Rozdział 43

56 9 25
                                    

Zayn

- Chciałem to wyprzeć, a może nawet wypalić z zakamarków umysłu, że pochodzę z tak obrzydliwej rodziny – powiedziałem. Jared uśmiechnął się. – Mój ojciec zginął na próżno, bo filary tego przedsiębiorstwa runą prędzej czy później.

- Skończmy te żałosne wywody – burknął, a następnie pokazał mi dokumenty.

- Co to jest? – spytałem.

- Spójrz trochę niżej – rzekł. – Dostrzegłeś?

- Podpis Liama.

- Powiem krótko, bo nie masz już dużo czasu. Ta firma wkrótce będzie moja, bo Liam oddał wszystkie udziały, aby cię ratować – oznajmił. – Nie wiarygodne! – podniósł głos. – Obiecałem mu, że cię nie zabije. – Roześmiał się. – Zastrzelić obu. Tatusiek może pocierpieć – rzekł i opuścił lokal.

Nastała głucha oraz bardzo przeraźliwa cisza.


         Potem zamknąłem szczelnie powieki. W mojej ciemności pojawiła się twarz Liama. Wyglądał na spokojnego i co najpiękniejsze wyciągnął do mnie dłonie, kiedy się uśmiechnąłem odwzajemniłem gest.

- Będzie dobrze, kochanie – szepnął.

- Obiecujesz? – spytałem.

- Zayn! Zayn! Zayn! Podnoś się! Musimy uciekać! – Otworzyłem oczy i zobaczyłem Truciznę podnoszącego mnie, a niedaleko stał Liam z bronią w ręku i groził jednemu z napastników. – Wychodzimy! – krzyknął. – Liam musimy znikać – rzekł w stronę Paynea, a ten skinął głową.

- Co z wujem? – spytałem obolały.

- Dwóch moich ludzi wyprowadza go – odpowiedział Trucizna. Mężczyzna wyciągnął broń, kiedy drzwi zagrodził nam potężny człowiek. Strzelił, a ten upadł.

Liam złapał mnie za dłoń. Mocno ścisnął. Zaczęliśmy przedzierać się przez kilka pokoi, które były poniszczone, walało się w nich pełno gruzu, stare meble, a nawet mogłem przysiąc, że dostrzegłem krew na ścianach oraz posadzkach.

W końcu znaleźliśmy się na zewnątrz.

Trucizna nas prowadził w stronę samochodów. Nie dotarliśmy do nich, bo powstrzymał nas odgłos wystrzału. Odwróciliśmy się.

Liam nadal trzymał mnie za rękę. Ta odwaga, która biła od niego powoli toczyła się od jego po moja skórę, a ja mogłem uciszyć swój strach.

- Jak nie porzucisz balastu nigdy nie uda ci się dotrzeć do mnie, chłopcze - powiedział głośno Thomas w otoczeniu dwóch swoich ludzi, a ci, którzy wspierali Truciznę leżeli ranni pod stopami złoczyńców. – Głupcy! – krzyknął.

I wtedy to się stało Liam wymierzył broń w stronę wuja. Strzelił. Thomas złapał się za ramię.

- Chodźmy stąd – wydusiłem z siebie. Ukochany spojrzał na mnie. – Jeśli chcesz zrób to, co uważasz za słuszne – powiedziałem, a następnie trzymając go za dłoń lekko odwróciłem się i popatrzyłem w kierunku błękitnego nieba.


               Leżałem w znajomym miejscu. Uśmiechnąłem się na myśl, że jestem tam, gdzie czuję się najbezpieczniej.

- Witam. – Usłyszałem kobiecy głos i dostrzegłem postać młodej, atrakcyjnej kobiety. – Lisa Duhe jestem funkcjonariuszem policji. Prowadzę sprawę pana porwania.

Liam wszedł do sypialni. Usiadł na łóżku i podałam mi filiżankę wypełnioną ciepłą herbatą.

- Byliśmy już na pogotowiu – oznajmił Liam. – Zayn odpocznie dzień, a może dwa i odwiedzi cię, aby złożyć zeznania.

Balans  #ziamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz