Usłyszała jak jej współlokator przechodzi przez jej pokój. Ignorowała go, a to go bardzo denerwowało. Nie przerywając dalej czytała książkę.
– Granger.
– Tak? – spytała znudzonym głosem, nie podnosząc wzroku znad oprawy książki, mimo iż bardzo ją interesowało, co też takiego ma jej do powiedzenia.
Usłyszała westchnienie, a po chwili nie miała w ręku książki, która w szybkim tempie wylądowała na stoliku obok.
– Jak mówię do ciebie to wolałbym, abyś na mnie patrzyła.
Czekał na jej reakcję, ale się nie doczekał.
– Accio stolik! – mruknął.
Do pokoju wleciał mały stoliczek z klatką. Była zdziwiona samym faktem, że ten mebel się tu zmieścił. Nawet bez niego było tu dość ciasnawo.
– Co jest w klatce?
– Myszy.
– A, że tak spytam: Po co?
– Jakbyś tyle nie gadała, to byś wiedziała. – Spojrzał surowo, uśmiechając się drwiąco. – Myszy są do eksperymentu.
Skinęła głową.
– Zamierzam na nie rzucić Findo Pellis Sanguis.
– Nie! – wyrwało się jej.
– Tak, Granger, tylko nie wiem czy to działa na zwierzęta tak samo jak na ludzi. Jeżeli to się nie uda, to... – widząc jej przerażoną minę, jego usta ułożyły się w wyraz wrednej miny – ...to znajdę pierwszego lepszego mugola.
– To jest karalne – powiedziała nieco wymądrzającym głosem.
– To nie ma żadnego znaczenia jeżeli poznam przeciwzaklęcie.
– Ale...
– Nie ma żadnego „ale". Robimy to bo musimy. Jak wyzdrowiejesz to pójdziemy na bal, a potem jedziemy do Skandynawii i koniec kropka. Zaczynamy doświadczenie – oznajmił niemal głosem drżącym z emocji. Nie podobało jej się to. Sam fakt, że Snape jest podenerwowany i podniecony samym eksperymentem wydawał się jej przerażający. A do tego musiał wymyślić coś i obejść jej zastrzeżenia. Wolałaby, żeby było tak jak sobie zaplanowała. Szybko i bezboleśnie...
Snape powoli włożył rękę do klatki i wyjął z niej piszczącą, białą myszkę. Od razu zrobiło się jej żal. Taka, malutka i puszysta myszka miała być skazana na takie cierpienie, lecz gdy tylko jej oczom ukazały się oczy małej myszki, pożałowała swojego rozczulenia. Oczy myszy były czerwone. Ogniście jarzące, nie do zniesienia, czerwone. Za jednym spojrzeniem przeniosła się w świat wspomnień...
„– Harry! Uważaj na siebie!
– Przecież wiesz, Hermiono, że zawsze jestem ostrożny. Po prostu muszę go zabić.
– Ale... – zacięłam się, ledwo nie płacząc z przerażenia.
– Nie ma „ale", Hermiono. Pilnuj Ginny. Kocham was. – Po czym odszedł w stronę Zakazanego Lasu, wcześniej nakrywając się peleryną niewidką.
Po pół godzinie wyszli... On... Szedł na przedzie, niemal promieniował szczęściem, a jego słudzy z pogardą i ze śmiechem patrzyli na nas. Na rękach Hagrida widać było martwe ciało Harry'ego, a twarz olbrzymiego przyjaciela lśniła od łez. Wtedy w nas wszystkich coś pękło. Pękło i rozłamało się na miliony kawałeczków nie do pozbierania. Tylko jedna myśl krążyła mi po głowie: myśl o przegranej. Z oddali usłyszałam wrzask Ginny.
– NIEEE! – rzuciła się do przodu, lecz w ostatniej chwili złapałam ją za kurtkę.
– Ginny. Nie teraz... Ja wiem... Ale... Ginny... – dziewczyna płakała mi w ramionach, a ja smutno ze łzami spoglądałam na ciało Harry'ego. Z nienawiścią spojrzałam na Voldemorta. Ten z pogardą spojrzał na mnie i namawiał, abyśmy się do niego przyłączyli.
Potem nagle wszystko przyśpieszyło. Okazało się, że Harry żyje. Walka zaczęła się na nowo. Miałam pilnować Ginny... Chciałam tak bardzo wszystkich uratować, a nie uratowałam nikogo... Wtedy, gdy zaklęcie trafiało w..."
Zacisnęła mocno oczy pełne łez, mówiąc sobie stanowcze „STOP". Kilka głębszych wdechów i znów była w domu Snape'a.
Patrzył na nią zdziwiony, a mysz szamotała się w jego palcach.
Pociągnęła nosem i z udawanym uśmiechem, nie ufając swemu głosowi, skinęła głową na znak dalszej części planu.
Nie czekał długo. Szybkim ruchem różdżki spowodował, że mysz znieruchomiała. Wolno wypowiedział zaklęcie, które wyrządziło jej tyle cierpienia.
– I co...? – spytała podekscytowana.
Powoli podniósł mysz i obejrzał jej ciało, szukając rozciętej rany.
– Nic. Nie zadziałało.
– Może mysz powinna się ruszać?
– Może... – mruknął. Odwołał zaklęcie, lecz mysz nadal się nie poruszała.
– Coś jest nie tak, czy to zwierze żyje?
– Granger, nie pouczaj ani nie rozkazuj mi – warknął.
– Dobra już dobra chciałam tylko...
– I siedź cicho z łaski swojej.– Nie czekając na odpowiedź dopowiedział. – O widzisz jaka piękna cisza? O niebo lepsza niż to twoje ględzenie.
Rzuciła mu ostre spojrzenie, ale się tym wcale nie przejął. Wymruczał kilka zaklęć i zapisał coś w notatniku.
– Nie żyje. Miała zawał – dało się słyszeć zażenowanie i rozbawienie.
– Zawał? Mysz może mieć zawał? – niedowierzała, a brzmiało to naprawdę przezabawnie w ustach samego Snape'a.
– Tak, może mieć zatrzymanie akcji serca z powodu zbyt dużej dawki adrenaliny i stresu.
– Wiem co to zawał. Jakbyś nie wiedział to...
– Tak, pracujesz w Mungu, też mi nowość – prychnął.
Powoli wyjął następną mysz, tym razem szarą, trzymał ją za ogon, a reszta ciała myszki wiła się w powietrzu.
– Mógłbyś jej tak nie trzymać?
– Czemu niby?
– To stworzenie też ma serce.
– No i...? – droczył się.
– Może to powoduje jej ból?
– No ja tego nie wiem, ty też nie, więc nie przeszkadzaj. Staram się skupić, by trafić w to coś – warknął podenerwowany.
Drugą ręką celował w mysz tyle, że ta za nic nie wisiała w jednym miejscu.
– Ehem...
– Czego? – warknął.
– Może byś ją powiększył, stawiam, że byłaby nieco łatwiejsza do trafienia.
Zmroził ją spojrzeniem, lecz potulnie powiększył mysz i wsadził w nową klatkę. Ponownie wypowiedział zaklęcie.
Wstała i zajrzała do środka klatki. W środku było pełno krwi, a zwierzę piszczało przeraźliwie. Z uśmiechem triumfu zerknęła na Snape'a.
To co zobaczyła wytrąciło ją całkowicie z równowagi. Oczy miał zaczerwienione, a cała postura była otoczona czarną aurą. Lekko kiwał się i mruczał pod nosem słowa, których nie rozumiała. Nim zdążyła cokolwiek zrobić, leżał już na ziemi i był całkowicie nieprzytomny.

YOU ARE READING
Obietnica
Fanfictionblog przeniesiony z platformy blox.pl. Historia Severusa i Hermiony po wojnie, gdzie oboje są związani niewyjaśnionymi obietnicami.