku zaległości w pracy na laptopie. Ostatnio trochę zaniedbałam niedokończone projekty, ale mam nadzieję, że szybciutko to nadrobię.

Na górze odkładam kubek z napojem na szfkę nocną, a sama biorę laptopa na kolana i uruchamiam urządzenie. Patrzę przez chwilę na wyświetlacz, gdzie znajduje się zjęcie. Ale nie byle jakie zdjęcie, tylko moje. Zrobione dokładnie 21 sierpnia, dzień przed narodzinami Liv. Na fotografii mam jeszcze długie, brązowe włosy, które lekko rozwiewa wiatr. Moją twarz zdobi bardzo delikatny makijaż, nawet nie mam tam nawet podkładu. A na sobie mam długę zwiewną sukienkę w kolorze jasnego, pudrowego różu obinającą mój ogromny ciążowy brzuszek.

Pamiętam jakby to było wczoraj, środek upalnego dnia tuż po obiedzie przygotowanym przez moją mamę, która w związku z zbliżającym się terminem porodu złożyła mi wizytę. Wtedy było tak dziwnie, nie zrozumcie mnie źle, ale to było niesamowite uczucie nosić pod serduszkiem tą maluteńką istotkę, bez której nie wyobrażam sobie życia.

Nigdy się nie zastanawiałam co bybyło gdybym jednak nie zaszła w ciąże. Może znalazłabym sobie faceta i udałoby mi się stworzyć z nim udany związek, czego sobie kompletnie nie wyobrażam.

Moje myśli przerywa mi wchodzący do pokoju Shawna, który trzyma na rękach śpiącą w najlepsze Olivię.  Wstają z łóżka i odkładam nadal otwartego laptopa. Biorę od niego Liv i kładą ją na łóżku, po czym przykrywam kołdrą.

Spoglądam spowrotem na bruneta, którego wzrok jest skierowany na laptop. Patrzę w tym samym kierunku co on. Na ekranie nadal widnieje zdjęcie ustawione na tapecie urządzenia.

  - Jest śliczne - mówi chłopak patrząc na mnie, a ja mam wrażenie, że na jego słowa moje policzki delikatnie się rumienią.

  - Bez przesady, wszyscy mi wmawiali, że wręcz promienieje. Ale nie okłamujmy się, tak naprawdę wyglądałam okropnie. Jak jakiś niemieszczący się w normalne ubrania wieloryb. - parsknęłam

  - Nawet się nie waż tak mówić. Wyglądałaś ślicznie. W ciąży to normalne, że nie mieścisz się w te same ubrania, co wcześniej. - wywróciłam oczami.

  - Mimo tego było warto - uśmiechnęłam się i spowrotem usiadłam na łóżku.

  - Opowiesz mi? - spojrzałam na niego niezrozumiale.

  - Co mam ci opowiedzieć? - spytałam.

  - Wiesz... jak to było, kiedy.. - podrapał sie po karku - ..dowiedziałaś się o dziecku, jak przechodziłaś ciążę? Chcę wiedzieć wszystko.

  - Chodź tutaj - poklepałam miejsce obok siebie. - Szczerze to nawet nie wiem od czego mam zacząć - powiedziałam

  - Najlepiej od początku - uśmiechnął się lekko w moją stronę.

  - A więc wszystko zaczęło się od ciężkich poranków. Ranne mdłości i tak dalej, to chyba najgorsze co może być. Potem zaczęła spóźniać mi się miesiączka. Skleiłam fakty i poszłam do apteki po testu. Pamiętam, że kupiłam  ich z dziesięć, aby na pewno mieć pewność. Zrobiłam je, kiedy zaczęłam sprawdzać pierwszy okazał się być negatywny, na co odetchnęłam z ulgą. Ale los spłatł mi figla, bo pozostałe dziewięć było pozytywnch. Poszłam do lekarza który potwierdził, że jestem w ciąży... A reszta to nic szczególnego... - specjalnie pominęłam fakt, że ciąża była zagrożona i to jak próbowałam się mu powiedzieć, żeby nie sprawić mu przykrości - Z pomocą Matta przeprowadziłam się do Montrealu. Znalazł mi lokum blisko swojego domu... Co miesiąc puchłam coraz bardziej - zaśmiałam lekko. - Aż do momentu w którym na świecie pojawiła się Olivia.

  - Mogę cię o coś zapytać? - przytaknęłam na jego słowa.

  - Jaka była twoja reakcja, kiedy się dowiedziałaś?

  - Po prostu się rozpłakałam. Ale nie dlatego, że nie chciałam tego dziecka. Co prawda popłakałam się w dużej mierze przez strach, ale głównie to ze szczęścia i niedowierzania. - aż mi się łezka w oku zakręciła na to wspomnienie, a Shawn widząc to przytulił mnie do siebie.

  - Mam do ciebie prośbę - zaczął - Chciałbym tutaj zrobić pokój dla Liv w wolnym pokoju naprzeciwko mojej sypialni. Pomogła byś mi go urządzić. - nie mogę mu tego przecież zabronić.

  - Mogę ci nawet rozrysować plan. - zaśmiał się.

  - W takim razie nie traćmy czasu. - wziął laptopa z szafki nocnej - Zacznijmy zamawiać meble. Nie mam ochoty na łażenie po sklepach.

Oparłam się wygodnie o ramię Mendesa i pomagałam mu dobierać mebelki. Aż oczy nie zaczęły mi się same zamykać.

  - Może dokończymy to jutro. Dzisiaj już naprawdę nie mam siły na nic więcej. I jest już późno.

  - Oczywiście - odłożył laptopa i wastał z łóżka, przez co poczułam chłód w miejscu gdzie leżał. - Śpij dobrze skarbie - pochylił się i pocałował mnie w czoło na dobranoc.

  - Nawzajem Shawn - powiedziałam i zasnęłam wtulając się mocniej w poduszkę.

************************
Jak obiecałam rozdział pojawił się do końca weekendu. Mam nadzieję że wam się podoba. Dajcie znać czy mam coś porawić czy cokolwiek innego. Dziękuję bardzo za wszystko. Buziaki🧡🧡🧡🧡🧡

 


 

I will always love you | Shawn Mendes [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz