Zayn
Patrzyłem jak młody chłopak subtelnie zbliża się do niego, a następnie układa bardzo ostrożnie usta na jego ramieniu. Liam zerknął na mężczyznę, a ten uśmiechnął się, aby po chwili oddalić się od kochanka.
Zauważyłem, że Liam przygląda się mojej postaci. Zaczął iść w moją stronę, a ja mogłem bez wstydu i skrępowania patrzeć na jego idealnie wyrzeźbione ciało. Kiedy znalazł się blisko zaczął wkładać na siebie do niedawna zaciśniętą w dłoni koszulkę.
- Chciałbyś skorzystać? – spytał.
- Nawet gdybym chciał cię pocałować, dotknąć w inny sposób, a nawet znaleźć się zbyt blisko ciebie mógłbyś odebrać to, jako strach i wykorzystywanie twojej osoby, abym mógł czuć się tu każdego następnego dnia trochę bezpieczniej – powiedziałem, a on uśmiechnął się.
- Mówiłem o prysznicu – rzekł. - Mam przywileje, więc jeśli chcesz skorzystać ze samotności pod prysznicem zapraszam.
- A co w zamian? – spytałem.
- Zaspokoję twoją ciekawość – odpowiedział. – Zainteresowałeś mnie. Nawet mógłbym poczuć w sobie potrzebę adorowania ciebie, ale nigdy nie zbliżę się do ciebie zbyt blisko, a ty powinieneś unikać ryzyka związanego z ewentualnym zranieniem.
- Możesz się mylić – oznajmiłem.
- Jestem zainteresowany twoimi słowami – rzekł Liam z uśmiechem, który wydawał mi się w tamtej chwili bardzo ładnym gestem.
- To ty możesz zostać zraniony. - Roześmiał się, a ja przysunąłem się do niego czując na skórze jego ciepły oddech. – Ja mógłbym cię zranić, jeśli jeszcze jedną minutę, jedną godzinę, jeden dzień dłużej będziesz się przyglądał mojej postaci. Możesz wtedy wylądować na krawędzi dnia i nocy.
- Na krawędzi dnia i nocy? – spytał.
- Tak, mógłbyś wylądować gdzieś na krawędzi mojej skóry i...
- A ty mógłbyś w końcu przycisnąć swoje wargi do moich ust – wtrącił, a ja poczułem przyjemne ciepło rozchodzące się bardzo powolnie po moim wnętrzu.
Po chwili wpatrywania się w moją twarz odszedł. Kiedy zostałem sam na środku szarego, zimnego korytarza uśmiechnąłem się z myślą, że z łatwością oczarowałbyś mnie i każdą inną osobę swoim nienagannym zachowaniem.
- Jak się czujesz synku? – spytała ciotka Zerrin, która od kilku dni stara się wyciągnąć mnie z tego obskurnego pół świata. – Jak sobie radzisz? Schudłeś – rzekła.
- Jestem tu dopiero kilka dni – powiedziałem z uśmiechem na twarzy.
- Wynajęłam adwokata.
- Po co? Niech Kosta się zajmie moją obroną w końcu jest naszym adwokatem.
- Nie ufam mu – burknęła. – To moja wina. To wszystko moja wina. Chciałam, żebyś w końcu zajął się rodzinną firmą i nie pomyślałam o konsekwencjach.
- Jared nie lubi konkurencji – rzekłem, a ona skinęła głową.
- Mój adwokat wszystkim się zajmie i uważa, że może cię wybronić...
- Może nie mieszaj się do tego – wtrąciłem się w wypowiedź ciotki.
- Szkoda, że twój ojciec nie żyje. On wszystkiemu by zaradził. Utemperowałby Jareda i...
- Mój ojciec nie był wstanie zahamować wielkiego głodu swojego brata, więc nie myśl, że zniszczyłby zło, które drzemie w Jaredzie.
Westchnęła.
CZYTASZ
Balans #ziam
Roman d'amourKażdy z nas czasem zadaje sobie pytanie czy istota, która stoi przed nami jest czystą miłością czy samymi kłamstwami... Zayn poznał Liama w trudnym dla siebie momencie i zachłysnął się jego mądrością, wewnętrznym i zewnętrznym pięknem, a przede wsz...