Dodatek 1

4K 229 157
                                    

Alternatywna wersja rozdziału 3/4, która nie ma wpływu na fabułę.

Gdyby Kunikida i Tanizaki dostali się na piętro mieszkalne budynku Mafii...

Rozdział dla @Sadakoshi która mi zaproponowała tę alternatywę. Pewnie nie tego oczekiwałaś...

Nie umiem zbytnio pisać scenek współżycia seksualnego, więc ograniczyłam je do minimum.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Po co ty go uderzyłeś? - Zapytał w miarę spokojnie Chuuya, kiedy udało mu się wyjść wraz z Osamu z magazynu.

- Zdenerwował mnie. - Oznajmił z kamienną miną.

- To zauważyłem. Ale dlaczego broniąc mnie, musiałeś mnie obrazić? Zapomniałeś, że to są ludzie u których muszę wzbudzać respekt i szacunek? - Wypytywał lekko zły i wszedł z mężczyzną do windy.

Chuuya sam nie wiedział, czy cieszył się z tego co zrobił brunet, czy nie. Z jednej strony było mu naprawdę miło, że Dazai stanął w jego obronie. Z drugiej strony ciemnooki stracił po części swoje opanowanie, co go trochę zaniepokoiło. Początkowo był pozornie spokojny i zachowywał się nawet normalnie, lecz kiedy zaczął mówić tym zimnym jak lód tonem... Nawet rudzielca to trochę wystraszyło. Głos detektywa był taki, jak za czasów Czarnej Ery. Bez wyrazu, zimny, zwiastujący morderstwo. I nagle znowu stał się radosny. Kiedy Dazai miał takie wahania, był jeszcze bardziej przerażający, niż miałby jeden nastrój. Kiedy był zmienny, był również nieprzewidywalny i błękitnooki nie wiedział co miał robić w takich skrajnych sytuacjach, choć znał go najlepiej ze wszystkich.

- Nie zapomniałem. Przepraszam, że straciłem opanowanie, ale nie lubię kiedy ktoś cię dotyka. Jesteś mój i tyle. - Brunet się powoli uspokajał i było to wyczuwalne. Po kilku sekundach przytulił niższego.

- A ty mój, nie zapominaj o tym. - Odwzajemnił uścisk. - Trochę mnie wystraszyłeś tym wahaniem nastrojów. Najpierw mnie całujesz na powitanie i uspokojenie, a chwilę później uderzasz mojego partnera w twarz. Zazdrośnik. - Zaśmiał się lekko próbując rozładować nieco napiętą atmosferę.

- Ta... Byłem trochę zazdrosny. Przyznaję. - W uścisku, schylił się i opar czoło o prawe ramie rudzielca. Winda nadal jechała powoli w górę. Rudzielec pogłaskał go po plecach.

- Ckliwie się zrobiło. - Oznajmił, a brązowooki się wyprostował.

- Troszeczkę. - Szybkim ruchem złapał Chuuyę w talii i przysunął jeszcze bliżej siebie. Z ociąganiem, patrząc mu w oczy, przybliżał swoją twarz do tej jego.

- Na co czekasz? Nie odepchnę Cię. Masz przyzwolenie, o które prawie nigdy nie pytasz... - Niższy szepnął, kiedy Dazai zatrzymał się i swoje wargi, kilka milimetrów od jego ust. Nadal nie przerywali kontaktu wzrokowego.

- Tym razem pytam... - Odszeptał. - Ale skoro pozwalasz... - Szybko zniszczył jakikolwiek dzielący ich dystans. Przylgnął do rudzielca całym swoim ciałem. Początkowo muskał jego usta tymi swoimi, tak delikatnie, że wydawałoby się iż ognistowłosy jest z porcelany i należy go traktować z największą delikatnością. Jednak po dosłownie sekundach pocałunki stawały się coraz bardziej żarliwe i można powiedzieć, że zachłanne. Osamu podniósł niższego tak, że ten oplótł go swoimi nogami w biodrach aby nie spaść.

- Przypominam, że jesteśmy w windzie. - Nahahara oderwał swoje usta od tych detektywa, aby złapać oddech.

- I co w związku z tym? - Zaśmiał się i próbował choć trochę uspokoić oddech. - Raczej nikt w nią nie wejdzie. - Oznajmił i musnął ustami jego szyję, starszy westchnął.

Byle przeżyć (Bungou Stray Dogs - Soukoku and Shin Soukoku) //FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz