Rozdział 47

53 10 11
                                    

Liam

- Balans – szepnąłem. – W końcu chce go doznać, a nie tylko stosować zachowawczo, a może nawet prowizorycznie ukrywać. Po prostu chce równowagi między zachowaniem dobra a dobra oraz zła a zła.

- A nie powinieneś powiedzieć między dobrem, a złem? – spytał Richard.

- Nie. Przez całe życie doznawałem dobra z mieszanką innej namiastki dobra, a potem pojawiło się zło i inne bardziej mroczne, głębokie zło.

- Jak to się stało, że tyle czasu zajmuje ci zniszczenie kogoś, kto przy tobie to tylko płachta bez wnętrzności? – spytał.

- Zakochałem się – odpowiedziałem z uśmiechem na twarzy.

- Wyzbyłeś się tego uczucia?

- Nie. To ono mnie motywuje do działania – wydusiłem, a on popatrzył na mnie. – Trochę mnie to uczucie osłabiło, a zarazem stworzyło z czasem waleczne serce, a nie tylko sam rozum – powiedziałem.

- Uważam, że miłość niszczy. Kochać to znaczy zostać zniszczonym.

- Nie uważam, że miłość jest krzywdząca – rzekł Zayn wchodząc do salonu w towarzystwie Trucizny.

- Liam sam przyznał, że został osłabiony...

- A nie słuchałeś drugiej części wypowiedzi – wtrącił Malik. – To prawdziwe, motywujące, wieczne emocje tworzą prawdziwego człowieka.

- To ty jesteś tą miłością? – spytał Richard.

- Robi się ciekawie – wydusił Trucizna siadając na kanapie i sięgając po szklankę z wodą.

- Liam skorzystałby bardziej gdyby rozsądnie zakochał się w Belli, a nawet we mnie – oznajmił Marshall.

- Nie powinieneś już iść może jakiś chłoptaś potrzebuje zarobić, bo z takim podejściem tylko to cię czeka namiastka uczuć i seksu – powiedział podenerwowany Zayn.

- Wystarczy – rzekłem. – Richard powinieneś wyjść. Porozmawiamy jutro.

- Z przyjemnością się z tobą spotkam – oznajmił i wyszedł.

Trucizna patrzył na Zayna z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Może też sobie już pójdziesz? – spytałem, a on wzruszył ramionami.

Kiedy wyszedł przyjaciel podszedłem do zazdrośnika.

- Ty chyba mi tego nie zrobisz, prawda? Nie zostawisz mnie, bo ja to wszystko robię dla nas.

- Brak zaufania – wydusiłem, a Zayn oparł głowę o moje ramię. – Dlaczego mi nie zaufałeś? – spytałem, a on wtulił się we mnie. Najpierw wsunął ręce pod pachy, a potem splótł dłonie na plecach i mocno wcisnął głowę w moją klatkę piersiową. – Zayn mogłeś mi wszystko powiedzieć, a nie zostawiłeś w tak brutalny sposób. Byłem nieprzyjemny i oschły dla ciebie, ale nigdy nie spojrzałem na inną osobę, bo ty byłeś najważniejszy. A ty...

- To było jedyne wyjście, aby zbliżyć się. – Zamilkł. Odsunął się minimalnie i popatrzył na moją buzię, rozchylił usta i zaciągnął się powietrzem, które uchodziło ze mnie. – Brakowało mi tego.

- Czego?

- Mojego powietrza – odpowiedział, a po chwili delikatnie i bardzo długo dotknął moich ust. Przyjemna pieszczota trwała, aż przesunął twarz ukrył ją w mojej skórze? – Przepraszam, że cię zostawiłem. Przepraszam, kochanie – szepnął, a ja mocno go objąłem.

Opadł we mnie bezpiecznie.

- Też za tobą tęskniłem – powiedziałem czując przyspieszone bicie jego serca wpasowujące się w moje szybsze uderzenia. – A teraz powiedz mi, dlaczego wybrałeś taką opcję? – spytałem, a Zayn opowiadał wtulony w moje ciało.

Balans  #ziamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz