– No, to zaczynamy może od Mac Janith.
Z krzesła wstał wysoki blondyn ubrany w ciemną szatę. Miał dość poważną minę. Przemawiał miłym głosem. Mogłaby się w nim zatracić w tych męskich tonach.
– Witam wszystkich – powiedział i rozejrzał się po zgromadzonych. Na chwilę zatrzymał swe błękitne oczy na Hermionie. Poczuła miły dreszczyk emocji. Mac puścił jej oczko z zadziornym uśmieszkiem, po czym odwrócił się do profesora. – Chodziłem do Beauxbatons. Moje wyniki ma pan zapisane w CV. Nie chcę się zbytnio chwalić. Podobno nie przysparza to przyjaciół, ale z pewnością zasługuję na tę posadę w przeciwieństwie do niektórych. – Po tych słowach zawiesił swój wzrok na Draco. Ten nie odpuścił z jadowitym uśmiechem.
– Panowie, wystarczy. – Przerwał tą walkę bez słów Abate. – No to może teraz.. Katie Willing.
Tym razem z krzesła wstała przysłowiowa Barbie. Długie blond włosy i niezłe zasoby fizyczne. Miała bardzo denerwujący piskliwy głos.
– Jestem Katie. No, nie wiem co mogę o sobie powiedzieć. Chyba każdy widzi, nie? – mówiąc to cały czas żuła gumę. Na koniec swojej opowieści zrobiła dużego balona z gumy i usiadła obok Mac'a, opierając się o niego prowokująco. Na co ten się skrzywił.
– Aha – powiedział mądrze ich profesor. – To teraz może Christopher LobMischance.
Teraz z krzesła, które o dziwo się nie złamało wstał bardzo pulchny chłopak. Miał ciemne włosy i wielkie okulary na nosie. Nieco się trząsł, z miejsca przypomniał Hermionie, Petera Pettigrewa.
– Hej... Ja.. Jestem ze S..S..Skandynawii.. – Faktycznie wyglądał jakby dopiero stamtąd przyjechał, ubrany w masę ciuchów na swoim tłustym cielsku.
– Lepiej już tłuściochu usiądź i tak nic więcej nie wyjąkasz. Zasłaniasz mi piękny świat – powiedziała Katie.
Chris zbyt przestraszony by cokolwiek powiedzieć szybko usiadł, a jego krzesło cicho trząsnęło, lecz nadal się nie złamało. Abate popatrzył z dezaprobatą na dwojga już kłopotliwych stażystów, odchrząknął i wyczytał:
– Draco Malfoy.
Blondyn uśmiechnął się przebiegle do zgromadzonych, wstając. Z pewnością jego uroda była powalająca. Ale prawdę mówiąc, Mac też był niczego sobie.
– Jestem Draco. Draco Malfoy. Byłem Perfektem w Hogwarcie. Z powodu nagłej wojny nie od razu ukończyłem szkołę, lecz jak widać wyszedłem z tego cało. Bez zadraśnięcia, to o czymś świadczy jak się brało w wojnie czynny udział. W szkole od szóstej klasy pomagałem w Skrzydle Szpitalnym, razem z tu obecną Hermioną Granger. Od zawsze stanowiliśmy doskonały zespół – zakończył wyjątkowo chytrze.
To było bardzo szlachetne i przebiegłe. Przedstawił już jeden zespół, który się dobrze zna i jest zgrany, do tego wplątał opowieść o wojnie, co mogło wywołać wyraz pocieszenia na twarzy profesora oraz podziw na myśl o tym, że nadal żyje.
Gdy Profesor Abate ocknął się z zamyślenia tylko mruknął.
– No, jeszcze wspomniana panna Granger.
Mówią, że najgorzej to być na samym początku. Nieprawda, najgorzej być na samym końcu. Niby miała czas, by się zastanowić co powiedzieć, lecz w tej chwili jej głowa była pusta od pomysłów.
– Eee.. Cześć, jestem Hermiona. No, nie bardzo wiem, co powiedzieć... Od bardzo dawna chciałam tutaj pracować, niestety wojna pozbawiał mnie wielu możliwości, ludzi... Ale jestem teraz z wami tutaj z czego się bardzo cieszę. – Uśmiechnęła się smutno. – Mam tylko nadzieję, że nie będzie to następna wojna przez którą będę musiała przejść. Lepiej niech to będzie czysta gra o zwycięstwo.
Draco puścił jej oczko z drwiącym uśmieszkiem na twarzy. Przecież udawać jest łatwo, ale teraz gdy powiedziała wszystko czego tak bardzo się bała, czuła się wykończona. Zapragnęła znowu siedzieć u Snape'a, nie robiąc nic.
– Jak już wszystko zostało powiedziane to przejdźmy do praktyki. Idziemy teraz na oddział ratunkowy. Będę badał ludzi. Nie myślcie, że będzie to odpoczynek. To będzie jak pierwszy test. – Wstał powoli, zerknął na zegarek. – Komu w drogę, temu czas!
Jak powiedział tak też się stało. Poszli za profesorem Abate. Hermiona z Draco na końcu.
– Granger?
– Hmm..?
– Nie podoba mi się ten cały Mac.
Spodziewała się tego. Janith mógł być jedyną konkurencją dla niego.
– Czemu? Wydaje się być miły. Bardziej przeraża mnie Katie.
– O niej nie wspominam – szepnął Draco. Wywrócił oczyma i dopowiedział – nadmuchana, rozpuszczona księżniczka Barbie.
Zaczęła się śmiać. To samo o niej sądziła! Draco jej zawtórował, ale po chwili spoważniał.
– Mówię poważnie Granger.
– O czym albo o kim? – Droczyła się.
– O Mac'u rzecz jasna! Podejrzany facet. Puszcza Ci oczka, a chodzi z tą Katie i zobacz na jego strój, biedakiem to on nie jest. – Przyjrzała się dokładniej płaszczowi Mac'a. Faktycznie musiał kosztować fortunę. Zdobienia były ze złota a cały materiał z jedwabiu. – Zresztą – nie przestawał mówić – strasznie się wymądrza i chwali. Nie lubię takich typków.
– Oj, Malfoy. Nie przesadzaj. Ty też do biedaków nie należysz, no a skromny to też nie jesteś, wybacz. To teraz też jesteś podejrzanym typkiem. Wiesz?
– Ja to co innego! – Oburzył się. Już chciał coś powiedzieć, gdy Abate odwrócił się od nich i palcem nakazał im ciszę.
Podeszli bliżej, by widzieć co robi. Profesor stał przy zielonym na twarzy człowieku i zapytał:
– Dzień dobry. Jestem profesor Abate. Proszę się nie obawiać tych dzieciaków, są to kandydaci na stażystów. Czy boli coś pana?
– Brzuch... Tylko brzuch... Żona mnie zabije, jeśli to od alkoholu. Wczoraj trochę przeholowałem! – zawołał zrozpaczony.
– Czy jadł pan coś dzisiaj? I kiedy wystąpiły objawy choroby? – zapytał spokojnie.
– Nie, nie jadłem nic dzisiaj... Tylko eliksir na kaca. Godzinę potem zrobiło mi się niedobrze i zemdlałem.
Rudowłosy profesor odwrócił się do nas.
– Jakieś pomysły?
– Zbyt duża dawka eliksiru na kaca podana przed czasem może zmieniać kolor skóry i powodować bóle brzucha – powiedziała nudnie. To było pewne odkąd powiedział o alkoholu.
– Bardzo dobrze, panno Granger. Jest to bardzo prawdopodobne, lecz może ktoś ma inny pomysł?
– Może... – zaczął Draco drapiąc się po głowie – nasz pacjent się na tyle spił, że nie pamięta co robił potem?
– Jestem pewien, że ten pacjent jest bardziej opanowany od ciebie, Malfoy – szepnął Mac mściwie. – Jest jeszcze możliwość źle uważonego eliksiru.
Abate skinął głową i odwrócił się.
– Mam jeszcze kilka dopełniających pytań. Czy upił się pan na tyle, by nic już nie pamiętać?
– Nie. – Janith uśmiechnął się drwiąco. – Choć niewiele brakowało. – Teraz to twarz Dracona rozjaśnił uśmiech.
– Czy eliksir na kaca kupował pan w aptece?
– Owszem.
– Zaraz siostra poda panu eliksir przywracający normalny odcień skóry i łagodzący bóle brzucha. Na przyszłość radzę pamiętać o właściwej dawce i o czasie zażywania eliksiru na kaca. – Uśmiechnął się dobrodusznie i wyszedł z oddziału.
Po godzinie wrócili do recepcji.
– Dziękuję wam za dzisiejszą pomoc. Jutro proszę stawić się o siódmej rano. Aha! Pani Barbara ma dla was wasze uniformy. Do widzenia!
Profesor wskazał na odpowiednia osobę. Była to przemiła kobieta. W przerwie na lunch miała okazję zmienić z nią słówko. Pochodziła z Polski, lecz musiała wyjechać dla lepszej pracy.
Bez słowa rozdała im stój do pracy.
– Hermono, czy mógłbym odprowadzić Cię do domu? – Usłyszała pytanie Mac'a.
Nie bardzo wiedziała, czy się zgodzić czy odmówić. Draco powiedział jej dwie minuty temu, że się śpieszy. I doszedł szybkim krokiem. Jak widać Mac tylko czekał na taką okazję.
– Z chęcią. – Zaryzykowała. Katie posłała jej wściekłe spojrzenie i obrażona wyszła.
Mac zaproponował jej ramię. Przystała i na tą propozycję. Wyszli z budynku. Nie wiedziała skąd wiedział, gdzie się kierować.
– Nareszcie odczepiła się ta Katie. Nie mam pojęcia czemu się mnie uwiesiła.
– Prawdopodobnie wydawałeś jej się największym ciachem w naszej grupie. – Chłopak zaśmiał się cicho.
– Jeśli Malfoy ma podobne zdanie do Ciebie, mogę mu tylko zazdrościć.
– Dlaczego? – zapytała nieco zarumieniona tą pochwałą. Stali już naprzeciw domu Snape'a.
– Bo może spędzać z tobą mnóstwo czasu. Ja muszę znosić Katie. Głupie z niej dziewczę. Nie to co ty, Hermiono. – Spojrzał jej w oczy z uczuciem. Podniósł drugą dłoń i pogładził jej policzek – Piękna, młoda i piekielnie inteligentna – szepnął. Przeszył ją dreszcz. Po raz pierwszy w życiu usłyszała tak.. piękne słowa.
– Eee.. Dziękuję. To było bardzo miłe. – Posłała mu wyjątkowo przyjacielski uśmiech.
– Ach.. Jak to szybko czas mija w tak doskonałym towarzystwie.. Chciałbym móc rozmawiać z Tobą dłużej..
– Nie martw się przyjdzie i na to czas.
– Może mógłbym przyjść po ciebie jutro przed pracą?
– Mac.. Nie wiem, czy to dobry pomysł. Nie jutro. Okay?
– Dla Ciebie wszystko piękna! – Schylił się oddając jej pokłon. Zaśmiała się, a on jej zawtórował.
– No to ja tego.. idę... – westchnęła, gdy już opanowała śmiech. Wcześniejsze iskierki radości w oczach Mac'a zniknęły.
– Do jutra – szepnął jej do ucha i ucałował w policzek.
– Do jutra... – powiedziała i weszła do domu.
W domu wydawałoby się, że nikogo nie ma, lecz w odwróconym fotelu siedział Severus Snape i czytał Proroka Codziennego.
– I jak tam, Granger? – zapytał niby beztrosko, nie racząc się odwrócić.
– Dobrze.
– Mam nadzieję. O której zaczynacie jutro?
– O siódmej. A pan profesorze?
– Tak samo. Całe szczęście. Przynajmniej szczeniaki nie będą tu po ciebie przychodzić. Mam nadzieję, bo to, że ciebie ktoś przyprowadza jest i tak wystarczająco denerwujące.
Poczuła złość. Podglądał z okna! Poczuła się jak mała dziewczynka pilnowana przez tatusia.
– To, że pan nikogo nie odprowadza nie jest moją winą i niech się pan nie miesza w moje życie prywatne.
– Doprawdy? – warknął i stanął naprzeciw niej. – Czyżby pani zapomniała o Belli? Ona nigdy nie zapomina, znam ją wystarczająco dobrze.
– To, że ktoś mnie odprowadza zmniejsza ryzyko tego, że mnie zaatakuje!
– Widzisz, ona chce abyś tak myślała. Chce byś miała fałszywe poczucie bezpieczeństwa!
Zamyśliła się. A co, jeśli Snape ma rację? Jeśli ona naprawdę do tego zmierza? Nie chciała się już kłócić. Usiadła w fotelu.
– Był ktoś jeszcze na pańskie stanowisko?
– Całe szczęście nie.
– Czyli już ma pan pracę!
– W przeciwieństwie do ciebie Granger, tak.
– Jestem pewna, że ją dostanę.
– Co, przekupiłaś już starego Abate? – zadrwił.
– Nie musiałam.
– Doprawdy? Słyszałem o tym człowieku, który ciebie tu odprowadził. Mądry chłopak. Nie mniej niż młody Malfoy.
– Tyle, że go nienawidzi z odwzajemnieniem.
– A reszta? – zapytał z przekąsem.
– Mówi pan o typie podobnym do Nevilla? – Snape na samo wspomnienie się skrzywił. – A może o tej nadmuchanej Barbie? Wybaczy pan, ale jest przesądzone, że stołek jest mój i jednego z blondynów. – Nie chcąc z nim więcej rozmawiać, do końca dnia go unikała. Jak mógł tak bardzo we mnie nie wierzyć?
YOU ARE READING
Obietnica
Fanfictieblog przeniesiony z platformy blox.pl. Historia Severusa i Hermiony po wojnie, gdzie oboje są związani niewyjaśnionymi obietnicami.