W pierwszej chwili pomyślała, że to jakiś żart. „Mamy cię" albo coś podobnego, lecz po chwili spłynęło zrozumienie. Czarna magia musiała mieć jakiś dziwny wpływ na Snape'a. Lewą ręką, by nie obciążać zranionej wyczarowała nosze i przeniosła go do jego ogromnej sypialni. Chwilę zastanowiła się co może teraz zrobić. Mung odpadał. Od razu widać, że to robota czarnej magii. Sama nie bardzo wiedziała co mogłaby zrobić. Nauczyciel był nieprzytomny, promieniował czarną aurą i... I nic więcej nie wiedziała.
Do pokoju wleciała czarna, mała sówka. Ta sama którą wcześniej używał Mistrz Eliksirów. W nóżkach miała skrawek pergaminu i pióro. Klnąc na siebie z głupoty chwyciła szybko obie rzeczy i napisała list. Nie zdążywszy powiedzieć do kogo, sowa odleciała.
Jej wzrok padł na mężczyznę. Musi coś zrobić, cokolwiek! Zeskanowała jego ciało prostym zaklęciem, sprawdzając czy nie ma urazów wewnętrznych. Nic niepokojącego nie znalazła. Pobiegła mimo bólu w ręce do tajnego składziku eliksirów Severusa, który tak naprawdę nie był tajny. On sam ciągle powtarzał, że jest tajny, lecz każdy pilny obserwator z szybkością odnalazłby jego miejsce i zabezpieczenia go chroniące. Po kilku próbach dostała się, gdyż lewa ręka nadal nie chciała być tak posłuszna jak prawa. Wzięła kilka jej zdaniem ważniejszych eliksirów i kolejne pięć minut męczyła się, by z powrotem rzucić wszystkie uroki. Gdy właśnie przechodziła przez salon usłyszała dźwięk otwierających drzwi. W pokoju ukazała się zmartwiona i zdyszana twarz Malfoy'a.
- Gdzie jest? – zapytał.
Nie odpowiedziała, zaprowadziła go do jego sypialni.
Podeszła do okna, dając mu możliwość zbadania go osobiście, lecz Draco stanął w drzwiach wstrząśnięty. Ze strachem spojrzał na Hermionę.
– Ale.. Jak..? Dlaczego? – spytał przerażony.
– Nic nie mogłam poradzić.
– Ale dlaczego w ogóle używał czarnej magii? – spytał ostro.
– Draco...– powiedziała uspokajająco. – Wszystko ci wyjaśnię, tylko najpierw zrób to, co ty wiesz, a ja nie. Teraz musisz go ocucić, jak najszybciej.
– Racja. Co masz za eliksiry?
– Podstawowe. Pieprzowy, Spokoju, Słodkiego snu i Wzmacniający.
Zmarszczył czoło w zamyśleniu.
– Teraz mi nie przeszkadzaj, to skomplikowane czary. Lepiej idź do kuchni i zrób nam herbatę, jesteś bardzo blada. Zostaw eliksiry.
Nie mając większego wyjścia zrobiła to co jej nakazał. Cicho odłożyła eliksiry na stoliku nocnym i wyszła. Słyszała jak Draco mruczy zaklęcie, którego nigdy wcześniej nie słyszała. Zdusiła chęć podsłuchania czarów i odeszła.
Herbata już stygła, a on nie przychodził. Może coś się stało? Może powinnam tam pójść?
Za oknem zrobiło się ciemno. Krótkie „Lumos" i w kuchni pojawiło się światło. Minęła przynajmniej godzina. Może Draco zasłabł? Może i on potrzebuje pomocy?
Minęła kolejna godzina, a Hermiona nadal ściskała w ręku już zimny kubek herbaty w napięciu spoglądając w kierunku drzwi. To moja wina. Jak zwykle. Jeżeli zaraz tu nie wejdzie Draco, to sama tam pójdę. Liczę do pięciu.
Raz... Dwa... Trzy... Cztery...
W świetle pojawiła się sylwetka blondyna. Hermiona wstała szybko.
– I co?
Nastąpiła chwila dręczącej ciszy.
– Wyliże się – westchnął, opadając na krzesło. Hermiona wypuściła powietrze, które mimowolnie wstrzymywała w napięciu.
– Zrobię nową herbatę. Ta całkowicie wystygła.
– Byłbym wdzięczny.
Po chwili siedzieli naprzeciw siebie.
– Teraz powiedz mi o co w tym wszystkim chodzi. Pogubiłem się, gdy zniknęłaś nagle z pracy.
Hermiona uśmiechnęła się blado i opowiedziała mu o ataku na nią, lecz specjalnie nie wspomniała kto to był, pominęła też wątek związany z kryształem. Sumienie mówiło, że nie powinna o tym mówić. Zmyśliła, że Bill usłyszał zaklęcie, a Draco uwierzył. Opowiedziała o dzisiejszym eksperymencie i na tym skończyła.
– To wszystko. Co to były za czary?
– Bardzo groźne. Przynajmniej dla ciebie – uśmiechnął się drwiąco. – Czarną magię można leczyć tylko tym samym. A tych zaklęć nie nauczysz się w szkolnych lekturach.
– Nauczyłeś się ich u nich..? – spytała cicho.
– Nie. Ojciec mnie nauczył, w razie czego. Jak widać się przydało.
– Owszem.
Cisza wisiała w powietrzu wraz z napięciem. Widać było jak młody Malfoy walczy ze sobą w duchu, aż w końcu nie wytrzymał.
– Grnager to idziesz ze mną na bal czy nie? Nie jest dobry w czekaniu na odpowiedzi.
Dziewczyna przełknęła ślinę.
– Nie – powiedziała prosto.
Chłopak wyglądał na zawiedzionego, choć pewnie był na to przygotowany.
– To przez ojca?
– Niestety. Nie martw się, Draco, na balu będę, tyle, że nie z tobą.
Twarz Malfoy'a zmieniała oblicza z szybkością. Zdziwienie, rozżalenie, gniew, pogodzenie ze sobą i znów złość.
– Z kim? – zapytał zbyt ostro.
– Ze Snape'em. I tak przyjdzie, bo jest zaproszony, a twój ojciec nie będzie zły. Teraz znajdź sobie jakąś partnerkę na wejście, a tak to wolałabym z tobą spędzać czas.
Uśmiechnął się szeroko i szelmowsko.
– Nie ma sprawy. Jeszcze będziesz żałować Granger, że zgodziłaś się przyjść.
– Chciałbyś Malfoy.
Zaśmiali się oboje, po czym Draco podziękował za herbatę, podał jej listę eliksirów do podania. Poprosił by wysłała mu sowę, gdy profesor się obudzi, a zapewnił, że stanie się to jutro.

YOU ARE READING
Obietnica
Fanfictionblog przeniesiony z platformy blox.pl. Historia Severusa i Hermiony po wojnie, gdzie oboje są związani niewyjaśnionymi obietnicami.