Rozdział 20

340 13 0
                                        

Hermiona poczuła jakieś ruchy w ciasnym pomieszczeniu i jęknęła.

– Nie, Ginny, nie idę na śniadanie. Nawet mnie nie ciągnij, bo cię przeklnę, przyrzekam.

Kaszel maskujący śmiech dotarł do jej zaspanego ucha. Dziewczyna powiązała fakty i natychmiast otworzyła oczy. Snape stał tyłem i chyba dusił się ze śmiechu.

– Bardzo zabawne – sarknęła.

– A żebyś wiedziała, Granger. Jednak ta fobia do jedzenia trwa od dawna. Chociaż tyle dobrego się dowiedziałem.

– Nie mam fobii do jedzenia! – warknęła.

– A co, wróżki słyną z tego, że się dobrze odżywiają? O wybacz, Zębuszko – zadrwił.

– Nie odzywam się do ciebie.

Gryfonka założyła ręce na ramiona i strzeliła przysłowiowego focha. Mężczyzna uniósł brew z zainteresowaniem i ułożył usta w irytującym uśmiechu.

– Nareszcie bogowie się nad mną zlitowali. Granger, zbieraj się bo za godzinę będzie zmierzchać, a dziś mogłabyś jeszcze znaleźć Skullcap, Piołun, Wiggen no i może Agapant.

Dziewczyna zmarszczyła brwi.

– Agapant rośnie wszędzie, więc nie musimy go zbierać w tej dziczy, a Skullacap to przydałby się tobie, Snape – rzekła głosem Panny–Wiem–To–Wszystko–Ale–I–Tak–Się–Pochwalę.

– Przypomnę ci Granger, że to eliksir dla ciebie i chyba wiem lepiej, co do niego dodać.

– No bo tylko ty znasz jego recepturę, co za odkrycie profesorze! – zadrwiła.

– Granger, widzę, że już się do mnie odzywasz?

– Nie, tylko wypominam ci jaki jesteś głupi.

– Kretynka.

– Idiota.

– Niewydarzona małolata.

– Świnia.

– Gryfonka.

– To nie jest obraźliwe.

– Jest.

– Czołg.

– Co? – spytał zdezorientowany.

– Czołg. Maszyna mugoli.

– A co ja mam do tego?

– Jesteś równie inteligentny.

Snape westchnął i otworzył namiot, na zewnątrz robiło się ciemno.

– Czasem Granger gadasz od rzeczy. No ubieraj się i idziemy. Szybciej zajrzysz do mojej sypialni. – Uśmiechnął się drwiąco.

Dziewczyna pokazała mu język i wyprosiła gestem ręki.

Gdy wyszła z namiotu, Snape siedział na trawie w wpatrywał się w niebo usłane gwiazdami. Zamknęła za sobą namiot. Nauczyciel odwrócił się i podszedł do swojej torby, leżącej przy wczorajszym ognisku.

– Podejdź tu Granger z łaski swojej. No chyba, że sama sobie zmienisz opatrunek. Mimo twojej pracy uważam, że nie. To zbyt skomplikowane dla Gryfona.

Hermiona przez chwilę stała osłupiona. Jaki opatrunek? Przecież nic ją nie boli. Po kilku cennych sekundach spłynęło na nią olśnienie. Przecież miała chorą rękę!

– W sumie nie wiem czy to potrzebne.

– Ja tu mówię, co jest potrzebne, a co nie. Mam wysłać zaproszenie, abyś podeszła trzy kroki?

ObietnicaWhere stories live. Discover now