7. Tygrys w kuchni

4.6K 371 403
                                    

Podróż na miejsce zbiórki zajęła im około godziny. Kiedy dojechali był już wczesny wieczór.

- To jak chłopaki? Jak było na pierwszej, oficjalnej, wspólnej misji? - Zapytała Akiko Yosano zaraz po powrocie czwórki, razem z byłym zakładnikiem.

- Tragicznie... - Powiedział zmęczony Atsushi wychodząc z samochodu.

- Nigdy więcej z nim... - Wymamrotał zmęczony Akutagawa wychodząc zaraz za jasnowłosym.

- Było wspaniale! Na takie misje to ja mogę jeździć! - Wykrzyczał wyskakując z furgonetki znacznie ożywiony Dazai.

- Znośnie i... ciekawie. - Chuuya spojrzał na bruneta, zaraz za nim wychodząc z pojazdu.

- A zakładnik? Co z nim? - Dopytała czarnowłosa w lekarskim kitlu.

- Żyje, ale jest nieprzytomny. Ocknął się jak byliśmy już w drodze powrotnej, ale kiedy zauważy Akutagawe znowu zemdlał. - Roześmiał się Osamu.

- Nic nie poradzę, że facet się mnie wystraszył! - Wykrzyczał zły czarnowłosy.

- A gdzie ten blondyn co wyruszał z wami? - Zapytał dopiero do przybyły Tahichara. Po jego słowach zapadła cisza.

- Zapomnieliśmy o Kunikidzie. - Zauważył oczywiste Dazai.

- Wracamy po niego? - Zapytał już ledwo stojący na nogach Nakajima.

- A nie możemy jutro? - Zapytali dwaj członkowie Mafii.

- Możemy, albo przyjedzie autobusem... - Zamyślił się brunet przykładając palec wskazujący do ust.

- Jesteście okropni, ale odpocznijcie. Ja po niego pojadę, albo wyślę twoich ludzi, Chuuya. - Zakomunikowała stojąca obok Ozaki.

- Wyślij Ito, niech się w końcu do czegoś przyda. I pod żadnym pozorem nie wysyłaj Chie, bo się zgubi, a nie potrzebujemy znowu jej wyciągać z psychiatryka. - Rudzielec chciał machną ręką już trzeci raz tego dnia, lecz złapał go za nią Osamu.

- Dzięki Kouyou-kun, idziemy odpocząć Chuu... - Powiedział brunet i zaczął ciągnąć starszego na piętro mieszkalne budynku Mafii. Nakahara zdążył powiedzieć tylko niemo słowo "pomocy" do towarzyszy, zanim zniknął razem z brunetem za drzwiami windy.

Tak jak kazał rudowłosy, Naoki został wysłany po odbiór Doppo. Oczywiście obydwoje byli niezadowoleni, co wypominał blondyn drugiego dnia przy śniadaniu w jadalni Mafii Portowej.

- Jak mogliście mnie tam zostawić?! - Z rana, jak tylko członkowie Agencji Detektywistycznej pojawili się na wspólnym śniadaniu z członkami Mafii Portowej, Kunikida zaczął besztać Atsushiego oraz Dazaia. - Jesteście nieodpowiedzialni!

- Kunikida-kun, byliśmy wszyscy tak bardzo zmęczeni, że tak jakoś nam wypadłeś z głowy. - Tłumaczył się uśmiechnięty brunet rozglądając po dużej, urządzonej w jasnych kolorach jadalni.

- To nie zmienia faktu, że mnie tam zostawiliście! A gdyby coś się stało?! Zamordowaliby mnie i nawet byście o tym nie wiedzieli! - Wykrzykiwał dalej Doppo.

- Ale Cię nie zabili, więc ja nie widzę powodu tego besztania. - Mówił dalej ciemnooki. - Z resztą, miałem lepsze zajęcia niż martwienie się twoją podwózką.

- Niby jakie?! - Wykrzyczał pytanie wściekły blondyn nerwowo gniotąc okładkę swojego "Ideału".

- Za dużo tu ludzi, żeby o tym opowiadać. - Zaśmiał się.

- Przepraszam, Kunikida-san. Naprawdę nie chcieliśmy cię zostawić, przepraszam w imieniu wszystkich, którzy byli w furgonetce. - Wtrącił się wystraszony kłótnią Nakajima.

- A właśnie, gdzie są ci dwaj co byli z wami? - Zapytał już spokojniej okularnik.

- Akutagawa pewnie odsypia wczorajszą walkę, a Chuuya próbuje się ogarnąć. Jestem ciekaw ile lakieru do włosów zużyje, żeby ułożyć to co mu zro... - Ciemnooki przerwał. - Znaczy, to co ma na głowie po nocy. - Szybko dokończył odwracając wzrok.

- Hej, wiecie gdzie jest Chuuya? Jego ludzie się o niego pytają... - Zaczepił choleryka i samobójcę Michizou.

- U siebie, zaraz przyjdzie. - Poinformował go Osamu rozsiadając się na jednym z krzeseł.

- Już jestem. Co się znowu dzieje? - Zapytał kapelusznik.

- Twoi podwładni zgubili swoją mamusię. - Wyszczerzył się w stronę Nakahary, Dazai za co został uderzony w ramię.

- Nie jestem matką podwładnych, idioto. - Powiedział po czym poprawił swój poprzedni cios. - I dostaniesz jeszcze później za moje włosy. - Poinformował go.

- Co dostanę? - Nagle wstał z krzesła i zbliżył się do niższego.

- W ryj. - Posłał mu lekki uśmiech i poszedł do swoich ludzi.

- Ach, co ja z nim mam... - Rozmarzył się i usiadł z powrotem na krześle.

- Co Agencja ma z tobą. - Fuknął Kunikida i usiadł na krześle obok doktor Yosano.

- Tygrysołaku, ostatni raz wystraszyłeś w nocy moją siostrę! Żegnaj się z życiem! - Nagle do jadalni wparował Akutagawa.

- Ja nikogo nie wystraszyłem, może to ty ją wystraszyłeś swoją gębą, a na mnie zwalasz! - Wykrzyczał nie patyczkując się Atsushi w jego stronę.

- Nie straszę Gin! Powiedziała, że widziała tygrysa w kuchni, więc to na pewno byłeś ty! - Krzyknął szarooki.

- Mnie nawet nie było w jej kuchni, więc niby jak miałem to zrobić?! - Bronił się dalej białowłosy.

- Uciszcie się obydwoje. Wczoraj z pobliskiego zoo uciekł tygrys, więc pewnie to był on. - Wtrącił się Ranpo. - Dzisiaj rano został złapany, około szóstej.

- Ale jak niby on się znalazł na jedenastym piętrze dobrze strzeżonego biurowca? - Dopytał czarnowłosy mafiozo.

- Są różne sposoby na dostanie się do tego budynku. Najprostszy to winda. - Stwierdził Edogawa.

- Ta, tygrys wchodzi do budynku, następnie do windy, wciska guzik i wchodzi akurat do mieszkania mojej siostry. To bardzo prawdopodobne. - Powiedział sarkastycznie.

- Ale prawdopodobne. - Uśmiechnął się członek Agencji. - A tak naprawdę to pewnie był Atsushi, tylko nic nie pamięta.

- A już się cieszyłem, że chcesz mi pomóc... - Wymamrotał tygrysołak. - Mogę przeprosić twoją siostrę? Zrobiłem to nieświadomie. Nie chciałem jej wystraszyć.

- Siedzi przy stoliku z Tahicharą, jeśli ci wybaczy, dzisiaj nie umrzesz. - Powiedział beznamiętnie wskazując stolik.

- Em, Akutagawa-san. - Podszedł i postukał dziewczynę palcem po ramieniu.

- Tak? - Spytała odwracają się w jego stronę.

- Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć. - Nakajima upadł przed Gin na kolana. - Błagam o wybaczenie! Jesteś siostrą mojego wczorajszego partnera i nie chciałem cię wystraszyć. Błagam przyjmij moje przeprosiny, bo inaczej zginę z rąk twojego brata.

- Zaraz... - Zaczął Tahichara, ale został zignorowany i przerwał mu cichy chichot młodszej Akutagawy.

- Wybaczam Ci, nic się nie stało. Mój brat wyolbrzymia. Proszę wstań. - Powiedziała z lekkim uśmiechem Gin, a jasnowłosy wykonał jej polecenie.

- Zaraz, chwila, stop. - Zarządził Michizou. - Ty jesteś dziewczyną?! I kogo ty jesteś siostrą?! - Wykrzyczał.

- No... tak, jestem dziewczyną. Gin Akutagawa, Ryuunosuke to mój brat. - Wskazała na stojącego pod ścianą zirytowanego czarnowłosego.

- Co?! - Wrzasnął rudowłosy po czym zemdlał.

Byle przeżyć (Bungou Stray Dogs - Soukoku and Shin Soukoku) //FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz