1

19.2K 404 127
                                    

Melody

Obudziłam się w środku nocy słysząc głośny płacz dziecka dobiegający z pokoju obok. Zmęczona wstałam z cieplutkiego łóżka, tak szybko jak pozwalało mi na to moje zaspanie. Ziewając przetarłam oczy i po włożeniu kapci na moje bose stopy pomaszerowałam do dziecięcego azylu. Coś czuję, że to będzie długa noc.

Tak jak myślałam moja mała Liv. Nie dała mi pospać w nocy. Przez co następny dzień nie należał do najłatwiejszych. Kiedy mała jeszcze spała wzięłam szybki, ale za to orzeźwiający prysznic i ubrałam się w beżowe dresy z ściągaczami i czarny top na ramiączkach. A mokre włosy zawinęłam w bawełniany ręcznik, po czym skierowałam się do kuchni w celu wypicia ultra mocnej kawy i przygotowania śniadania.

Pijąc małą czarną przy wyspie kuchennej usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Widząc nazwę kontaktu bez pośpiechu odebrałam telefon.

   - Cześć, mamo - zaczęłam

   - Dzień dobry, Melody - jak zwykle formalnym, ale za to miłym tonem. - Wybacz tak wczesną porę, mam nadzieję, że cię nie obudziłam?

Cała Emilly, dobrze wychowana. Ale za to jest bardzo wybredna, lecz potrafi docenić dobre rzeczy. Trudno ją zadowolić, chociaż głównie dlatego, że utrzymuje wysoki standard dla wszystkiego i wszystkich w swoim życiu, od rodziny po pokojówki.
Niestety nie skakała z radości, gdy usłyszała o ciąży swojej niezamężnej, a na dodatek jedynej córki. Psuło to jej wizję idealnego życia, idealnej rodziny i mnie.

   - Nie, już dawno nie śpię - odrzekłam - Czym zasłużyłam sobie na twój telefon?

Nasza relacja nigdy nie należała do najlepszych, a w ostatnim czasie była wręcz ograniczona.

  - Mogłabyś być bardziej uprzejma- przewróciłam oczami na jej słowa - Chciałam cię tylko poinformować, o wizycie twojej babki. W najbliższy weekend odwiedzi nas. Z tej okazji wyprawiamy przyjęcie w naszyn domu. Życzyła sobie, abyś ty również w tym uczestniczyła wraz Liv.

Może i ciąża psuła idealną wizję Emilly o rodzinie. Lecz nie zmieniało to faktu, że kocha Olivię całym sercem. Jest jej i ojca oczkiem w głowie. Twierdzą, że jako ich wnuczka zasługuje na wszystko co najlepsze, a co za tym idzie najdroższe. Co nie do końca idzie w zgodzie z moimi metodami wychowawczymi.

   - Babcia Lorelai? - dopytalam, lecz byłam pewna że to o nią chodzi.

   - Tak, moja teściowa - mruknęła Emilly. Ona z babcią nie za bardzo za sobą przepadały. A wszystko przez to, że obie były perfekcyjne w wszystkim co robiły. I lubiły sobie udowadniać o wyższości jednej nad drugą.

- Kto jeszcze będzie?- wolałam zapytać zanim się zgodzę.

- Tylko rodzina, będzie brat twojego ojca jego żona i dzieci oraz ciotka Bethany z wnuczętami.

Boże kochany wuj Harold wiecznie rywalizował z moim ojcem, dosłownie na każdym kroku. Na początku o lepsze wyniki w nauce, dostanie się na lepsze studia, znalezienie ładniejszej żony aż po posiadanie bardziej perfekcyjnych dzieci. Ojciec nigdy nie brał w tym udziału, ale w wuj starał się być lepszy na każdym kroku. I twierdzi, że się mu udało. Jego pierworodny syn Ryan otworzył własną firmę budowlaną, Z tego co słyszałam wcześniej, podobno idzie mu świetnie i śpi na kasie, a do tego ma piękną narzeczoną z dobrej i co ważniejsze zaprzyjaźnionej rodziny.
Dlatego jestem prawie pewna, że większą część kolacji będziemy słuchać jaki wspaniały jest Ryan.

Ciotka Bethany nie jest taka zła. Nawet ją lubię, ale jej wnuki to istny koszmar. Troje nastolatków rozpuszczonych jak dziadowskie bicze. Czy jest coś gorszego? Rodzice nie poświęcają im dużo czasu, co wynagradzają pieniędzmi i drogimi prezentami. Co wydaje mi się być cholernie przykre, ale mam wrażenie, że tym dzieciakom to nawet nie przeszkadza, a wręcz się z tego cieszą.

  - Wybacz mamo, nie wiem czy dam radę przyjechać mam dużo pracy. - powiedziałam, co nie było prawdą. Po prostu nie mam ochoty spędzać wolnego czasu z tą popieprzoną bandą. Jestem architektem, dzięki czemu spokojnie mogę pracować w domu za całkiem ładną sumkę. Ale nie mam ochoty patrzeć na tę szopkę.

  - Nie przyjmuję twojej odmowy. Twoja babcia chciała się zobaczyć również z tobą, a ja nie zamierzam słuchać jej przytyków na temat twojej nieobecności. Poza tym twojemu ojcu bardzo na tym zależy.

Ahh, tata był w ogóle inny niż mama. Nie przejmował się opinią innych ludzi. Ale jedną z najważniejszych kobiet w jego życiu była babcia Lorelai, która wychowała go i jego brata samotnie po śmieci męża. Dlatego robił wszystko by ją uszczęśliwić i odwdzięczyć się za piękne dzieciństwo pomimo wszelkich trudów babcia dawała im wszystko co najlepsze próbowała zastąpić ojca tak, aby nawet nie odczuli jego braku.

  - Dobrze, w takim razie postaram się zjawić. - westchnęłam

  - Świetnie, babcia przylatuje w sobotę rano z Londynu. Musisz być wcześniej, najlepiej już w piątek.- rzekła zadowolona.

  - Nic nie obiecuję, ale się postaram.

  - Mam nadzieję, że będziesz tak jak cię o to proszę. A teraz wybacz, wybieram się z twoim ojcem na aukcję charytatywną. Muszę się przygotować.

Pożegnałam się z mamą i wróciłam do przygotowania śniadania

Rodzice odkąd pamiętam chodzili na różne tego typu uroczystości. Bale, aukcje i bankiety, a co najgorsze, kiedy skończyłam siedem lat zaczęli mnie na nie zabierać ze sobą. Czego szczerze nienawidziłam, wszędzie do około przepych, pełno nadętych  bogaczy i ich rozpieszczone dzieci mające się za pępek świata. I jeszcze te okropnie nie wygodne i ani trochę praktyczne, ale za to w cholerę drogie sukienki. Coś okropnego.

Już dopijałam swoją kawę, kiedy usłyszałam płacz Liv. Ktoś chyba zgłodniał. W szybkim tempie udałam się na górę. Nakarmiłam i przebrałam małą, po czym włączyłam jej bajkę na tablecie i zabrałam się za suszenie moich,.już aż za długich a na dodatek wyblakłych włosów. Ale nie miałam ostatnio czasu na wizytę u fryzjera.

Mimowolnie moje myśli krążyły wokół zaproszenia od matki.
Dziś mamy wtorek, więc zdecydowałam, że w czwartek odwiedzę moją dobrą znajomą Silię, która jest fryzjerką, aby podciąć włosy i odświeżyć kolor. Jutro natomiast rozpocznę wielkie pakowanie, przy małym dziecku bardzo ważne jest pamiętanie o każdym drobnym szczególe. A przez moje lenistwo czuję, że zajmie mi to wieki i narobię przy tym pełni bałaganu.

Myślałam też nad samą podróżą. Montreal i Toronto dzieli dobre sześć godzin drogi, co wcale mnie nie zachęca do tego wyjazdu. Na szczęście Liv bardzo lubi jazdę samochodem, działa ona na nią usypiającą. Potrafi zasnąć nawet na najkrótszym dystansie, co czasem jest zaletą, a czasem wadą.

Kiedy moje włosy były już suche zabrałam się za robienie makijażu. Bardzo lubiłam to robić. Kiedyś myślałam nawet o zostaniu make-up artist, ale rodzice skutecznie wybili mi ten pomysł z głowy. Twierdzili, że nie jest to wystarczająca godna praca.

Przeczesałam moje ciemne, a za razem gęste brwi szczoteczką. Nałożyłam korektor i trochę pudru, kości policzkowe podkreśliłam bronzerem, palikom dodałam trochę różu i na koniec wytuszowałam rzęsy.

Zmieniłam swoje dotychczasowe ubranie na czarne jeansy i beżowy golf. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy na wyjście dla małej do torebki. Wzięłam Liv na dół, w przedpokoju założyłam jej kurteczkę i buciki oraz czapkę i szalik. Sama włożyłam czarne skórzane botki i płaszcz, po czym wyszłam z domu i wsiadłam z Liv do windy prowadzącej do garażu uprzednio zakluczając mieszkanie.




*******************
Hejka, dajcie znać co myślicie o tym rozdziale w komentarzach. Chętnie poczytam wasze opinie. ❤❤❤

I will always love you | Shawn Mendes [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz