03. Kto by nie lubił słońca?

463 31 10
                                    

Dni mijały, a ja nie przekonałam się do Taehyunga. Trzymałam go na dystans, przez co w jakimś stopniu mogłam unikać z nim interakcji. Zresztą, on sam był cichy jak myszka, robił wszystko, dosłownie wszystko, o co poprosił Mark, czy rozkazał. Nawet nie widziałam by z kimkolwiek rozmawiał. Zero kontaktu. Tylko wzrokowy, ale ze mną. Cały czas czułam się obserwowana i doskonale wiedziałam przez kogo. Udawałam, że nie widzę.

A Dylan? Ten to dopiero polubił naszego nowego kolegę! Non stop próbował go jakoś zagadywać, ale tamten nie poświęcał mu dużo uwagi. Zazwyczaj wyglądało to tak, że Dylan wychodził z inicjatywą, rozmowa trwała ze dwie, trzy minuty i dalej się nie kleiła, bo powiedzmy sobie szczerze, Taehyung miał go w nosie.

Tyle, że potem ja musiałam wysłuchiwać rozżalonego Wanga i jego nieudanych zaczepek. Każda kończyła się fiaskiem, co mnie cieszyło. To samolubne, wiem, ale lepiej, żeby mój przyjaciel nie miał z nim bliższego kontaktu. On naprawdę nie zauważył tego dziwnego zachowania?

Jak dobrze, że zaczynał się weekend i mogłam odpocząć, przesiadując w domu cały dzień. Ta, myślałam tak, dopóki nie zajrzałam do kalendarza. Dzisiaj jest sobota, a oznacza to spotkanie z tym synem koleżanki mojej mamy. Lepiej być nie mogło.

- Mamo, ja nadal nic nie wiem - powiedziałam od razu do słuchawki, gdy odebrała połączenie.

- Kto mówi? - Mruknęła zaspanym tonem.

Och, spała?

- Twoja córka - odparłam zażenowana. - Jest jedenasta, a ty jeszcze śpisz?

- Miałam w nocy dyżur.

- Aj, przepraszam, że ci przeszkodziłam - odparłam ze skruchą.

Moja mama pracuje w szpitalu na oddziale kardiologicznym. Jak widać, rodzice zapracowali na świetne i opłacalne zawody, a ich córka co osiągnęła? To śmieszne, ale prawdziwe. Dayeon niedługo będzie taka jak oni. Rodzinka niczym ze snu, tyle że z czarną owcą.

- No więc, czego nie wiesz? - Kobieta wyciągnęła mnie z transu.

- Umm, tego gdzie mam dzisiaj spotkać się z tym chłopakiem.

- U niego w domu, wyślę ci adres esemesem - mruknęła i zakończyła połączenie.

U niego w domu? To są jakieś nieśmieszne żarty, prawda?

~*~

To, co powiedziała moja mama nie okazało się tym nieśmiesznym żartem. Chyba miałam prawo panikować, skoro tego kolesia nawet na oczy nie widziałam. Co z tego, że kojarzę jego mamę. Nigdy nie wiadomo kim może okazać się jej syn.

Oczywiście, jak na złość Dylan akurat w tak ważnym momencie nie mógł mi towarzyszyć. Zawsze miał czas na schadzki, a teraz nagle nie. Ciekawe co tak ważnego robi. No tak, zapomniałam. Ogląda mecz z kolegami! Super, co?

Dzisiaj była sobota, a mi naprawdę nigdzie nie chciało się już wychodzić. W głębi duszy liczyłam, że chłopak będzie podzielał moje zainteresowania odnośnie gier wideo, i tak dalej. Z takimi ludźmi potrafię dogadywać się najlepiej.

Gdy wybiła siedemnasta, gotowa i przyszykowana wyszłam z domu. Odblokowałam telefon, by jeszcze raz zerknąć na adres, który wysłała mi mama. Dzielnica, na której mieszkał nie była zaciekawa. Z tego, co pamiętam jest dość specyficzna i niebezpieczna. Ludzie stamtąd są niezbyt przyjaźni.

Zmarszczyłam brwi w konsternacji i westchnęłam. Z racji tego, że mieszkam prawie w samym centrum, miałam do niego daleko. Co dziwniejsze, ten chłopak wrócił dopiero zza granicy, zapewne z jakiegoś dobrego uniwersytetu, a zaszył się akurat tam. W sumie wolałam w to nie wnikać.

Postanowiłam, że zamówię taksówkę, a kiedy zdradziłam kierowcy, gdzie ma się udać, ten nie szczędził dziwnych spojrzeń w moją stronę, co mnie porządnie denerwowało. Gdyby jeszcze tego było mało, koleś wysadził mnie ulicę wcześniej. Myślałam, że rozszarpię tego starucha. Oczywiście nie dałam mu tyle pieniędzy ile chciał.

Ostatnie metry pokonałam pieszo. Nie myliłam się, było tu przerażająco i miałam wrażenie, że jakieś jasne ślepia, wystające z ciemnych zakamarków na mnie patrzą, by po chwili chwycić za nogę i gdzieś wciągnąć. Niespotykaną tutaj ciszę przerwał szczekający pies. Podskoczyłam wystraszona, wydając cichy pisk. Kątem oka spostrzegłam wychodzącego mężczyznę z alejki, z masywnym buldogiem, więc szybko weszłam do starej kamienicy, by na wszelki wypadek jakoś się nie narazić.

Czy moja mama wiedziała co to jest za miejsce? Naprawdę pozwoliła mi tu przyjść.

Przerywając te głupie przemyślenia zaczęłam powoli i bezdźwięcznie wchodzić po schodach. Na szczęście w środku było już ładniej. Nie kichałam, a to znaczy, że kurzu nie było. Po chwili już stałam przed odpowiednimi drzwiami. Tylko dlaczego one są uchylone?

Ogólnie nie weszłabym tak sobie, ale wiedziałam, że chłopak się mnie spodziewa, więc to zrobiłam. Bez słowa złapałam za klamkę i otworzyłam szerzej drzwi. Zostawiłam je tak samo, jak wcześniej je zastałam.

W mieszkaniu było ciemno, więc pomyślałam, że rolety musiały być zasłonięte. To też bardzo dziwne, przecież na dworze jest piękna pogoda.

- Kto by nie lubił słońca? - Mruknęłam do siebie, rozglądając się.

- Ja - niespodziewanie usłyszałam za sobą niski głos i trzaśnięcie drzwiami wyjściowymi.

Stłumiłam pisk dłonią, którą zastawiłam usta, po czym od razu odwróciłam się w tamtym kierunku. Z cienia wyłoniła się sylwetka mężczyzny. Dopiero po chwili ujrzałam w pełni chłopaka, którym okazał się być Taehyung. Wyglądał, jakby wiedział, że tą osobą, z którą miał się spotkać to ja!

- Wolę zmrok, gwiazdy - ciągnął swą wypowiedź, przybliżając się powoli. - Przecież to takie piękne - jego głęboki głos wywoływał na moich plecach dreszcze.

Nie mogłam wykrztusić ani słowa. Odruchowo zaczęłam cofać się do tyłu, licząc, że będę dalej od niego. Tyle, iż on chyba nie miał zamiaru przestać do mnie podchodzić. Niespodziewanie poczułam za sobą zimną ścianę, przez co moje serce prawie wyskoczyło z klatki piersiowej.

Taehyung w końcu zbliżył się na tyle, iż mogłam ujrzeć, jak jego oczy emanowały blaskiem, niczym wypolerowany kryształ. Miał łagodne rysy, które dodawały mu nieco dziedzięcego uroku, jednak przekraślała to przystojna twarz i lekki zarost na brodzie.

- Dlaczego się boisz? - Mruknął nisko, przechylając głowę delikatnie w bok. - Nie zrobię ci przecież krzywdy - mrużąc nieco oczy, chwycił mój podbródek - jesteś na to zbyt piękna...

Drgnęłam niespokojnie, przełykając ślinę. Odważyłam spojrzeć się mu prosto w oczy. Zobaczyłam w nich nieopisaną głębię, w której powoli tonęłam. Szybko mrugnęłam, nie mając odwagi czegokolwiek z siebie wydusić.

- Nabin - wyszeptał me imię bardzo cicho, jakby do siebie.

- T-tak? - Mój głos brzmiał strasznie niepewnie.

- Ciii - położył palec na moich ustach, po czym na chwilę zamilkł. - Chodź - złapał mnie za rękę i pociągnął w tylko sobie znanym kierunku.

Nie chcę tu być.

Psycho Guy » Kim TaehyungWhere stories live. Discover now