17

8.6K 268 35
                                    


Miłego czytania🧡

Shawn

  - Gotowa? - pytam wychylając głowę za framugę drzwi od łazienki, w której obecnie przed lustrem szykuje się Melody do spotkania z chłopakami z teamu.

  - Już prawie - odpowiada i poprawia włosy.

  Wychodzę z łazienki i rozkładam się na kanapie przeglądając twittera na moim telefonie. Po kilku minutach Melody wyszła z łazienki ubrana w czarny dopasowany kombinezon w różowe kwiaty. Gęste, lekko pofalowane włosy opadały jej kaskadami na ramiona, a twarz rozświetlał delikatny makijaż i promienny uśmiech, chociaż widziałem, że był lekko wymuszony i tak wygląda pięknie. Aż na mojej twarz pojawił się ogromny uśmiech. Schowałem mojego czarnego iphona do przedniej kieszeni czarnych rurek. Wstałem z kanapy, podeszdłem do niej i obiełem ją ramieniem.

  - Gotowa? - zapytałem

  - A nie widać? - uniosła jedną brew w górę.

  - Nie fizycznie. - pokręciłem głową - Tylko mentalnie.

  - Nie wiem, raczej tak. Chcę mieć to już za sobą. - wyznała

  - To świetnie, bo chłopaki zaraz powinni przyjść.

  - W takim razie pójdę sprawdzić co u Liv, jakoś długo śpi. - w odpowiedzi jedynie pokiwałem głową.

Obserwowałem jak sylwetka Melody znika na schodach po czym wróciłem z telefonem w ręku na kanapę. Jak się okazało nie na długo, ponieważ ktoś postanowił zapukać do drzwi. Powoli wztałem, poprawiłem koszulkę i skierowałem się do drzwi. Jak się okazało, byli to już pierwsi goście. Mianowicie u progu drzwi stał mój menager, a zarazem przyjaciel Andrew wraz z Geoffem.

  - Cześć chłopaki, wchodźcie. - przepuściłem ich w drzwiach po czym zbiłem z nimi pionę.

  - Co tam stary na urlopie? Nie nudzi ci się, tylko siedzisz w tym domu. Dupy nie ruszysz. - powiedział Geoff, kiedy przeszliśmy do salonu

  - Tu was zaskoczę, dzieje się i to nawet nie masz pojęcia jak wiele ważnych rzeczy was ominęło.

  - Niby co takiego ważnego mogło się wydarzyć, kiedy ty się opierdzielałeś w domu.
 
  - Dużo by mówić, może lepiej by....... - nie dokończyłam, ponieważ w tym momencie ze schodów schodziła Mel. Kidy tylko chłopaki ją zobaczyli oczy wręcz wyszły im z orbit, a ona zatrzymała się w tym miejscu gdzie stała i patrzyła na nas.

  - Czy to jest Melody? Chyba mam jakieś zwidy. - powedział nadal oszołomiony Geoff, na co się cicho zaśmiałem i pokręciłem głową na boki.

  - Masz racje to Mel w stu procentach prawdziwa. Nie masz zwidów. - powiedziałem.

Wszedłem do niej na schody, złapałem ją za dłoń i zaczęłem schodzić na dół nadal trzymając ją za rękę, a ona zaraz za mną. Pierwszy uściskał ją Andrew, a potem Geoff.

  - Jak dobrze was widzieć znowu razem. Jak to się stało? - zapytał nie kto inny jak mój nieco wścipski menager.

  - W zasadzie to nie jesteśmy razem - powiedziała cicbo zielonooka szatynka.

  - Jak to w takim razie co jest między wami, bo..... - zaczął Geoff.

  - Jesteśmy przyjaciółmi - przerwałem nie pewnie. Nie wiem czy aby na pewno pzyjaźn to dobre określenie relacji jaka między na mi. Chyba tak, bo Mel przytaknęła lekko na moje słowa.

  - Czyli jednak dużo się działo.

  - Wiele więcej niż wam się wydaje - rzekłem.

  - W takim razie oświeć nas mądralo.

  - Może poczekamy z tym jak reszta do nas dołączy. Nie będziemy musieli opowiadać wszystkiego tego samego każdemu z osobna. - wtrąciła Melody, na co we trójkę zgodnie  przytakneliśmy głowami.

  - W takim razie Mel poopowiadaj nam trochę jak ci się żyło bez nas i loczka przez te dwa cholernie długie lata. Słaszałem, że rzuciłaś studia - powiedział Andrew wygodniej układając się na obszernej, szarej kanpie w moim salonie.

  - To dobrze słyszałeś. Przeprowadziłam się do domu jedno rodzinnego, dosłownie rzut beretem od centrum Montrealu. A potem zaczęłam  pracować. Co prawda po znajomości, bo w firmie ojca, ale nie mam lepszej opcji... - przerwał jej dzwonek do drzwi, a raczej osoba za nimi stojąca.

  - To ja pójdę otworzyć - zaproponowałem i ruszyłem w stronę drzwi wejściowych.

Następnymi gośćmi okazali się być mój rudowłosy przyjaciel Brian wraz z blondynem Connorem. Przywitałem się z nimi i zaprosiłem do środka. Ich miny na widok Mel były po prostu bezcenne. Obaj moi przyjaciele nie kryli zdziwienia, kiedy zobaczyli ją jak siedzi w salonie, jak gdyby nigdy nic rozmawia z Andrew i Geoff'em. Kiedy się już otrząsneli z pierwszego szoku. Przywitali się z szatynką uściskiem i dołączyli do trwającej wcześniej  rozmowy.

*****************************
Siedzimy razem w salonie już ze wszystkimi chłopakami, którzy mieli przyjść, a każdy siorbie swoją kawę poza Mel oczywiście. Wszystko jest takie samo jak za dawnych czasów. Może brzmi to strasznie tandetnie, ale naprawdę mam takie odczucie. Wszystko proste, pełne beztroski życie. Sama ślanka.

Ale pora wrócić do rzeczywistości, w czym pomaga nam płacz Olivii dochodzący z góry. Wszystkie zdziwione spojrzenia chłopaków kierują się na mnie i na siedzącą tuż obok mnie Mel. Posyła mi porozumiewawcze spojrzenie i wstaje kanapy.

  - Ja się tym zajmę - mówi w moim kierunku i idzie schodami na górę.

  - O co tu chodzi? - pyta jako pierwszy  zdezorientowany Connor. 

  - Zaraz spokojnie, wszystkiego dowiecie się w swoim czasie. - odpowiedziałem mu. - No nie patrzcie tak na mnie, jakbyście ducha zobaczyli. - żaśmiałem się z nich. Nagle Brian wstał.

  - To jakiś żart? - pyta ze zmarszczonymi brwiami. - Bo jeśli tak to nie śmieszy mnie to - przewróciłem teatralnie oczami na jego słowa.

  - Nie, wcale nie żartuję... - przerwałen słysząc odgłos kroków Melody dochodzących ze schodów, więc spojrzałem w tamtą stronę, a wzroki innych chłopaków znajdujących się w tym pomieszczeniu powędrowała w tą samą stronę, co mój.

Melody schodziła trzymając na rękach naszą kruszynkę, która główkę miała opartą na jej ramieniu, a swoimi drobnymi malutkimi rączkami obejmowała szyję swojej mamy. Nie widzieliśmy twarzy małej, ponieważ była odwrócona tyłem do nas. Oderwałem od nich wzrok i przebiosłem go na chłopaków, których dosłownie ten widok wbił w ziemię, a szczęki im poopadały.

Wstałem z kanapy, na której wcześniej siedziałem, podszedłem do Mel i wyciągnęłem ręce, aby wziąć od niej Liv. Kiedy trzymałem już małą oprałem ją sobie na prawym biodrze, aby wszyscy obecni mogli jej się dobrze przyjżeć.

  - Chłopaki, z wielką przyjemnością chciałbym wam przedstawić moją córkę Olivię Mendes - Po krótkiej chwili rzekłem oficialnym tonem głosu z wielkim bananem na twarzy.
Przez chwilę panowała cisza, ale kiedy tylko ich mózgi przyswoiły tę informację wręcz rzucili się w naszą stronę z gratulacjami i chcęcią poznania oraz dokładnego przyjżenia się mojej córce.

  - Jejku, jaka ona jest do ciebie podobna, a jaka śliczna. Aż muszę zrobić jej zdjęcie - powiedział Josiah, który jest fotografem.

*********************
Hejka, w końcu po 2 tygodniach pojawił się kolejny rozdział. Niestety,  ale szkoła mnie pochłonęła. Mam nadzieję, że zostawicie gwiazdkę i jakiś komentarz, ponieważ to bardzo motywującę. Jesteście niesamowici, dziękuję❤❤❤❤❤

 

 

 

I will always love you | Shawn Mendes [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz