Rozdział 17

303 14 0
                                        

Snape podniósł wzrok z zainteresowaniem.
- Jakie zaklęcie?
– Oj już niech pan nie udaje. Chyba pamiętasz coś sprzed utratą przytomności?
Nauczyciel zmarszczył brwi.
– Chyba pan żartuje?! – Hermiona wydała bardzo piskliwy dźwięk.
Przez chwilę mężczyzna patrzył na nią nieprzekonany. W końcu kącik jego ust uniósł się nieznacznie.
– Inaczej nie miałbym takiego wyśmienitego humoru, Granger.
Hermiona głośno wypuściła powietrze, które mimowolnie wstrzymywała w napięciu.
– Jest pan niemożliwy! – westchnęła i zabrała się za robienie śniadania. – A więc co to za zaklęcie?
– Nie ma zaklęcia.
Nóż przeciął powietrze, głośno upadając na podłogę. Dziewczyna na pięcie obróciła się, wbijając w mężczyznę ostre spojrzenie.
– Jak to?
– Normalnie. Istnieje eliksir z pewnymi składnikami który wypijesz i dokonasz cudownego ozdrowienia, a wtedy ja powiem: a teraz wstań i idź w cholerę. Podobnie mówił ten Bóg mugolski, prawda?
– Nie Bóg, tylko syn Boży.
– Jedno i to samo.
– Wcale że nie.
– Cisza. Rób coś do jedzenia.
– Kiedy pan sporządzi eliksir? – spytała podczas posiłku.
Snape obrzucił ja niechętnym spojrzeniem.
– Czy ty potrafisz, chociaż przez chwilę nie gadać, Granger?
Hermiona spuściła wzrok, ale ciekawość i tak zwyciężyła.
– Chyba nie. Powiesz mi?
– Jak zdobędę składniki.
– Skąd?
– Nie z apteki.
– Kiedy pan wyrusza?
– Ty razem ze mną.
– CO?! Niby czemu?
– Bo sama sprawisz zbyt wiele problemów.
– Wcale że nie!
– Tak, Granger. Zaraz wyruszamy.
– Nigdzie nie idę.
– Jesteś pewna?
– Tak, a może nie? – widząc wzrok Snape zawahała się.
Mężczyzna przeciągnął się w krześle, głośno ziewając. Był wdzięczny Merlinowi, że dziewczyna nie wypytywała go skąd wie jaki to eliksir. Tym bardziej nie chciał brać jej ze sobą, ale nie miał wyboru. Wiedział, że jeśli zostawi dziewczynę samą w mieszkaniu, od razu ściągnie na siebie problemy, a główny problem miał na imię Bellatriks.

ObietnicaWhere stories live. Discover now