Rozdział 17

59 15 11
                                    

Zayn

- Już idę. Nie dadzą się człowiekowi napić w spokoju – powiedziałem podnosząc się z kanapy i zahaczając o kilka stojących na podłodze butelek po piwie. Pod moim nogami rozległ się brzęk, że przez ułamek sekundy nie słyszałem swoich myśli.

Otworzyłem drzwi.

- Czekałem w restauracji. Zapomniałeś, Zayn? – spytał Edward.

- Nie – odpowiedziałem.

I w tej chwili usłyszałem niczym powracające echo słowa Liama:

 -Co chciałeś Liam?-

 Już nic – odpowiedział. - Jeśli wydaje ci się, że zakochałeś się we mnie najpierw zastanów się nie raz, a z milion razy za nim wypowiesz te słowa. Jeśli nie wiesz, co czujesz do mnie to nie zawracaj mi głowy.

- Wiem, co czuje. Powiedziałem ci to już nie raz. Zakochałem się – oznajmiłem.

- To, co przed chwilą zobaczyłem świadczy na twoją nie korzyść.

- Mogę wejść? – spytał mężczyzna. Nie odpowiedziałem tylko wróciłem na swojej miejsce. Podążył za mną. Usiadłem na kanapie. Edward przyglądał się panującemu bałaganowi w moim mieszkaniu. - Po to się wyprowadziłeś od Zerrin by upijać się w samotności?

- Nie – odpowiedziałem.

- Czemu nie przyszedłeś? – spytał, a po chwili ciszy powiedział: - Po wyjściu z więzienia zachowujesz się dziwnie. Zmieniłeś się wiesz o tym?

Uśmiechnąłem się.

- Nie zmieniłem się, a jedynie moje uczucia się zmieniły – odpowiedziałem wpatrując się w puste butelki.

- Potrzebujesz czasu. Nie rozmawiajmy teraz o tym, co czujesz...

- A czego nie czuję? – spytałem wtrącając się w wypowiedź. Sięgnąłem po telefon. Napisałem wiadomość tekstową, a kiedy wysłałem drżącym palcem zrozumiałem, że robię wszystko, aby nawet przez chwilę nie przestawać oddychać. Moje palce odłożyły telefon, zdrętwiały, przestały działać, ale to cholerne serce, które nigdy tak nie szalało działo i to zbyt dobrze, za szybko pompowało krew. – Chce być sam – powiedziałem patrząc na twarz Edwarda.

- Wyjdę.


                 Stałem w kuchni. Chwiałem swoim ciałem w przód i w tył, zahaczałem o drewniane meble, marmurowy blad. Jednak starannie dolewałem do brązowej kawy wódki. Płynęła niczym strumień, ale kiedy usłyszałem jego głos ręka mi zadrżała i krople cieczy spłynęły po meblach.

- Cholera. – Zakląłem.

- Zayn?

Zerknąłem.

Liam stał w drzwiach kuchni, a za nim pojawił się mężczyzna spostrzegłem, że trzyma w dłoni broń.

- Trucizna jedź do domu.

- Napewno szefie?

- Tak. Poradzę sobie z nim – odpowiedział.

- Jak miło – burknąłem. Oparł się o ścianę i patrzył na mnie z wyrzutem. - Jaki kolor ma twój ulubiony smak? – spytałem, a on milczał. – Czemu tu przyjechałeś?

- Bo dostałem adres – odpowiedział. – Spodziewałem się czegoś innego. Napewno nie ciebie.

- A gdybym się podpisał przyjechałbyś? – spytałem. – Milczysz. Wstydzisz się, prawda? Ale nie wstydź się, że czegoś potrzebujesz, bo ja się nie wstydzę – powiedziałem, a on uśmiechnął się.

- Potrzebujesz czegoś, tak?

- Nie. Potrzebuje kogoś – odpowiedziałem. – Konkretnej osoby.

- Jesteś pod wpływem alkoholu. Radziłbym, abyś zrobił sobie mocnej kawy bez wkładki i po jej wypiciu wziął prysznic, a potem poszedł spać.

- A mogę z tobą? – spytałem, a on ponownie się uśmiechnął. - Zjebałem tym, że odwzajemniłem pocałunek Edwarda, a jednak warto było, bo spojrzałem na ciebie i zobaczyłem zazdrość. Cieszę się, że utknąłeś we mnie tak jak ja w tobie – powiedziałem i upiłem trochę kawy z dodatkiem drogiego alkoholu.

Upiłem łyk, a potem drugi i kiedy chciałem napić się po raz kolejny Liam dotknął moich dłoni, które trzymały kubek, a następnie zabrał go bardzo powoli. Położył na blacie. W tym czasie, kiedy był tak blisko zaciągnąłem się nim, jak ulubionym zapachem. Tym razem to ja się uśmiechnąłem.

- Czemu się uśmiechasz? – spytał.

- Odpowiesz mi prawdą czy kłamstwem, jeśli spytam ci się czy przez moment miałeś małą, maleńką nadzieję, że to ja gdzieś tam czekam na ciebie? Chciałeś tu wejść i zastać mnie?

- Tak – odpowiedział.

Uśmiechnąłem się bardziej.

- Czyli nie będę głupcem, jeśli od dziś prze kolejne dni będę na ciebie czekał w tym miejscu?

- Zayn – powiedział przeciągając moje imię w seksowny sposób.

- Nie mam nic przeciwko czekaniu, jeśli potrzebujesz trochę czasu, aby przyznać się do swoich uczuć, bo wiesz najtrudniej nie będzie ci się przede mną otworzyć, ale przed samym sobą – powiedziałem.

Tym razem Liam był bardzo poważny. Przysunąłem się do niego czując gorzki, a zarazem słodki zapach perfum. Powoli zbliżyłem usta do jego ciepłych warg. Pocałowałem go tylko na pozór nie udolnie, ślamazarnie i kiedy zacząłem napierać, aby rozchylił usta zaczął się gubić w każdym następnym zahaczaniu wargę o wargę. To było urocze i takie niespotykane, jak dla mnie w całowaniu mężczyzny. Całowałem go tak długo jak tylko chciałem i potrzebowałem, a raczej pragnąłem. Odsunąłem się, wtedy nasze oddechy się zmieszały, a on niespodziewanie przytulił mnie. Zareagowałem odruchowo oplotłem jego każdą część ciała, aż w końcu jedną rękę usadowiłem na plecach, a drugą dłoń umieściłem na tyle jego głowy.

- Sprawdzasz mnie Zayn? – spytał.

- Uwielbiam całować się nachalnie, a ty...

- Bardzo delikatnie, subtelnie i z ogromną czułością – powiedział zachowując bliskość i wpatrując się w moje oczy. – Powoli. Bardzo wolno, zbyt wolno chciałbym dotykać ust, które są blisko, a i dotyczy to też nagiego ciała, które leży obok mnie. Czuć drżącą skórę pod miękkimi wargami, które delikatnie błądzą po szacie zewnętrznej, a może taka czułość doprowadzi mnie do wnętrza do purpurowego serca i przezroczystej duszy, która już nie zabłądzi, bo schowa się w moich pieszczotach.

- Obiecuję od teraz będę subtelny i delikatny, a czasem jak pozwolisz będę bardzo nachalny – szepnąłem.

- Dlaczego tak mówisz?

– Liam chce zaznać takiej miłości.

- Teraz to ty musisz zaznać snu – powiedział, a ja westchnąłem.

- A okryjesz mnie? – spytałem żartobliwie.

 Weszliśmy do sypialni. Położyłem się na łóżku, a Liam sięgnął po koc.

- Dziękuję, że jesteś dziś dla mnie taki...

- Jaki? – spytał wtrącając się w wypowiedź.

- Dobry. Po raz pierwszy poczułem, że zależy ci na mnie – szepnąłem starając się nie okazywać przesadnie emocji, aby go nie wystraszyć. Okrył mnie szczelnie kocem, a nawet pozwolił przez dłuższą chwilę trzymać się za ciepłą dłoń.

- Posiedzę tu chwilę, jeśli pozwolisz, dobrze? – spytał Liam.

Uśmiechnąłem się.

- Po co?

- Chce popatrzeć na białe ściany – odpowiedział złośliwie.

- Dobrze – wymamrotałem zamykając oczy.

- Chce popatrzeć na ciebie głupku – szepnął, a ja wypuściłem jego dłoń z mocnego uścisku, bo wiedziałem, że zostanie ze mną jeszcze przez krótki czas.

Balans  #ziamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz