24. Rezygnacja

257 24 3
                                    

Minęło kilka dni odkąd jesteśmy w Busan. Spędziliśmy naprawdę dużo czasu we dwoje, odcinając się kompletnie od wszelkich problemów. Ostatni dzień naszego urlopu zapowiadał się wspaniale, jednakże wystarczył tylko jeden telefon by wszystko zepsuć.

Byliśmy wtedy jeszcze w hotelu, szykując się na spacer. Potem Taehyung, nie mogąc wytrzymać, w złości nakrzyczał na mnie. Po kilku minutach kłótni, wybiegł na zewnątrz, tłumacząc, iż wraca już do Seulu. Szukałam go po całej okolicy, ale to było na nic. Wiedziałam, że nie pojedzie beze, bo przecież zostawił dokumenty w pokoju.

Minęło dobre kilka godzin, gdy postanowił zjawić się sam.

- Tae, gdzieś ty był? – Spytałam, podchodząc bliżej. – Bardzo się martwiłam...

- Nie kłam! – Warknął, a ja odsunęłam się do tyłu. – To wszystko twoja wina – powiedział.

- Czekaj, n-na pewno można to jakoś odkręcić – gorączkowo zaczęłam szukać po kieszeniach telefonu, aż zadzwoniłam do Marka Tuana. Odebrał niemal od razu. – Mark! Dlaczego? Ja nie rozumiem...

- Bo się obija – czerwonowłosy prychnął. – Dlatego.

- Ale przecież jesteśmy na urlopie! Równie dobrze mnie też możesz zwolnić!

- Zostaw to, do cholery! – Taehyung krzyknął głośno, wyrywając mi telefon z rąk. – Masz z nim nie rozmawiać! – Warknął nieprzyjemnie.

- N-nie krzycz.. – odsunęłam się nieco.

~*~

Taehyung dosłownie nie odzywał się do mnie przez resztę całego dnia. Wieczorem, gdy mieliśmy wyjeżdżać opuściliśmy pokój bez słowa, tak samo gdy wsiadaliśmy do pociągu. Osądzał o wszystko mnie, co bolało. Oboje dobrze wiedzieliśmy dlaczego Tuan postanowił zwolnić chłopaka. Skoro tak ma być, ja również zrezygnuję.

- Tae – odezwałam się, gdy minęła godzina naszej podróży. – Ja też się zwolnię, znajdziemy coś.. – delikatnie złapałam go za dłoń, którą szybko wyrwał.

- Nie musisz tego robić – powiedział z powagą w głosie. – Sam sobie poradzę.

- I tak to zrobię – odparłam, spoglądając na niego.

- Rób co chcesz.

- Uważasz, że to moja wina, iż cię zwolnił? – Westchnęłam ciężko.

- Tak – rzekł nawet nie zastanawiając się nad tym.

- Dlaczego? – Spytałam zrezygnowana, patrząc na niego z rozczarowaniem. Nie odezwał się, tylko odwrócił wzrok w stronę okna.

Po kilku godzinach w końcu dojechaliśmy do Seulu. Chłopak zabrawszy swoje rzeczy, tak po prostu zostawił mnie samą na dworcu. Było mi bardzo przykro, jednakże przecież doskonale wiedziałam na co się piszę z jego ciężką chorobą. Podobno takie zachowania to norma, więc nie powinnam brać jego słów tak bardzo do serca. Mimo wszystko, było to silniejsze ode mnie.

O dotarciu do domu miałam poinformować mamę, więc szybko to zrobiłam. Od razu zostałam zasypana masą pytań. W niektórych kwestiach musiałam niestety skłamać.

Następnego dnia udałam się do pracy z przygotowaną rezygnacją. Żal było mi opuszczać salon gier. Miałam dosyć Marka Tuana, który na każdym kroku usiłował uprzykrzyć życie mi i Taehyungowi.

- O, cześć Nabin – powiedział Dylan, tuląc mnie do swojego torsu. – Stało się coś? – Spytał, widząc moją nietęgą minę.

- Tak, Mark zwolnił Taehyunga, więc postanowiłam, że również odejdę – odparłam od razu. Nie było po co go okłamywać.

- Co?! – Rozszerzył oczy – a-ale jak to? Nabin, mieliśmy tu razem pracować – złapał się za głowę.

- Wiem, przepraszam cię, Dylan – odrzekłam ze skruchą. – Sama nie wytrzymam tu dłużej. Muszę znaleźć dla siebie coś innego – minęłam go, kierując się w stronę gabinetu szefa.

W pomieszczeniu zastałam Marka i Raemi, na którą nie chciałam zwracać zbytniej uwagi. Miała już nowe, o wiele za długie pazury, które były dla mnie obrzydliwe.

- Nabin? – Czerwonowłosy nie krył zdziwienia moim widokiem.

- Dzień dobry – powiedziałam formalnie, po czym rzuciłam mu na biurko rezygnację. – Proszę rozpatrzeć to pozytywnie.

- Słucham? – Mark otworzył kopertę i zaczął czytać. – Odchodzisz?! – Nagle wstał, nie kontrolując swoich emocji.

- Tak, odchodzę – odparłam z podniesioną głową.

- Nie możesz tego zrobić! – Krzyknął mi w twarz, po czym złapał mnie mocno za nadgarstek. – Nie pozwalam ci, Nabin.

Parsknęłam głośno i wyrwałam rękę. Nie sądziłam, że ma on aż taki tupet.

- Bo co? – Spojrzałam mu głęboko w oczy. Nie obchodziło mnie to, iż Raemi tu jest.

- Jeszcze się pytasz? – Prychnął. – Mam o wiele większą przewagę od was – zaśmiał się podle.

- To znaczy? – Zaniepokoiłam się nieco.

- Mogę zgłosić twojego chłopaka na policję za to, jak cię traktuje. Słyszałem wszystko przez telefon i nawet nie przyznasz mi racji. Wiedziałaś, że tak będzie, a mimo to postanowiłaś się z nim męczyć.

Wzięłam głęboki wdech. 

- I co? – Prychnęłam. – Zamierzasz zniszczyć mi życie?

- Skarbie, tobie nie. Chcę, żeby zamknęli tego psychola – podszedł do mnie bliżej i złapał mnie za podbródek.

- To nie jest psychol – wysyczałam, zaciskając szczękę. – Nie mów tak o nim!

- Po co te nerwy? – Spytał, jak gdyby nigdy nic. Miałam ochotę mu przywalić.

- W każdym bądź razie, odchodzę. Trzymaj się – powiedziałam i szybko wyszłam na zewnątrz.

Jakoś sobie poradzimy, a mój tata z pewnością przyjmie mnie oraz Taehyunga do firmy. Jeszcze wszystko będzie dobrze.

Kiedy tylko wróciłam do domu zaczęłam dostawać masę wiadomości od Tuana. To on zachowywał się jak psychol, a oczerniał Taehyunga. Strasznie mnie to irytowało. Liczyłam, że w końcu będę miała spokój, jednakże Mark przyszedł za mną do domu.

Bez słowa wszedł jak do siebie, po czym złapał mnie za ramiona.

- Błagam cię, nie możesz odejść – jego desperackie spojrzenie było przerażające.

- Mark, proszę cię, wyjdź – powiedziałam bez wahania.

- Nie wyjdę – pokręcił głową. – Taehyung nie jest dla ciebie, porozmawiajmy...

Westchnęłam cicho spuszczając wzrok na swoje stopy. Jakim prawem mówił mi takie rzeczy?

- Nie chcę tego słuchać – odparłam stanowczo. – Nawet nie masz pojęcia jak jest między nami.

- Oczywiście, że mam. Wykańcza cię przecież, zobacz, jego choroba jest ciężka. Zmienne nastroje, załamania nerwowe, niekontrolowana agresja – zaczął wyliczać na palcach.

- Myślisz, że tego nie wiem? – Prychnęłam. – Niektóre jego zachowania mnie ranią, ale go kocham. Muszę przez to przebrnąć.

Czerwonowłosy zacisnął uścisk na moich ramionach i znacznie się zbliżył.

- Nie mogę tego zaakceptować, nie chcę patrzeć, jak cię rani – czułam jego oddech na twarzy.

Wiedziałam co zaraz nastąpi, musiałam szybko to przerwać.

- Nabin?! – Nagle usłyszeliśmy krzyk Taehyunga, a ja w ułamku sekundy odepchnęłam od siebie Marka. 

Psycho Guy » Kim TaehyungWhere stories live. Discover now