Rozdział 40

46 10 18
                                    

Liam

Siedział na drewnianej podłodze zmęczony, a na twarzy malował mu się uśmiech, gdy tylko wszedłem do przestronnego pokoju.

Blada i przemoknięta twarz to jedyne, co dostrzegłem przechodząc koło dużego lustra wiszącego na ścianie.

- Właśnie wziąłem się za projekt wnętrza tego pokoju – wydusił.

Sięgnąłem do tkaniny oplatającej jego skórę. Gniotłem ją od silnego nacisku. I długo nie myśląc poszarpnąłem tak mocno, tak bardzo boleśnie, że jego ciało przewlekło się przez całą długość pomieszczenia.

Kiedy znaleźliśmy się na zewnątrz spostrzegłem Kaana, a obok stał Trucizna oraz Christopher. Zayn nadal znajdował się w pozycji leżącego worka. Dopiero, gdy go puściłem usadowił się w pozycji siedzącej. Oparł się plecami o powierzchnię moich nóg i sięgnął drżącą dłonią do mojej ręki. Zabrałem pospiesznie część ciała, a kiedy spojrzał na mnie nachyliłem się i odepchnąłem go tak bardzo, że spadł z kilku schodów prowadzących do głównych drzwi.

- Uspokój się Liam – wydusił Trucizna. Spiorunowałem go wzrokiem. – Proszę porozmawiajmy na spokojnie.

- Liam? – spytał Zayn.

- Przeklinam dzień, w którym pojawiłeś się we więzieniu! – krzyknąłem schodząc stopniowo ze schodów. Zayn podnosił się bardzo niepewnie. Cała postać trzęsła się ze strachu. – Żałuje dnia, w którym dotknąłem twojej skóry – powiedziałem wymierzając mu policzek.

Złapałem za twarz i przysunąłem do swojej.

- Uspokój się! – podniósł głos Kaan.

- Przeklinam dzień, w którym pozwoliłem ci oddychać!

- Nie rozumiem tej sytuacji – wydusił Zayn dotykając dłoni, która nadal ściskała jego policzki.

- Zawahałem się – wymamrotałem. – To nie twoja wina! Powtarzam sobie, że to nie twoja wina tylko moja. Moja! Rozumiesz! Przez to uczucie zawahałem się, a powinienem był je uciszyć, wyrwać i...

- Liam, kochanie przerażasz mnie – wtrącił.

- Thomas dzisiaj dał mi powód, aby przekroczyć granice – rzekłem. – Nie istnieje złoty środek. Nie jestem w stanie zachować balansu – powiedziałem patrząc mu w oczy, z których płynęły łzy. Ta mokra ciecz płynęła przez jego skórę, a kiedy docierała do mojej powierzchni poczułem, że jestem w tym momencie pusty. Chce być obojętny na twój smutek. – Zabił mi matkę – wydusiłem puszczając go i odwracając się.

Ruszyłem w stronę kamiennych schodów.

- Współczuję ci – szepnął Zayn oplatając moje niespokojne ciało. – Proszę nie odtrącaj mnie. Nie w takiej chwili. Liam, kochanie.

- Jak to jest przyczynić się do śmierci bliskiej mi osoby? – spytałem, a on jakby przestał na moment oddychać.

- Nie mów tak, proszę.

- Nie chcę cię w moim życiu – szepnąłem. – To koniec – rzekłem zrywając uścisk Zayna z mojej zniszczonej powłoki.

- Liam...

Nie dokończył, bo Kaan przytrzymał jego zapędy, aby zbliżyć się do mnie.

- Usuńcie go z posesji – burknąłem pospiesznie wchodząc do domu.


                Potem pamiętam kolejne dni jak przez mgłę. Mało spałem. Pogrzeb matki odbył się bardzo szybko. Często zamykałem się w ciemnym pomieszczeniu, a gdy pojawiało się światło starałem się wyplenić zabić tę jasność, której nie mogłem znieść.

Balans  #ziamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz