Rozdział 4

582 19 1
                                    


Narcyza była przemiłą kobietą. Opowiadała Hermionie o wszystkim. Łatwo było przy niej udawać, że wszystko jest dobrze. Słuchała jej dość uważnie. Mówiła o tym jak się żyje po wojnie. O Draco. O tym, że jej skrzat jest nieznośny. O Draco. O najnowszych pelerynach . O Draco. Praktycznie tylko przerywała, by nie mówić cały czas o młodym Malfoy'u. Gdy wrócił nietoperz, Hermionie podobało się, jak kobieta dyskutuje z jej byłym profesorem. Potem nie było już tak miło. Idąc teraz za nim, miała złe przeczucia. Co, jeśli będzie chciał bym zamieszkała z Narcyzą? Dziwne, powinnam się cieszyć, ale ta myśl napawa mnie przerażeniem. Przyzwyczaiłam się do tego życia. Jakoś, ale jednak. A tam... Musiałabym zadawać się z Draco co mnie dość odstrasza.
– Granger, siadaj i nie trzęś się ze strachu. Nie zjem cię.
Przełknęła głośno ślinę i usiadła potulnie. Wpatrywała się w niego nieco przestraszona.
– O co chodzi, profesorze?
– O nic Granger, wiesz, dlatego cię tu wziąłem. Tak na poważnie, to zostawiam cię samą z Narcyzą i chciałbym, abyś zachowywała się jak należy.
– A czy ja nie zachowuję się jak należy?
– Nie wiem Granger! Jakbyś nie zauważyła, nie chodzę z tobą po mieście. Nie denerwuj mnie!
Spuściła wzrok. Chciała coś powiedzieć, pokłócić się, ale ugryzła się w język.
– Masz tu pieniądze, ale jak wszystkiego nie wydasz to nic złego się nie stanie, wierz lub nie, Granger.
Podał jej odpowiednią sumę ze skwaszoną miną. Ta wzięła pieniądze z uśmiechem małej dziewczynki.
– Dobrze, profesorze. Mogę już iść?
Nie miała ochoty z nikim rozmawiać. Całkowicie. Wolałaby już chodzić z Narcyzą po Pokątnej, niż słuchać jego kazań.
– Nie – powiedział gniewnie.
To tyle, jeżeli chodzi o to, na co mam ochotę...
– Jest jeszcze jeden, dużo ważniejszy powód. Nie chciałem o tym rozmawiać, ale dzisiaj nie mam wyjścia. Tylko niech pani nie panikuje.
Możesz sobie mówić. Już czuła strach.
- Nie tylko obietnica złożona Albusowi zmusiła mnie do pilnowania pani. Nie wiem, czy zdaje sobie pani z tego sprawę, ale Bellatriks Lestrange przeżyła i poszukuje pani – mówiąc to ściszał głos i nachylał się ku niej. Gdy wymawiał ostatnie słowa ledwo go słyszała, a widziała jedynie jego czarne tęczówki. Przeszył ją strach. Wielki, nieprzewidywalny strach. Bellatriks! Ona... Chce mnie zabić... Nie... Nie wiem, co mam teraz zrobić! Przecież ja nie obronię się sama.
– Niech pan z nami idzie. – Nie wiedziała nawet kiedy te słowa wypłynęły z jej ust z przerażeniem. Snape uśmiechnął się drwiąco i wyprostował.
– Ech... Granger... nie pójdę z wami. Masz Narcyzę i dostaniesz różdżkę, głupi nie jestem. Tylko... zrób coś z tym wisiorkiem, bo jak na ulicy złapiesz różdżkę, a to zacznie się świecić, to ktoś dostanie zawału.
Uśmiechnęła się słabo. Pierwsza panika, za mną. Hermiona Granger nie była przecież tchórzem! Groziło jej nieraz większe niebezpieczeństwo. Przerażenie minęło. Teraz była ekscytacja, podniecenie nowym wyzwaniem, nową przygodą.
– Pana tam nie będzie, więc nikomu nic nie grozi – szepnęła i wymknęła się z pomieszczenia. Będąc w salonie powiedziała radośnie: – To co pani Malfoy, idziemy?
– Oczywiście, Hermiono, oczywiście...
Już ubierała płaszcz, by wyjść, gdy usłyszała wołanie Snape'a.
– Granger, nie zapomniałaś czegoś?
Różdżka!! – przemknęło jej przez myśl. Podeszła do swojego byłego profesora. Ten jak zwykle na twarzy miał swój drwiący uśmieszek, a w ręku trzymał jej różdżkę. Sięgnęła po nią ręką, lecz on podniósł rękę tak, by nie mogła jej dosięgnąć. Schylił się i szepnął:
– Słyszałem to, co powiedziałaś w kuchni, Granger. Było to bardzo niemiłe. Za karę mógłbym cię nie puścić na te całe zakupy tylko nie wiem, czy to już nie jest karą, że idziesz na nie z Narcyzą. Wolałbym nie słyszeć tego typu zdań, adresowanych do mnie. Rozumiemy się? – powiedział to wszystko lodowatym głosem, ledwo powstrzymując się przed wybuchem furii.
Spojrzała mu w oczy. Co zobaczyła? To, co zawsze. Zimną, bezinteresowną obojętność. Powstrzymała się, by nie odpowiedzieć na to jakąś szybką ripostą, ale zrezygnowała i lekko skinęła głową.
–No! – powiedział już wyprostowany – Życzę wam miłych zakupów! Tylko Narcyzo, idziesz na zakupy dla Granger, nie dla siebie.
– Wiem o tym doskonale, Severusie. – Z przedpokoju usłyszeli gniewny głos pani Malfoy.
– To mogę moją różdżkę?
– Możesz – powiedział, a różdżka nadal była w jego dłoni.
– To mogę o nią prosić?
– Możesz. – Znowu to samo. Nic. Poczuła zniecierpliwienie.
– Odda mi ją pan do cholery?!
– Oczywiście. Już myślałem, że jednak nie ma pani uczuć, a jak widać nadal wkurzać to się potrafisz.
– Co pan nie powie. Lepiej niech pan tak nie eksperymentuje, bo eliksiry czasem wybuchają – powiedziała ze złością, po czym wzięła swoją własność i wyszła. Słyszała tylko cichy, drwiący śmiech.
Coś się w niej wyzwoliło. Nie wiedziała, czy to za sprawą nowej osoby, czy też dlatego, że dowiedziała się, że ktoś chce ją zabić. Taa.. Lepiej, by było jednak, gdyby ten śmierciożerca trafił...
Szła bardzo zdenerwowana, choć tak naprawdę nie miała się czego obawiać. Mało prawdopodobne jest to, że właśnie na Pokątnej zaatakuje ją wśród mnóstwa ludzi Bellatriks. Mimo to czuła się bardzo dziwnie. Jakby ktoś ją obserwował. W kieszeni nerwowo zaciskała dłoń na różdżce. Całe szczęście, że łańcuszek też tam był.
– Hermiono, coś się stało...? – zapisała zaniepokojona pani Malfoy.
– Nie, nic.
– To dlaczego się tak denerwujesz? Wybacz, ale widzę złotko, że oglądasz się za siebie i jesteś przestraszona. Mi możesz wszystko powiedzieć.
Powiedzieć? Nie powiedzieć? To przecież siostra Bellatriks! Ale Snape jej ufa. Mimo to jej mąż zawsze stał po ciemnej stronie, ale potem przeszli na naszą stronę. – Te myśli się ze sobą kłóciły, a ona nadal nie wiedziała, co powiedzieć.
– Nie, naprawdę nic. Po prostu czuję się nieswojo.
– O to chodzi, tak? Biedaczka. Severus naprawdę nie powinien trzymać cię w odosobnieniu. Ludzie dużo o tobie mówią.
– Mówią. O. Mnie? – zapytała zaniepokojona. Czyżby wszyscy wiedzieli, że chce mnie zabić jedna z Kręgu Voldemorta i do tego psychopatka?
Są legendy, że tylko ty przeżyłaś z całej trójki, że pomogłaś Potterowi zabić Czarnego Pana i, że mało nie umarłaś, by ratować młodą Weasley.
Gdy Narcyza wypowiedziała te słowa w jej głowie pojawił się obraz walki. Horroru, który nawiedzał ją co noc. Śmierć Harry'ego. Śmierć Rona. Nieudane zaklęcie śmierciożerca, który chybił, trafiając w uciekającą Ginny. Po czym zaśmiała się szyderczo na widok jej upadającego ciała, a zarazem ulgi na twarzy, jakby czuła ból, a mimo to cieszyła się, że to ona umarła. A nie ja. Właśnie wtedy poczuła złość. Ogarniającą ją, niepowstrzymaną złość. Gniew. Rozpacz. Myśl o niesprawiedliwości. Nie pamiętała nawet kiedy jej różdżka wycelowała w tego człowieka, a jej słowa wypowiedziały mordercze zaklęcie. Gdy je powiedziała poczuła jak reszta sił z jej ciała ucieka, a ona opada na ziemię. Potem była tylko ciemność. Czuła, jak przez sen, że ktoś ją niesie. Później nic. Obudziła się u Snape'a w domu. Siedział w fotelu i przyglądał się jej z pogardą. Potrząsnęła głową. Nie chciała o tym myśleć. Nie teraz.
– Wszystko dobrze? – zapytała Narcyza.
– Tak, tak. Zaskoczyły mnie te plotki. Lepiej się pośpieszmy, bo jeszcze Snape nas udusi i nici z pracy w Mungu.
–Tak, tak... - powiedziała podekscytowana, po czym chwyciła ją za rękę i pognała do Madame Malkin.
Po godzinie już wchodziły do domu przy Spinner's End.
– Nareszcie – powitał je chłodno Snape, słysząc otwierane drzwi.
– Nie narzekaj, śpieszyłyśmy się.
Z pewnością...
– To co gołąbeczki? Ja będę lecieć. Dziękuję za gościnę. Aha, wiesz, że Draco też stara się o posadę? Będziecie mogli razem porozmawiać. – Puściła oczko Hermionie, kiwnęła nietoperzowi głową i z uśmiechem wyszła.
– A ty, mój ukochany eliksirze jutro się nie obijaj na pogaduchach z młodym Malfoy'em tylko pokaż, że ta praca ci się należy – powiedział z taką ogromną ilością jadu w głosie, że dziewczyna, aż się skrzywiła.
– Dobrze, profesorze – specjalnie zaakcentowała ostatnie słowo. Ten spojrzał na nią krzywo i kręcąc głową, wyszedł z pokoju.
Zmęczona usiadła na fotelu. Dziś był męczący dzień, ale jutro będzie katastrofa. Starania o pracę, Draco i złośliwości Snape'a.
Taa.. Lepiej, by było jednak, gdyby ten śmierciożerca trafił...

ObietnicaWhere stories live. Discover now